Czasami tak jest, wiesz, że postępujesz źle, ale z nieuzasadnionej przyczyny to i tak to robisz, bo nie myślisz racjonalnie.
Patrzę na chłopaka, z lekko otwartymi ustami i podnoszę się do siadu.
- Watson...- zaczynam łagodnie, a brunet również powoli wstaje.
- To tylko pocałunek, nie dojdzie do niczego więcej.- zapewnia pewnie, a ja odwracam wzrok.
- Ale po co?- pytam żałośnie, w pomieszczeniu jest ciemno, jedynie pada światło z księżyca, a ja nie potrafię spojrzeć mu w oczy.
- Myślałem, że kiedy schlam się jak świnia, to mi pomoże. Ale gówno prawda, nic nie pomogło.- a potem kontynuuje, cichszym głosem.- Tylko przy tobie potrafię zapomnieć.
Kłamstwo.
Moje serce bije w zawrotnym tempie, oddech przyspiesza, a w podbrzuszu czuję dziwny ścisk.
- Tylko ty sprawisz, że nie staczam się w dół. Ty wyciągasz mnie z tego dołka.
Kłamstwo.
- Tylko ty mnie potrafisz zrozumieć, a potem nie uciekasz.
Kłamstwo.
Dalej kontynuuje, ale teraz wcale nie przypomina tego chłopaka sprzed dwudziestu minut. Zachowuje się jakby mówił to świadomie i wytrzeźwiał, co jest kurwa niemożliwe.
Zaciskam powieki, a po chwili mierze się z szarą rzeczywistością. Jest pijany, nie wie co mówi, a jutro nawet nie będzie tego pamiętał.
- Tylko ty...
Przerywam mu gwałtownie odwracając się w jego stronę, a potem całuje go, aby w końcu się zamknął.
Piękne kłamstwa, tym właśnie mnie karmiłeś.
W pierwszych sekundach Watson jest w szoku na mój ruch, ale po chwili rozluźnia się i pozwala aby to nadal trwało. Nagle przyciąga mnie jeszcze bliżej, tak, że pomiędzy nami nie ma nawet najmniejszej luki. Wplatam dłonie w jego włosy i lekko je ciągnę, a potem rozchylam nieznacznie wargi, aby dać dostęp jego językowi. On natychmiast to wykorzystuje, a po chwili pocałunek robi się, coraz bardziej intymny. Nagle posadza mnie na swoich kolanach i znowu siedzę na nim okrakiem. Jego dłonie wsuwają się pod moją bluzę, a ja czuję jak uderza we mnie fala gorąca. Zachacza niewinnie o zapięcie stanika, po czym jego palce znów zaczynają wędrówkę po całych plecach.
Przecież, to tylko pocałunek. Jutro będziemy żyli z myślą, że to się nigdy nie wydarzyło.
Po chwili odrywa się od moich ust i zjeżdża pocałunkami wzdłuż mojej szczęki, aż do szyi. A potem dzieje się coś co zmierza w zdecydowanie złym kierunku. Jego dłonie chwytają dół mojej bluzy, a potem sprawnie ją podnosi do góry, a co gorsze ja mu w tym pomagam, żeby zrobił to jeszcze szybciej. I takim o to sposobem siedzę przed nim w staniku.
Kurwa, to nie miało tak być.
Potem ściągam jego koszulkę i błądzę dłońmi po jego torsie. Chłopak opada na plecy, razem ze mną, a ja w ostatniej chwili przytrzymuje się rękami po obu stronach jego głowy. Jednak nie trwa to długo, bo już po chwili przekręca nas tak, że to ja teraz jestem pod nim. Z każdą sekundą atmosfera gęstnieje, a my zamiast zaprzestać działań, jeszcze bardziej w to brniemy. To nawet nie jest niewinny pocałunek, my się wręcz pożeramy.
Umieszczam ręce na klatce piersiowej Watsona i zaczynam zjeżdżać nimi w dół, aż do zapięcia spodni. Kiedy już chce rozpiąć guzik, przerywa mi głośne pukanie do drzwi. Jednak nie przejmujemy się tym i nadal robimy swoje. Osoba za drzwiami nie odpuszcza przez co odrywamy się od siebie, głośno dysząc.