Pcham drewnianą płytę i wchodzę w głąb budynku. Od razu kieruje się w stronę salonu, kiedy przekraczam próg zauważam tatę, który patrzy pustym wzrokiem przez okno.
- Wróciłaś.- mówi, nawet na mnie nie patrząc.
- Tak.
- Gdzie spędziłaś noc?- pyta, odwracając się w moją stronę.
- Byłam u Evana.- odpowiadam, bez chwili namysłu.
Chwilę mi się przygląda, aby sprawdzić czy napewno mówię prawdę, a potem głośno wypuszcza powietrze.
- Wiem, że wczoraj trochę nas ponosiło, ale zrozum, że...
- To dla mojego dobra, tak rozumiem.- przerywam mu i przewracam oczami.- Ale ty też musisz zrozumieć, że potrzebuję mieć trochę przestrzeni i prywatności. Nie muszę się wam ze wszystkiego spowiadać.- mówię, opadając na kanapę.
Ten wzdycha poraz kolejny i siada obok mnie.
- Doskonale wiemy z mamą, że jesteś już dorosła, ale nie chcę abyś popełniła żadnego błędu, którego potem będziesz żałować.- mówi, spokojniejszym tonem.
Popełniałam błąd tato, choć mogłeś jeszcze temu zapobiec.
- Obiecaj mi jedno.- odwracam głowę w jego stronę.- Nie będziecie już więcej naruszać mojej przestrzeni osobistej i przestaniecie, chociaż odrobinę być tacy nadopiekuńczy.
Tata chwilę się zastanawia po czym wyciąga w moją stronę palec.
- To na paluszek?- pyta, a ja śmieje się i również wyciągam palec.- Ale ty też musisz mi coś obiecać.
- Co tylko zechcesz.- mówię, uśmiechając się.
- Skończysz z tymi wszystkimi tajemnicami i przestaniesz spotykać się z Watsonem.- moja mina trochę zrzednie, ale nie mogę tego po sobie pokazać.
- Obiecuję.- zaciskam lekko palec, po czym go puszczam.
- Wiedziałem, że podejmiesz właściwą decyzję. Ewidentnie masz to po mnie.- żartuje i przytula się do mnie.
Złamałam obietnice. Owszem postąpiłam źle, ale wy wcale nie byliście lepsi.
Odrywamy się od siebie, kiedy mama przekracza próg salonu i rzuca mi się na szyję.
- Dziecko, nigdy więcej tak nie rób.- mówi łamliwym głosem, a ja bardziej się w nią wtulam.
- Przepraszam.- szepcze cicho.
- No już Elizabeth, bo jeszcze ją udusisz.- stwierdza tata, lekko się śmiejąc.
Mama poluźnia uścisk ale jeszcze nie puszcza mnie całkowicie.
- Wszystko wyjaśniliśmy sobie z Ellie, więc nie musisz się już martwić. Obiecała, że więcej się to nie powtórzy.
Mama odsuwa się ode mnie i patrzy w moje oczy, szukając potwierdzenia.
Domyśliłaś się, że to puste słowa. Od razu zauważyłam to w twoich oczach. Tylko dlaczego milczałaś i pozwoliłaś na to piekło?
Cały dzień spędziłam z rodzicami, aby rozładować napięta atmosferę po ostatnich wydarzeniach. Wieczorem zaprosiłam Evana do nas, bo nie chciałam znowu wychodzić i wszczynać następnej sprzeczki.
Evan przyszedł do nas około godziny temu, a ja zdążyłam opowiedzieć mu wszytko, co działo się tamtej nocy.
- Moim zdaniem, nie powinnaś wdawać się z nim w głębsze relacje. Znowu cię zrani i będziesz cierpieć, ale co z tym zrobisz to już twoja decyzja.- mówi, a ja biorę łyk piwa, które przemycił. Naprawdę staje się alkoholiczką.
- Teraz jest inaczej. Mam wrażenie jakby odrobinę się zmienił. Nie jest to diametralna zmiana, ale cieszę się, że w ogóle ona nastąpiła.- odpowiadam, wzruszając ramionami.
- Tylko... nie zakochuj się.- mówi, a ja krztuszę się piwem.
- Skąd ci to przyszło w ogóle do głowy?- pytam, zaskoczona uspokajając się.
- Twierdzisz, że się zmienił a ja odrazu mogę zauważyć, że podoba ci się to. Będziesz z nim spędzać więcej czasu, przywiążesz się i nim się obejrzysz wpadniesz po uszy.- mówi, a ja wpatruje się w niego z lekko skrzywioną miną. Bo szczerze? Nie wyobrażam sobie tego, że to się stanie.- Przechodziłem to samo z Jasonem. Miała być zwykła zabawa a skończyło się inaczej.-kiedy wspomina o chłopaku podnosi lekko kąciki ust.- Tylko, że między nami jest jedna różnica. Jason był wtedy sam, a Watson...
- Ma narzeczoną. Wiem.- dopowiadam, prostując się.- Nie martw się, to nigdy nie nastąpi. Jedyne co może nas łączyć to przyjaźń. Jeżeli tylko sam będzie tego chciał.
Myliłam się również w tej kwestii, Evanie, bo TO z biegiem czasu jednak nastąpiło. Tylko nie miałeś racji, że między nami jest jedna różnica, bo ja teraz zauważam ich o wiele więcej.
- A co z Elliotem?- zagaduje, po chwili ciszy.
- Rozmawiałam z rodzicami, na początku byli wściekli i myślałam, że czeka nas kolejna kłótnia, ale potem uspokoili się i przyswajają fakt, że ich syn powrócił. - mówię, a potem lekko ściszam ton.- Tylko mam wrażenie, że coś jest nie tak, że coś przede mną ukrywają.
- Wiesz, napewno nie jest im łatwo. Dowiedzieli się, że ich dziecko, które równie dobrze każdy spisał na straty, jednak żyje, a co więcej znajduje się w tym samym mieście. A co ze świętami?
- Zaproponowałam im, aby zaprosić Elliota i oczywiście Alyssę. Opowiedziałam im pokrótce o tym, że nikogo tu nie ma, a oni powiedzieli, że to przemyślą.- mówię, wstając z parapetu i podchodzę do łóżka.- A ty spędzasz święta tak jak zwykle?
- Tak.- mówi smutno.
- Chodź tu.- klepie miejsce obok siebie, a po chwili chłopak siada obok mnie.- Nie zależnie co te krowy powiedzą, nie przejmuj się nimi. Zrozumiano?- pytam, a przyjaciel uśmiecha się i przytakuje.
Evan co roku wylatuje ze swoimi rodzicami na święta, do rodziny. Jego ciotki to okropne osoby. Dlatego Evan nienawidzi świąt. Już nie raz chciałam przekonać jego rodziców, aby mógł zostać razem z nami, ale oni niestety są nieugięci.
- A Jason?
- On też wyjeżdża, do Nowego Jorku. Spędzi święta z rodzicami. Podobno są bardzo mili i namawiał mnie, żeby jechać z nim, ale matka to by mnie chyba zabiła.- mówi, opadając na poduszki, a ja robię to chwilę po nim.- Co ja bez niego zrobię.
- Boże, ty naprawdę się zakochałeś.- mówię kręcąc głową.- Kto by pomyślał, że ktoś skradnie serce Evana Martina.
- Sam czasami nie dowierzam, że to się stało. Że go mam.- odpowiada i obraca się w moją stronę, gdy ja nadal leżę na plecach.- Ale wiesz co? Teraz dopiero wiem, co to prawdziwa miłość. Byłem w kilku związkach, ale to nigdy nie było to. Wreszcie coś mi się udało i mam nadzieję, że będzie trwać wiecznie.
- Cóż za romantyk.- cmokam w jego stronę, a on przykłada poduszkę na moją twarz.- Ale tak serio.- mówię, kiedy ściągam poduszkę.- To cieszę się, że jesteś szczęśliwy.
- Ty też będziesz.- mówi, i obraca się z powrotem na plecy.
Mija około godziny a ja zauważam, że Evan już śpi. Biorę koc i przykrywam go. Sięgam po telefon i podchodzę do okna. Zauważam jedną nieodczytaną wiadomość.
od: Watson
I jak poszło z rodzicami?Kilka słów, a na moją twarz wpływa niekontrolowany, mały uśmiech. Jednak, kiedy przypominam sobie słowa Evana, od razu wracam do szarej rzeczywistości.
do: Watson
W porządku. Wszystko sobie wyjaśniliśmy.od: Watson
To dobrze. Dobranoc.Przyglądam się chwilę wiadomości i mu odpisuje. Znowu z przeklętym uśmiechem na ustach, ale z przekonaniem, że mam nad tym kontrolę.
Nigdy nie miałam nad tym kontroli. Tak po prostu już musiało być.
***