Zanim się obejrzałam, minęła połowa wakacji. Rodzice zdążyli wrócić z podróży, co nie szczególnie mnie cieszy. Mimo że jestem już pełnoletnia, oni są strasznie nadopiekuńczy i pilnują mnie na każdym kroku. Nie wiem nawet jakim cudem udało mi się ich przekonać, abym została w domu sama.
Otworzyłam ociężałe powieki, próbując unicestwić budzik, który zakłócał mój sen. Poniedziałek. Może być gorzej?
-Ellie wstawaj!- krzyknęła moja mama, wbiegając do mojego pokoju.
Jednak może być gorzej.
- Jeszcze pięć minut, proszę.- powiedziałam, przykrywając twarz poduszką.
- Mówiłam ci, żebyś wcześniej poszła spać, a poza tym sama zgodziłaś się pomóc pani Rose.- no nie odsłoniła rolety.
- Bo chciałam być miła. Nie wiedziałam, że dzisiaj wcześniej otwiera.
-A teraz schodź na dół, to jeszcze zdążysz zjeść śniadanie.- dodała, wychodząc.
Po około 5 minutach narzekania w myślach na wszystko i wszystkich udałam się do łazienki, gdzie choć trochę doprowadziłam się do porządku. Nawet lekko się pomalowałam, aby klienci nie wybiegli z lokalu, krzycząc. Swoje długie, brązowe włosy związałam w wysokiego kucyka, aby mi nie przeszkadzały. Wróciłam do pokoju po ubranie, czyli jak to u mnie standardowo: czarne jeansy i czarny T-shirt.
Wchodząc do kuchni, ujrzałam Elizabeth Wright- kobietę, która mnie wychowała i znosiła każde moje załamanie. Moja mama zawsze wygląda perfekcyjnie. Jej blond włosy, które sięgały trochę za ramiona, były pokręcone do tego czarna, ołówkowa sukienka oraz biżuteria, która dopełniała całość.
- Tata już wyszedł?- spytałam, podchodząc do ekspresu, aby nalać sobie kawę, bez niej nie przeżyje tego dnia.
- Tak już wyszedł, wezwali go wcześniej, podobno dzisiaj ma być jakaś kontrola w jego dziale.- w odpowiedzi kiwnęłam głową.
Moi rodzice pracują w firmie transportowej. Mama jest w dziale księgowości, natomiast tata pracuje w dziale zaopatrzenia. Nigdy nie rozumiałam ich pracy, wydawała mi się nudna. Jednak rodzice bardzo lubią tam pracować.
Moim zdaniem mojej mamie bardziej pasowałaby praca w sądzie jako prawnik. Od zawsze bez względu na inne powody umiała znaleźć dobre cechy w człowieku. I właśnie za to ją podziwiałam, ona nie oceniała, ona rozumiała.
Jaka ja byłam naiwna.
- Pospiesz się, to zdążę cię jeszcze podrzucić.
Widać, że po podróży są wypoczęci i nie mają żadnych zmartwień. Takie wakacje dobrze im zrobiły.
- A tak w ogóle działo się coś ciekawego, jak nas nie było?- zapytała popijając swoją kawę.
Przełknęłam gryza kanapki, zastanawiając się co ja mam jej powiedzieć. To, że poznałam jednego aroganckiego dupka, potem tak jakby Evanowi wydawało się, że widział Elliota, a na końcu, że dostałam głupi list który leżał na wycierace? No chyba nie.
- Nic szczególnego, nawet nie wiesz jak czasami, doskwierała mi nuda.- błagam, uwierz mi.
- A spotykałaś się... z kimś?- no i zaczynamy przesłuchanie. Minął tydzień od ich przyjazdu, myślałam, że już sobie darują.
- Rzadko kiedy wychodziłam, a jak się z kimś widziałam to z Evanem.- proszę, skończ już.
- Mówiłam ci żebyś jechała z nami, wtedy byś się tak nie nudziła.- przewróciłam oczami.- No dobrze, dobrze przecież wiem, że jesteś już dorosła i odpowiedzialna i nie zrobiłabyś głupot. Tak tylko mówię.
O tej odpowiedzialności to bym z chęcią podyskutowała.
- Możemy już jechać.- mówię dopijając ostatni łyk kawy.
Razem z mamą wychodzimy z domu i kierujemy się w stronę samochodu. Docieramy pod kawiarnie i żegnam się z mamą.
- To do zobaczenia, córeczko. Miłego dnia!- mówi, całując mnie w czoło.
- Mamo, nie jestem już dzieckiem.- odpowiadam, wysiadając z samochodu.
- Dla mnie zawsze będziesz moją małą córeczką. Pa pa.- macha mi i odjeżdża.
Dobrze, że o tej godzinie jest jeszcze mało ludzi i nikt nie musiał tego oglądać. Otwieram drzwi kluczem i wchodzę do środka. Od razu biorę się do pracy, nim klienci wejdą.
***
Pomimo tego, jak bardzo nienawidziłam wcześnie wstawać, cieszę się, że tu przyszłam, lubiłam tutaj pracować. To miejsce ma swój klimat. Pani Rose dodała nowe oświetlenie lokalu. Na suficie rozmieszczone są różnej wielkości białe światełka, które wyglądają jak gwiazdy. Lubię obserwować ludzi, którzy tu przychodzą. Wiem, brzmi przerażająco. Każdy jest różny i każdy ma inną historię za sobą. Jedni przychodzą tu odpocząć drudzy, aby spędzić czas z rodziną a jeszcze inni przychodzą z drugimi połówkami. Miłość. Wydają się tacy szczęśliwi, kiedy trzymają się za ręce i opowiadają sobie, jak minął im dzień. Pomyśleć, że moje życie ponad rok temu też tak wyglądało, ale mojemu "chłopakowi" szybko się znudziło i postanowił znaleźć sobie nowe atrakcje a dokładniej atrakcyjną brunetkę. Cóż, jego strata.
Mimo tego, że dzisiaj kawiarnia była otwarta wcześniej, to zamykam ją o tej samej godzinie co zawsze. Pani Rose wprowadziła nowe godziny otwarcia, ale tylko w poniedziałek, aby umilić innym ten dzień. Dorobiła mi klucze, ponieważ stwierdziła, że ufa mi na, tyle że może mi je powierzyć. Jest już osobą starszą i czasami są takie dni, w które prosi mnie telefonicznie, abym to ja zajęła się kawiarnią.
Zostało dwadzieścia minut do zamknięcia. Ruch jest już dość mały, więc zaczynam powoli zabezpieczać ciasta i inne przysmaki. Nagle czuję wibracje, co sugeruje, że dostałam wiadomość.
od: Evan <3
Zaraz u ciebie będę. Muszę ci coś powiedzieć.Czemu nie napisze mi tego od razu?
do: Evan <3
Gdzie jesteś? Wiesz dobrze, że teraz będę cały czas się zastanawia, o co ci chodzi.Ten jednak już nic nie odpisuje, więc powracam do wykonywania wcześniejszej czynności. Para staruszków miło się ze mną żegna co oznacza, że nie ma już klientów.
Wybija już równa dziewiętnasta. Słyszę dziwięk dzownka, ktoś przekroczył próg kawiarni. Nie podnosząc wzroku, mówię:
- Przepraszam, ale już zamykamy.
Kiedy nie słyszę odpowiedzi decyduje się, podnieść wzrok, a kiedy to robię o mało nie upuszczam tacy z muffinkami.
Ja mam chyba jakieś omamy. I dopiero wtedy do mnie dociera, co Evan chciał mi osobiście przekazać.
-Witaj siostrzyczko, tęskniłaś?
Elliot.