Idę za chłopakiem, który podobno wpadł na genialny pomysł i musimy go odrazu zrealizować.
Po chwili docieramy na miejsce, patrzę na budynek. Lodowisko. Świetnie.
- To się źle skończy.- szepcze pod nosem i podążam za brunetem.
- Dlaczego zawsze przewidujesz czarne scenariusze?- pyta, obracając się w moją stronę.
- Może dlatego, że ty jesteś pijany, a ja mam problemy z nogą, jak dawno zdążyłeś zauważyć i od razu jak tam wejdę to sobie coś połamie.- oznajmiam, patrząc na niego spod przymrożonych oczu.
- Po pierwsze, nie rób tak bo to ci zostanie.- prycham na jego słowa.- Po drugie wcale nie jestem pijany, a po drugie nauczę cię i nic ci się nie stanie.
- Właśnie widzę jak nie jesteś pijany.- mówię, a ten marszczy brwi.- Dwa razy powtórzyłes po drugie.
- Wcale nie, przesłyszałaś się.- odpowiada.- Poczekaj to pójdę, kupić bilety.
Zatrzymuje się i rozglądam po budynku. Widzę dziewczynkę, która ma max dziesięć lat, a z pewnością idzie jej to lepiej, niż nie jednemu dorosłemu. Powracam spojrzeniem na Watsona, który kupuje bilety od ... pięknej blondynki. Jak zwykle uśmiecha się czarująco i coś jej mówi, na co ona chichocze. Podchodzę do nich i przybieram sztuczny uśmiech.
- Gdzie są łyżwy?- zwracam się do blondynki, nie siląc się na powitanie, na jej plakietce widnie imię Cassandra. Wskazuje ręką za mną, a ja podążam tam wzorkiem. Doskonale. - Daj mi bilet.- tym razem, zwracam się do Tristana i wyciągam rękę.
- Poczekaj chwilę, zaraz razem pójdziemy.- jednak ja, dalej nie ustępuje, ten wzdycha i podaje mi to co chciałam.
Ostatni raz mierze ich wzorkiem i oddalam się do półek z łyżwami. Wyszukuje swój rozmiar, a potem kieruje się bezpośrednio do ławek, które są przeznaczone do ich włożenia. Wszystko fajnie, ubrałam je tylko jak ja mam, na to cholerstwo wejść. Oglądam się za siebie, jednak Watson dalej rozmawia z tą całą Cassandrą.
- Palant.- mówię na głos, chociaż wcale nie miałam zamiaru tego robić. Nagle zza moich pleców wyłania się chłopiec, który wnikliwie mi się przygląda.
- Mamo!- krzyczy, a kobieta, która jest oddalona kilka metrów dalej, podchodzi bliżej niego.
- Tak skarbie?- pyta kobieta.
- A co to znaczy palant?- chłopiec zadaje pytanie, a moje oczy ze zdumienia otwierają się.
- Dlaczego o to pytasz?- kobieta marszczy brwi a ja wiem, że to ten moment aby się ewakuować. Od razu wchodzę na lodowisko, oczywiście nieustanie trzymając się barierki. Jednak dobra motywacja to podstawa.
Wykonuje parę ruchów, które idą mi coraz lepiej. Dlatego też decyduje się puścić barierki, a kiedy to robię od razu upadam. Chyba jednak moje zdolności są zbyt małe. Czapka opada mi na oczy ale czuję, że ktoś zatrzymał się obok mnie. Poprawiam ją, a wtedy widzę chłopaka w mniej więcej moim wieku.
- Początki?- pyta, uśmiechając się miło i wyciąga dłoń, a ja bez chwili zastanowienia ją przyjmuję.
- Tak.- odpowiadam, kiedy jestem już oparta o barierkę.
- Mogłaś z kimś przyjść. Wiesz, wtedy jest o wiele lepiej, ktoś może cię asekurować.- mówi.
Geniusz.
- Napewno drugim razem, o tym pomyślę.- odpowiadam, uśmiechając się.
- Jak chcesz to ja mogę ci ...- nie kończy, bo zza mojego ramienia, pojawia się Watson.