Jest już po dwudziestej trzeciej, a ja nadal siedzę w mieszkaniu Jasona. Pojawiły się pewne komplikacje, więc musieliśmy przerwać na moment nasz wieczór filmowy. Ross dostał telefon, że w jego barze wydarzyła się jakaś bójka, przyjechała policja i zrobił się młyn, musiał tam pojechać, a że sam zdążył wypić piwo, to Evan musiał go zawieźć.
Od ich wyjścia minęło około dwudziestu minut.Wychodzę na balkon z butelką wina w ręku i od razu uderza we mnie zimne powietrze. Wcześniej wysłałam SMS-a do mamy, że nie wracam do domu na noc, ta jednak kazała mi natychmiast wracać. Zignorowałam jej wiadomość i wyłączyłam telefon. Niech mi wszyscy dadzą spokój.
Przechylam butelkę i biorę kilka porządnych łyków. Jak tak dalej pójdzie, to stanę się alkoholiczką. W sumie w ciągu godziny zdążyłam wypić już całkiem dużo. Nawet nie wiem, co jest tego przyczyną.
A może wiem, tylko podświadomie nie chce się do tego przyznać.
Podchodzę bliżej barierki i patrzę w dół. Kurwa jak tu wysoko. Powracam wzrokiem ku niebu i wypuszczam powietrze. Kiedy z kieszeni bluzy chce wyciągnąć paczkę papierosów, ktoś zaczyna pukać do drzwi, jednak ignoruje to i kontynuuje czynność. Pukanie nie ustępuje, a po chwili dołącza do tego również dzwonek. Niechętnie wchodzę do salonu, uprzednio zamykając drzwi balkonowe i kieruje się w stronę tych wejściowych.
- Jason, otwieraj. Wiem, że tam jesteś. - odzywa się głos po drugiej stronie. Głos, który doskonale znam. Głos Watsona.
Stoję przed drzwiami i bije się z myślami. Trochę wypiłam i nie chce zrobić głupoty, której będę żałować.
- Stary, weź nie żartuj. Sprawy się skomplikowały, musimy porozmawiać.- po raz kolejny słyszę jego stłumiony głos i marszczę brwi. Jakie sprawy?
Biorę wdech, a na moją twarz wkrada się pijacki uśmieszek, którego nie umiem kontrolować. Podchodzę do drzwi i przekręcam zamek.
- Ile można było czek...- nie kończy, widząc, kto przed nim kończy. Na jego twarz początkowo wkrada się zdziwienie, ale po chwili znowu przybiera maskę obojętności.- Gdzie Jason?- mówi, wchodząc do mieszkania, trącając mnie ramieniem, przez co chwieje się.
- Uważaj kurwa, jak chodzisz.
Watson prycha pod nosem i idzie do salonu, po chwili również to robię i siadam na kanapie jak najdalej jego.
- Po raz kolejny się powtórzę a ty grzecznie mi odpowiedź. Gdzie jest Ross?- pyta a ja sięgam do stolika, aby nalać kolejny kieliszek wina.
- Pojechał do baru.
- Kiedy wróci?- dalej docieka, jednak ja nie odpowiadam na jego pytanie, a przykładem wypełniony kieliszek do ust.
- O co ci chodzi?!- krzyczę, kiedy wyrywa mi naczynie.
- Z tego, co zauważyłem wystarczająco, już wypiłaś. A teraz nie zgrywaj głupiej i mi odpowiedź. - odpowiada, patrząc na mnie kpiącym wzrokiem.
- Czy ja ci wyglądam na jego sekretarkę? Nie wiem, kiedy wróci. A teraz oddaj mi ten kieliszek, nie będziesz decydował, ile mogę wypić.- prycham, ten jednak wstaje i idzie do kuchni, więc robię to, co on. Zbliża się do zlewu i uśmiecha się cynicznie, a po chwili przekręca kieliszek tak, że jego zawartość wlewa się wprost do zlewu.