23.

806 40 5
                                    


Kolejne tygodnie mijają bardzo szybko. Za miesiąc będą święta, a co za tym idzie, wyczekiwana przeze mnie przerwa świąteczna. Przyda mi się chwila oddechu od nauki, bo w tym semestrze nie mogę sobie zarzucić lenistwa. Nie są to oceny wzorowe, ale dobre, a i tak jestem z siebie dumna. Nauka sprawiła, że nie myślę tyle o tajemniczych listach, które przyprawiają mnie o kolejne zmartwienia. Kiedy dostałam list we wrześniu, znowu to we mnie uderzyło. Po nim pojawiały się kolejne, nawet w mojej szafce szkolnej. W sumie mam ich już dwanaście. Nie ma w nich nic istotnego oprócz tego, że ciągle ktoś grozi mi lub moim bliskim albo oznajmia, że zgotuje mi piekło na ziemi. Tylko ja nadal nie wiem, o co w tym wszystkim może chodzić. Coraz trudniej mi to ukrywać także przed rodzicami, ostatnio jestem nieobecna, co udało im się zauważyć. Już trzy razy moja mama miała w rękach tą cholerną kopertę. Kilka razy zażartowała, że chyba mam tajemniczego wielbiciela, a ja nie zamierzam wyprowadzać ją z błędu. Gdyby wiedziała, jaka jest treść tych listów, od razu razem z tatem zaczęliby panikować.

Patrzę na zegarek na ścianie, który wskazuje, że do końca lekcji zostało pięć minut. Mamy teraz lekcje historii, Evan jak zwykle leży rozwalony na połowie ławki, a ja teraz skupiam uwagę na tym, co dzieje się za oknem. W tym roku do Corwen zima zawitała nieco szybciej. Nie przeszkadza mi to, lubię tą porę roku. Od razu, kiedy pojawia się śnieg, zaczynam odczuwać świąteczny nastrój. Te święta będą nieco inne. Elliot postanowił, że wreszcie ujawni się rodzicom. I tak nie dowierzam, że to jeszcze się nie wydało i udaje mu się ukrywać. Mam nadzieję, że te święta właśnie spędzimy razem. Tak jak kiedyś.

Dzwonek rozbrzmiewa, a ja wreszcie mogę odetchnąć z ulgą, bo to koniec zajęć w tym tygodniu. Razem z Evanem kierujemy się do szafek, a potem idziemy do Jasona. Dzisiaj jednak bez listu niespodzianki, co mnie cieszy. Wychodzimy na zewnątrz, a we mnie uderza fala zimna. I nie wiem, czy spowodowane jest to pogodą, czy może obecnością osoby, która wywierca spojrzeniem dziury w mojej twarzy.

To niemożliwe, jeszcze jego tu brakowało.

Patrzę na lewo na Evana, który głupio uśmiecha się, pisząc zapewne wiadomość. Nie trudno się domyślić do kogo. Kierujemy się na parking, więc będziemy musieli przejść obok niego. Na szczęście nie jest blisko. Powracam spojrzeniem na twarz bruneta, który niezmiernie mi się przygląda. Po prostu stoi jak posąg z obojętnym wyrazem twarzy. Kiedy mijamy go, z odległości kilku metrów, ten odwraca wzrok spoglądając na budynek za mną. Ja również powracam spojrzeniem na drogę przede mną.

To było dziwne.

Staliśmy się znowu nieznajomymi. Powinno mnie to cieszyć tylko dlaczego tego nie czuje. Po co wrócił do Corwen? Po co przyjechał pod szkołę? I dlaczego zachowujemy się jak dzieci? Mam tyle pytań a żadnych odpowiedzi.

Nagle moje rozmyślenia przerywa Evan, który aktualnie leży na chodniku.

- Kurwa! Czemu ludzie nie posypują tego pierdolonego chodnika!- krzyczy, a ja wybucham śmiechem.- Nie śmiej się, tylko pomóż mi wstać. Poza tym to wcale nie jest śmieszne, chyba dostałem jakiegoś urazu...

- Mózgu? Wydaje ci się z tym, akurat od dawna masz problem.- mówię, a chłopak marszy gniewnie brwi.

Wyciągam dłoń, a po chwili ją ujmuje i wstaje na równe nogi.

- Następnym razem po prostu patrz bardziej na drogę niż na telefon. Ta miłość przysłania ci cały świat.

Evan burczy coś pod nosem, a po chwili jesteśmy już w jego samochodzie.

- Boli mnie tyłek.- krzywi się, siadając na fotelu.

- Poproś Jasona, na pewno ci pomoże.- uśmiecham się, puszczając mu oczko.

- A żebyś wiedziała, że mi pomoże ty wredna zołzo. - odgryza się, a po chwili wyruszamy z parkingu.

- Ta wredna zołza pomogła ci wstać.- odpowiadam, sięgając do radia.

- Ale przed tym, też wybuchała śmiechem, że na pewno drugi koniec miasta musiał to usłyszeć.

Przewracam oczami na jego wypowiedź i pogłaśniam radio. Kilka minut późnej jesteśmy już pod kamienicą Jasona.

Siedzimy już godzinę w mieszkaniu i oglądamy film. Jednak niestety nie mogę się na nim skupić, bo w głowie mam bruneta o niebieskich oczach.

- Jason.- zagaduje, ten odwraca się w moją stronę i skupia na mnie uwagę, więc kontynuuje:- Od kiedy Watson jest w Corwen?

Ten nerwowo oblizuje usta i poprawia się na fotelu, po czym wzdycha i odwraca głowę w stronę Evana.

- Przecież ustalimy, że mieliśmy jej nie mówić.- oznajmia a ja marszczę brwi w niezrozumieniu.

- I jej nie powiedziałem, Einsteinie. Może zobaczyła go gdzieś na mieście.- dalej kontynuują między sobą.

- Stop. Nie zapominajcie, że ja też tu jestem.- wtrącam się, a oni wymieniają pomiędzy sobą porozumiewawcze spojrzenia, a po chwili Jason wypuszcza powietrze ze świstem.

- Naprawdę chcieliśmy ci powiedzieć, ale nie wiedzieliśmy jak to przyjmiesz.- mówi przepraszającym wzrokiem.- Wiem, że go nie znosisz. Evan mówił, że ostatnio idzie ci lepiej w szkole, więc nie chcieliśmy, abyś nie potrzebnie zawracała sobie nim głowę.

- Ile tu jest?- dalej dociekam.

- Około dwóch tygodni.- mówi, a ja wypuszczam powietrze i opadam na fotel.

- Na jak długo?

- Tym razem na trochę dłużej.- odpowiada, a ja zastanawiam się czy może być jeszcze gorzej.

- Jest coś jeszcze.- nagle mówi Evan.

- Dawaj, dzisiaj przyjmę już wszystko.- stwierdzam, sięgając po butelkę piwa. Teraz to na pewno przyjmę wszystko.

- Tristan ma dziewczynę.- mówi, a Jason zaczyna kaszleć.

- Właściwe to narzeczoną.- Jason poprawia Evana, a ja nadal siedzę niewzruszona ignorując dziwny ścisk w żołądku.

- To chyba dobrze. Ta jego narzeczona może wreszcie sprawi, że będzie zachowywał się jak człowiek.- mówię, obojętnym tonem, a oni patrzą się na mnie jak na kosmitę.

- Zaraz, nie przejmujesz się tym?- pyta zdziwiony Evan a ja wzruszam ramionami.

- Niby dlaczego mam się tym przejmować. Niech robi, co chce, jest dorosły, więc to normalne, że chce założyć rodzinę. A poza tym między nami i tak nie było niczego specjalnego. Jesteśmy praktycznie nieznajomymi.- odpowiadam spokojnie, popijając piwo.

- Nie zgodziłbym się z tobą, że między wami niczego nie było. Bo to nieprawda. Nawet Elliot zauważył to na tej imprezie w sierpniu. Myślał, że pomiędzy wami coś jest.- mówi Jason, przyglądając mi się wnikliwie.

- Jedyne co między nami było to złe emocje.- stwierdzam, kończąc butelkę. Chyba będzie potrzeba mi więcej.

-Ale nie zaprzeczysz, że było też kilka dobrych wspomnień.- Ross dalej docieka.- Wspólne wyjścia w nocy do parku, te ukradkowe spojrzenia, wasz taniec...

- Jason, przestań. Wiem, co próbujesz wskórać, ale nie wysilaj się, bo to i tak nic nie da. A poza tym, skąd wiesz o wieczornych wyjściach?- pytam, bo nie przypominam sobie, że kiedyś mu o tym mówiłam.

Ten drapie się nerwowo po głowie i odpowiada:

- Tristan mi powiedział.

Prycham pod nosem i odkładam butelkę na stolik, po czym skupiam wzrok na telewizorze.

***

NightmareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz