Działam w amoku, próbuje się uspokoić i unormować oddech. Biorę telefon i wykonuje następne połączenie. Odchrząkuje parę razy, aby brzmieć tak jak zawsze.
- Ellie! Jednak przyjedziesz do klubu?- mówi Evan, a mi spada kamień z serca.
- Nie, tak tylko dzwonię zapytać się czy wszystko w porządku.- odpowiadam próbując brzmieć, jak najbardziej spokojnie.
- Tak, powiem nawet więcej, jest zajebiście! A u ciebie wszystko dobrze, nie nudzisz się beze mnie?
Aktualnie mam atak paniki więc nie. Absolutnie się nie nudzę.
- Tak, tak wszystko okey. A jest może ktoś z tobą?- pytam, bo zaczynam mieć jakąś paranoję.
- Jest mój ukochany Jason! A i jest ten naburmuszony dupek, który tylko siedzi i pije albo zajmuje się panienkami. Musisz do nas dołączyć!
Czyli to dlatego nie przyszedł. Typowe.
- Wiesz co, może innym razem. Jestem już zmęczona, chyba się położę. Uważaj na siebie, cześć.
- Znasz mnie, ja zawsze uważam, pa.- kończy połączenie, a ja po chwili zauważam nieodczytaną wiadomość.
od: Watson
Jestem zajęty, nie przyjdę.Och, napewno był zajęty.
Nie odpisuje mu już nic i kręcę się w kółko zaczynając znowu myśleć o sytuacji sprzed kilku minut. Moją uwagę przykuwa komoda z książkami. To właśnie tam schowałam pierwszy list. Mądrze. W najbliższym czasie napewno rodzice by go znaleźli. Przeszukuje książkę po książce, aż w końcu mogę odetchnąć z ulgą kiedy go znajduje. Z kieszeni wyciągam kopertę z dzisiaj i je porównuje. Nie myliłam się, są takie same, czyli to ta sama osoba lub osoby, teraz to już niczego nie jestem pewna. Tylko w tym wszystkim mam jedno pytanie. Dlaczego akurat ja? Moje rozmyślania przerywa ciche pukanie do drzwi.
Alyssa i Elliot.
Po uprzednim sprawdzeniu czy to oni, otwieram drzwi. Elliot widząc mnie, nic nie mówi, a tylko podchodzi i od razu mnie przytula. Ja natomiast wtulam się w niego jeszcze bardziej. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś to nastąpi.
- Już spokojnie, jestem przy tobie.- zaczyna gładzić moje włosy i pozwala abym się uspokoiła.
- Przepraszam, że do was zadzwoniłam. Ale ja porostu nie wiem co mam robić.- odrywam się od niego i po raz pierwszy od tak dawna widzę znowu ten wzrok. Troskliwy wzrok.- Wejdźcie.
Elliot tak jakby zastanawia się co ma zrobić, ale w końcu wchodzi do domu, a zaraz po nim, robi to Alyssa, która lekko uśmiecha się do mnie. Zauważyłam, że Elliot zaczął nerwowo rozglądać się po pomieszczeniach.
- Spokojnie rodziców nie ma. Wracają pojutrze.- kiedy to powiedziałam brat wyraźnie się rozluźnił, po czym usiadł na kanapie w salonie. A po chwili jego wzrok spoczął na zdjęciu, które przedstawiało mnie i jego, było ono wykonane jeszcze przed wypadkiem.
- Nadal tam stoi.- mówi podchodząc bliżej do zdjęcia.
- Nic się nie zmieniło. Zawsze będzie tam stać.- oznajmiam siadając na fotelu, naprzeciwko kanapy.
Kąciki ust chłopka się lekko się unoszą, a on odstawia zdjęcie i wraca na miejsce.
- Więc... Co się stało, że wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła?
- To się stało.- mówię i kładę przed nim na stoliku źródło mojego niepokoju.
Alyssa przybliża się do chłopaka i również czyta treści listów.
- Od kiedy to dostajesz?-pyta a ja zauważam, że on również jest trochę podnerwowany.
- Nie pamiętam kiedy dokładnie dostałam ten pierwszy, ale między nimi nie było dużej różnicy. Napewno dostałam je w ciągu miesiąca. Z tym, że pierwszy leżał na wycieraczce, a drugi postanowili dostarczyć mi osobiście, przed chwilą.- robię przerwę a zaraz znowu kontynuuje:- Kiedy wracałam do domu, o mało mnie nie potracili. Od razu uprzedzam, że nie widziałam ich twarzy, mieli maski. Jechali jakimś starym, białym busem więc wątpię, że to coś pomoże. Narazie nikt oprócz was tego nie wie, a ja sama mam mętlik w głowie. - kończę swój monolog, a Elliot patrzy raz na mnie a raz na listy, widać, że nie tylko ja jestem zagubiona.
- Zglosimy to na policję.- więc to jest jego rozwiązanie, już mam mu zaprzeczyć, ale Alyssa mnie wyprzedza.
- Ty chyba oszalałaś widziałeś co oni tam napisali, nie zrobimy tego, to obcy ludzie.
Do tego niebezpieczni. A jak zrobią coś Ellie?- nie spodziewałam się tego, że aż tak się uniesie.- A niby co innego mamy zrobić? Proszę, masz jakieś genialne pomysły?- zwraca się do Allysy z lekką złością.
- Jedyne co wiem to, że trzeba opatrzeć Ellie kolana i ręce. A potem wymyślmy co dalej. Gdzie trzymacie apteczkę?
- Schodami w lewo na szafce.- odpowiadamy z Elliotem w tym samym czasie, a on speszony odwraca wzrok.
- Cóż za zgrane rodzeństwo, zaraz wracam.- mówi i po chwili znika.
- Wiesz, że to nie jest rozwiązanie? Musisz powiedzieć to komuś kto jest w stanie zapewnić ci bezpieczeństwo, a myślę, że ja ci tego nie dam. - oznajmia, znowu się na mnie patrząc.
- Wiem.- wzdycham i poprawiam się na fotelu.- Ale boje się, że coś zrobią Evanowi, rodzicom albo... Tobie. Muszę się dowiedzieć, czego tak naprawdę chcą.
- Igrasz z ogniem i moim zdaniem powinniśmy to zgłosić na policję, bo czuję, że to nie skoczy się dobrze.
Widzisz, braciszku? Twoje przeczucia okazały się słuszne.
- Już jestem. Pokaż te rany.- mówi Alyssa, kładąc apteczkę i wyciągając z niej wodę utlenioną. Już czuję ten ból.
Po około dwudziestu minutach mojego wrzeszczenia, Alyssa sprawnie oczyściła i opatrzyła moje rany.
- Napewno chcecie zostać?- pytam już chyba poraz dziesiąty, szukając dodatkowej poduszki.
- Tak, skoro rodziców i tak nie ma, to zostaniemy. A poza tym wolałbym mieć na ciebie oko, niż żebyś została sama.- mówi zirytowany, już moimi pytaniami Elliot.
- To przygotować drugi pokój dla Alyssy?- pytam wymownie na bruneta. Alyssa w tej chwili kąpie się, więc mogę trochę go pomęczyć.
- Nie trzeba, jeden wystarczy.- odpowiada, lekko się uśmiechając.
- Aha, już rozumem.- mówię poruszając sugestywnie brwiami.- Tylko bądźcie cicho, bo starczy mi traumy na dziś.
- Młoda, uważaj sobie.- oznajmia i rzuca we mnie poduszką. O nie, tak nie będzie. Łapie druga poduszkę i również go uderzam. W ten sposób po chwili rzucania w siebie poduszkami, znowu mogę poczuć się jak dziecko. Tak jakby Elliot nigdy nie wyjechał, a nasza relacja dalej była silna. Tylko, że to złudzenie, a po jakimś czasie znowu nastąpi pustka i problemy.
Naszą bitwę przerwa Alyssa, która wchodzi do pokoju w moich ubraniach.
- Nie było mnie przez max piętnaście minut, a wy już urządziliscie istną bitwę na poduszki.- karci nas niczym matka po czym dodaje:- I jak mogliście tak beze mnie?- rzuca się w naszym kierunku, a zaraz potem dalej bawimy się niczym przedszkolaki. Chwila zapomnienia, tego mi było trzeba.
Kiedy brak mi już siły na nasze dalsze poczynania. Żegnam się z nimi i udaje się do łazienki, aby się umyć, a już po chwili ląduje w łóżku ale nie zasypiam od razu. Muszę to wszystko od nowa przeanalizować.
***