Watson kieruję się do salonu nieustanie mnie trzymając i całując. Siada na kanapie a ja opadam na niego, tak że siedzę teraz okrakiem.
Czuję jego miekkie usta, które zaczynają z każdą chwilą przyspieszać. Czuję jego dłonie, które zaczynają błądzić po moich plecach. Jego ciepło, jego dotyk. Nagle zaczyna ściągać moją kurtkę, a ja robię to samo z jego. Chcę więcej. O wiele więcej.
- Musimy przestać.- szepcze, w moje usta.
- Jeszcze chwila.- mruczę i znowu łączę nasze usta.
Sięgam dłońmi do jego zamka od bluzy i ją rozpinam, a ten przewraca mnie tak, że teraz leżę pod nim. Przegryza moją wargę, na co cicho wzdycham, ale nie pozostaje mu dłużna, a po chwili pocałunek robi się coraz bardziej agresywny i zaborczy. Wplatam ręce w jego włosy i lekko je ciągnę. Dłonie Watsona, teraz błądzą leniwie pod moją bluzką.
- W taki sposób nigdy nie przestaniemy.- mówi, znowu odrywając się ode mnie.
- A co jeżeli ja wcale tego nie chce?- pytam, ściszonym tonem.
- Nawet nie wiesz co bym chciał z tobą w tym momencie zrobić, ale nie możemy. Póki co nadal jestem zaręczony, niezależnie od tego, że Laura zniknęła. A ja nie chcę żebyś znowu myślała, że jesteś zabawką.- odpowiada, gładząc mnie po policzku i bacznie obserwując.
Kiwam głową w potwierdzeniu, a brunet wraca do pozycji siedzącej więc robię to samo, a po chwili siedzimy obok siebie patrząc się przed siebie i nadal głośno oddychając.
Wtedy po raz pierwszy poczułam, że faktycznie się zmieniłeś i chcesz być ze mną szczery. Ja naprawdę wierzyłam, że to może się udać.
Nagle zaczyna dzwonić mój telefon, wyciągam go a na ekranie widnieje zdjęcie Evana. Odbieram połączenie, a po chwili mogę zauważyć uśmiechniętego od ucha do ucha chłopaka. Świetnie jeszcze wideorozmowa jest mi jeszcze potrzebna.
- Cześć! Przed chwilą dowiedziałem się fantastycznej wiadomości, o tej krowie Candy i muszę ci to pow...- gada jak najęty, aż w końcu zauważa to, czego najbardziej się obawiałam.
- Czy ty znowu jesteś u tego zjeba Watsona?!- drze się, a ja patrzę kątem oka, jak brunet zaczyna się prostować.- I dlaczego masz takie czerwone policzki, a o porozrzucanych włosach to już nie wspomnę.
- Właśnie to zrobiłeś.- mówię, przewracając oczami.
- Nie odwracaj kota ogonem, tylko mów.- dalej docieka.
- Byliśmy na dworze. Nawet nie wiesz jak dzisiaj wieje, więc dlatego tak wyglądam.- zmyślam na poczekaniu, ale jak zwykle Watson musi dodać coś od siebie.
- Ona kłamie, mieliśmy właśnie uprawiać ostry seks na tej o to kanapie, ale musiałeś nam przeszkodzić.- przesuwa się do mnie tak, że teraz jesteśmy oboje widoczni.
- Boże! Tak myślałem, że zrobisz jakąś głupotę jak mnie nie będzie, aby tylko dzieci z tego nie było.
- Evan, uspokój się. Jakie dzieci?- mówię z uniesioną brwią.- Za bardzo ponosi cię wyobraźnia.
- Nic mnie nie ponosi, ale zaraz za to ciebie może. Ja nie chcę być wujkiem w tak młodym wieku, to za duża odpowiedzialność.- dalej panikuje, a mi ręce opadają.
- Po co mu to mówiłeś. Teraz będzie wymyślał głupoty, przecież to istna królowa dramatu.- mówię, zwracając się do siedzącego obok bruneta.
- Martin kończ rozmowę, bo dłużej nie wytrzymam i z tego co widzę to Wright też.- odpowiada, a ja uderzam go w tył głowy.
- I niby ja wymyślam! Przecież...