Wsiadam do samochodu, gdzie Tristan czeka na mnie od dziesięciu minut. Sprawnie zapinam pas i patrzę w jego stronę.
- Co znowu?- pytam ze zmarszczonymi brwiami, lustrując chłopaka.
On również się przebrał, ma na sobie czarną bluzę oraz tego samego koloru spodnie i uwaga ma czapkę, a z pod niej wydostaje się kilka kosmyków włosów. Już od jakiegoś czasu jego włosy są dłuższe i chociaż nie jest to jakaś wielka zmiana, to wygląda jeszcze lepiej.
Najgorsze jest to, że z chęcią bym odgarnęła te włosy z czoła.
- Czekałem dwadzieścia pięć minut.- mówi naburmuszony.- Resztę sama sobie dowiedz.- dodaje, przydrzeźniając mnie.
- Nie moja wina, że woda z kranu nie chciała lecieć.- odpowiadam, wzruszając ramionami.
- Ty się ciesz, że tutaj masz jakiekolwiek dostęp do wody.- odparł, uruchamiając silnik.
- A tak poza tym to gdzie my w ogóle jesteśmy?- mówię, chociaż to pytanie powinno paść już dawno temu.
- W Scadale.- odpowiada, a moje oczy rosną z wrażenia bo kojarzę tą miejscowość.
- Przecież to jakieś pięćset kilometrów od Corwen.- uśmiecham się cwanie.- Trochę im się zejdzie, aż mnie odnajdą.
- A chcesz, żeby to zrobili?- pyta, wyjeżdżając z leśnej dróżki.
Wzruszam ramionami i patrzę w przednią szybę.
- Na chwilę obecną, nie chcę widzieć ich na oczy. Chcę po prostu odpocząć.
- Mam pomysł.- wypala nagle, a ja zaciekawiona odwracam głowę w jego stronę.- Niezależnie od tego ile tu będziemy, zapomnijmy...- odwraca głowę w moją stronę.- Zapomnijmy o wszystkich złych chwilach. Tak jakbyśmy wcale się nie znali i poznawali z każdym kolejnym dniem, bez żadnych złych emocji.
Patrzę na niego i chociaż przybieram przed nim neutralną postawę, to w rzeczywistości jestem zdziwiona skąd przyszedł mu do głowy ten pomysł. Dalszą drogę milczymy, a ja ekscytuje się otaczającym nas krajobrazem.
Chwilę później zatrzymuje się przed małym sklepikiem, wokół nie ma nikogo. Budynek jest dość przerażający, pozrywany tynk i odpadająca dachówka, raczej nie przyciąga uwagę klientów.
- Więc?- odwracam wzrok od budynku na twarz bruneta i odchrząkuje nieznacznie.
- Zgoda.- mówię podając mu dłoń, którą przyjmuje.- Bez żadnych kłótni.
- Bez przeszłości.- nadal trzyma moją dłoń, a ja patrzę w te wciągające niczym odchłań tęczówki.
Bo przyszłość już nie ma.
Wyrywam się z transu i zabieram dłoń, po czym wysiadam z samochodu, a chłopak robi to zaraz po mnie.
- Jak mam mówić szczerze, to ten widok nie zachęca.- mówię z odrazą, podchodząc bliżej sklepu.
- Nie zachęca, ale bierzesz mogła kupić to co potrzebujesz i jeszcze musimy kupić jakieś jedzenie, a Marcus specjalnie przyjechał nam otworzyć.
- Marcus? To twój kolega?- zagaduje.
- To moje miasto rodzinne. Znam tu każdy zakamarek i każdą osobę.- mówi, a ja zatrzymuje się na wpół kroku.
Właśnie tu się wychował. Tutaj przeżył największą tragedię i musiał zmagać się ze swoim losem. I właśnie takie najmniejsze detale pokazują, jak jeszcze niewystarczająco go znam. Nawet nie sądziłam, że z biegiem czasu będę chciała poznać, każdy szczegół jego życia, a teraz właśnie tego pragnę. W tym chłopaku jest coś takiego, że bez większej przyczyny chce to po prostu wiedzieć.
Otrząsam się z myśli i dalej idę za Watsonem. Ten otwiera drzwi i pozwala abym pierwsza weszła do środka, przez co unoszę lekko kąciki ust. Wchodząc od razu uderza we mnie cieplejsze powietrze, przez co rozluźniam się nieznacznie. Mimo wyglądu z zewnątrz, w środku wcale nie jest tak źle.
- No proszę, proszę.- nagle odzywa się głos zza moich pleców.- A kogo ja tu widzę.
Odwracam się, a moim oczom ukazuje się chłopak w mniej więcej wieku Watsona. A mój wzrok od razu przykuwają liczne tatuaże na jego szyi. Ma czarne włosy i kilkudniowy zarost oraz mały kolczyk w uchu. Jest dość wysoki i zbudowany.
- Przyjechałem w odwiedziny. Amber ostatnio dzwoniła i żaliła się jak to płaczesz za mną dniami i nocami. A więc o to jestem.- odpowiada Tristan, wskazując na siebie.
- Jesteś, ale z tego co widzę to nie sam.- mówi z tego co się domyślam Marcus, przenosząc wzrok na mnie.
Od razu przybieram najszczerszy uśmiech i podchodzę bliżej czarnowłosego wyciągając dłoń.
- Jestem Ellie.
Chłopak przygląda mi się wnikliwie i odpycha od framugi drzwi, a potem robi krok w moją stronę i wyciąga dłoń, przez co stres opuszcza moje ciało, bo zaczynałam czuć się dziwnie.
- Marcus.- ściska dłoń i lekko nią potrząsa.- I jesteś...?- pyta, puszczając moją rękę.
No właśnie kim naprawdę dla niego jestem. Sama tego nie wiem.
- To moja przyjaciółka.- nagle głos zabiera Tristan, widząc zapewne moje zakłopotanie na twarzy.
Chłopak zmienia diametralnie wyraz twarzy i odwraca się w stronę Watsona, uśmiechając się kpiąco.
- A już myślałem, że to twoja druga narzeczona.- cofa się za ladę, a ja zastanawiam się czy dobrze usłyszałam.- Dopiero dobiegły nas wieści, że twój ślub z Laurą nigdy nie dojdzie do skutku. A szkoda, bo już wybrałem garnitur.- przy ostatnim zdaniu robi nadąsaną minę.
Czy ja się przesłyszałam? Zerwał zaręczyny i nawet mi o tym nie wspomniał. Ciekawe kiedy to się stało...
- I tak nie było cię na liście gości, więc nie rozpaczaj.- mówi Watson, przewracając oczami, a ja postanawiam się oddalić, aby dać im przestrzeń do rozmowy.
Wybieram potrzebne mi rzeczy oraz jakieś mrożonki, aby nie umrzeć z głodu. Marcus podlicza wszystkie produkty, aż nagle z telefonu Watsona wydobywa się dźwięk, a on sam wychodzi z budynku. Powracam wzrokiem na czarnowłosego i o mało nie podskakuje, widząc jak chłopak przygląda mi się bardzo wnikliwie.
- Dam ci radę.- zaczyna niewinnie.- Nie wiem ile go znasz, ale uważaj. Czasami podaje się za kogoś, kim wcale nie jest.
Patrzę na chłopaka ze zmarszczonymi brwiami i biorę torby z lady.
- Dlaczego niby mam ci wierzyć w cokolwiek?
Ten prycha pod nosem i kieruje wzrok na Watsona, którego widać za oknem. Można zauważyć, że prowadzi emocjonującą rozmowę, kręci się ciągle w kółko i wymachuje ręką.
- Bo ja w przeciwieństwie do niego, nie jestem notorycznym kłamcą i chorym psychopatą.- mówi, a mi na jego ton głosu przechodzi nieprzyjemny dreszcz po plecach.- Zrobisz co uważasz, ale pamiętaj, że ostrzegałem.- kończy szybko, kiedy drzwi otwierają się, a ja patrzę zagubionym wzorkiem na niego.
Biorę zakupy, uprzednio płacąc i wychodzę nie siląc się na uprzejmości. Pakuje je do bagażnika, po czym zajmuję miejsce w samochodzie i czekam na Watsona. Po kilku minutach, drugie drzwi otwierają się, a Tristan zajmuje miejsce obok.
- Coś się stało?- pyta, kiedy mój wzrok skupiony jest na przedniej szybie.- Hej, spójrz na mnie.- przysuwa się bliżej mnie i umieszcza dłoń na moim policzku, a ja pod wpływem jego dotyku przenoszę wzrok na niego.- Nagadał ci coś, prawda?- kiwam delikatnie głową.- Nie przejmuj się nim. Marcus to... specyficzny gość, znam go od przedszkola. Kiedyś przyjaźnimy się we trójkę z Jasonem, ale potem wyjechałem, a zaraz po mnie zrobił to Ross, nigdy nie mógł się z tym pogodzić, że go zostawiliśmy. Więc, teraz taki jest, ma żal do nas.- opowiada, a ja próbuję wyszukać w jego oczach czy napewno mówi prawdę, wydaje się to dość logiczne, sama nie wiem. Mimo wątpliwości kiwam głową w potwierdzeniu, a ten odsuwa się, a po chwili znowu jesteśmy na ulicy.
To nas łączyło to była sieć kłamstw. Wierzyłam w każde twoje słowo, nie zależnie od tego, że miałam wątpliwości to i tak ci ufałam, bo część mnie chciała wierzyć, że mówisz prawdę, przecież po co miałbyś kłamać? Naiwność.
***