Od trzech dni, jest już zimowa przerwa świąteczna. Evan wyjechał wczoraj z rodzicami. Będziemy widzieć się dopiero po sylwestrze, nad czym szczerze ubolewam, ale są jeszcze telefony, więc jakoś to przetrwamy. Rodzice zgodzili się, aby Elliot wraz z Alyssą odwiedzili nas w święta. Jestem niezmiernie szczęśliwa z tego powodu. Pomału z bratem odbudujemy naszą relację i myślę, że z każdym kolejnym dniem jesteśmy bliżej, aby osiągnąć właśnie ten cel, chociaż początki wcale nie były łatwe. Od kilku dni wszystko zaczyna się układać i wierzę, że dalej tak będzie.
Przemierzam ulice Corwen, obserwując ludzi, który pochłonięci są świątecznymi pracami. Nakładam czapkę na głowę, bo znowu zaczyna padać śnieg. Opatulam się bardziej szalikiem i idę w strony kamienicy Watsona. Oczywiście, że złamałam obietnice i nadal się z nim spotykam. Do tego co chwilę wymieniamy wiadomości, a wtedy kiedy nie możemy się zobaczyć, to dzwonimy do siebie. Nasz kontakt uległ poprawie, a Evan nadal uważa, że igram z ogniem.
Bo tak było, igrałam z ogniem, aż w końcu całkowicie zgasłam.
Pukam kilkukrotnie do drzwi, a po chwili brunet otwiera drzwi.
- Cześć.- mówię, wchodząc do środka.
- Cześć.- odpowiada, widzę, że dzisiaj chyba źle trafiłam, bo nie ma dobrego nastroju.
Podążam za nim do salonu i wtedy już wiem, że miałam całkowitą rację. Butelki po najróżniejszych alkoholach, znajdują się na stoliku oraz na podłodze.
- Chcesz coś do picia?
- Sam to wszystko wypiłeś?- pytam, ignorując jego słowa.
- Tak i co w tym dziwnego.- przewraca oczami i siada na kanapie.
- Jest trzysnasta, resztę sam się domyśl.- mówię i idę do kuchni po worek, aby posprzątać ten bałagan.
Wracam, a brunet niewzruszony leży na kanapie i gra na konsoli. Zaczynam wrzucać do worka butelki i jest tego sporo. Jak on jeszcze po takiej ilości się trzyma, ja już dawno zaczęłabym robić jakieś głupoty albo spać jak zabita.
- Co się stało?- mówię, zasłaniając telewizor.
- Nie widzisz, że gram? Odsuń się.- odpowiada, a na moje wargi wkrada się uśmiech.
- Sam tego chciałeś.- podchodzę do konsoli, a następnie wciskam guzik, który sprawia, że ekran staje się czarny.
- Coś ty zrobiła?!- mówi przez zaciśnięte zęby, a ja siadam zadowolona z siebie na fotelu.
- Jak byś odpowiedział na pytanie, nic by się nie wydarzyło.- wzruszam ramionami, brunet wstaje z kanapy i chce już coś powiedzieć, ale przerywa mu dźwięk telefonu. Odbiera telefon i oddala się na kilka metrów.
- Kiedy zrozumiesz, że ona mnie nie obchodzi?!- mówi podniesionym tonem, a ja zastanawiam się czy nie jest za późno na ucieczkę.
- Mam ją gdzieś. Wiesz jaki jest dzisiaj dzień, więc nie zaprzątaj mi głowy głupotami.- kończy połączenie, a następnie podchodzi do stolika, bierze do połowy pustą butelkę i wypija resztę.
Nic nie mówię i obserwuje jego poczynania. Wiem, że w każdej chwili może wybuchnąć, a ja nie jest na to gotowa.
- Dzisiaj jest rocznica ich śmierci.- mówi tylko, a do mnie zaczyna docierać jak musi się teraz czuć.- A do tego moja ukochana, narzeczona przepadła.- śmieje się gorzko.- Rozumiesz? Rozpłynęła się w powietrzu.- oznajmia i rozkłada ręce nadal się śmiejąc.
Wstaje i odrazu otaczam go ramionami, aby nie czuł, że jest z tym wszystkim sam. Ten jednak nie robi nic, tylko stoi jak słup. Czasami mam wrażenie, jakby nie miał w sobie uczuć. Tak, jakby zamykał się na cały świat i nie chciał aby ktoś mógł się do niego zbliżyć. Znamy się już od pół roku, ale czuję jakby był mi obcy. Zdążyłam go polubić, ale czasami go nienawidzę. Lubię spędzać z nim czas, ale nieraz mam go już dość. To takie popieprzone.
- Pewnie uważasz, że jestem słaby.- prycha pod nosem i wyspowadza się z moich objęć.
- Nigdy tak bym nie pomyślała.- mówię, stojąc nadal przed chłopakiem.
Ten wymija mnie i idzie do sypialni. Nie mogę go zostawić, nawet kiedy widzę, że nie chce abym nadal tutaj była. Podążam za nim i zauważam, że leży już na łóżku i patrzy w stronę okna. Zajmuje wolna stronę łóżka i odwracam się do pleców chłopaka. Czasami nie potrzebne są żadne słowa, a wystarczy tylko nasza obecność. Leżymy już od pół godziny, a ja podnoszę się i zauważam, że chłopak zasnął, przykrywam go szczelniej kocem i wychodzę cicho z pomieszczenia.
Idę do salonu i zaczynam dalej sprzątać. Kiedy już prawie wszystko ogarnęłam, telefon wydaje dźwięk. To nie mój dzwonek, więc to telefon Watsona. Dźwięk powtarza się jeszcze trzy razy i wiem, że nie powinnam tego robić, ale ciekawość bierze górę i podchodzę do stolika, a następnie po upewnieniu się, że brunet nadal śpi sprawdzam powiadomienia. To trzy widamości od Jasona, czytam je i marczesze brwi. O co tu chodzi?
od: Jason
Nie rób tego.
Jeszcze nie jest za późno.
Potem będziesz tego żałował, wiesz, że jestem twoim przyjacielem i chciałem, aby to wyszło, ale ja w tym momencie odpadam.
Czytam kilkukrotnie wiadomości, po czym odkładam telefon. Może chodzi o tą Laurę, jego narzeczoną. Nie wiem. Nie powinnam tego robić. Wracam do sprzątania, a potem idę z powrotem do sypialni.
Bo miałam wątpliwości, ale one były zbyt małe.
Chłopak nadal śpi, więc kucam przy nim i dokładnie mu się przyglądam. W tym momencie zapewne wyglądam, jak jakaś psychopatka. Pogrążony w śnie, wygląda tak beztrosko. Chociaż w środku jest zniszczony, tak jak każde z nas. Wyciągam rękę i zgarniam włosy, które opadły mu na czoło. Nagle brunet otwiera oczy i wtedy nasze spojrzenia się krzyżują.
- Jeszcze jesteś.- oznajmia, zachrypniętym głosem.
- Jestem.- powtarzam i cofam rękę.
Wpatrujemy się w siebie i mam wrażenie, jakby powietrze wokół nas zgęstniało.
- Zostaniesz na noc?- wypala nagle.
Chwilę się zastanawiam i mam istny mętlik w głowie. Z jednej strony rodzice napewno się nie zgodzą ale z drugiej nie mogę zostawić go samego, kiedy nie ma teraz nikogo w okolicy. Wzdycham i wyciągam telefon z tylniej kieszeni spodni. Wybieram numer do mamy, a ona po paru sygnałach odbiera.
-Halo?
- Mamuś mam sprawę, mogłabym zostać na noc u Elliota? Alyssa właśnie piecze ciastka, a ja chciałabym jej pomóc, a potem jeszcze musi ozdobić mieszkanie i ubrać choinkę a dobrze wiemy, że Elliot się do tego nie nadaje.- kłamię.
Zauważyłam, że w ostatnim czasie okłamywanie innych wychodzi mi najlepiej. Nigdy tego nie popierałam, ale nie zrobię już nic aby to zatrzymać.
Mama śmieje się krótko i zgadza się, a ja mogę odetchnąć z ulgą. Zmienili się i razem z tatem dali mi więcej swobody. Kończę połączenie i odwracam się do chłopka, który nieustannie mi się przygląda.
- Zostanę.
***