Szybko chowam kopertę między książki na komodzie i na miękkich nogach podchodzę do drzwi. Biorę głęboki wdech i je otwieram.
- Bo jeszcze pomyśle, że mnie lubisz.- kiedy wypowiadam te słowa, czuję jak cały stres ze mnie schodzi, choć wcale nie powinien, widząc osobę, która przede mną stoi.
- A ja jeszcze pomyśle, że masz tendencje do gubienia swoich rzeczy.- Watson wyciąga z kieszeni bluzy bransoletkę, którą dostałam od Evana na urodziny.- Była w samochodzie.
Ja naprawdę nie wiem, jak to robię, że zawsze, kiedy się z nim widzę, to muszę coś zgubić.
- Dziękuję.- mówię, kiedy chłopak podaje mi przedmiot.
A potem znowu następuje cisza. Bardzo męcząca cisza.
- To może wejdziesz?- widzę, że zaskoczyłam go tym pytaniem, zresztą ja sama jestem w szoku, że mu to zaproponowałam.
Jednak nic nie mówi i wchodzi do domu. Zamykam drzwi i opieram się o nie plecami, odliczając w myślach do trzech. Ja naprawdę popadam ze skrajności w skrajność. A potem się dziwię, że mną gardzi.
- Chcesz coś do picia?
On nadal się nie odzywa a tylko kręci głową na nie.
Ja już chyba nie chce być miła, możesz stąd wypierdalać?
- To może obejrzymy jakiś film?- serio?
- Skoro proponujesz.- mówi z tym denerwującym uśmiechem, a potem szybko dodaje:- W sumie to miałem kilka pomysłów, jak byśmy mogli wykorzystać ten czas i to w bardzo przyjemny sposób.
Nie. Stop.
- To ty wybierz film, a ja pójdę do kuchni zrobić popcorn.- ignoruje jego wypowiedź i idę do kuchni. Nie, przepraszam, ja biegnę a nie idę.
W co on ze mną pogrywa.
Wsypuję gotowy popcorn do miski i wracam do salonu. Tristan leży rozłożony na kanapie i jak zwykle przegląda coś w telefonie.
- To jaki wybrałeś?
- Żaden. - odpowiada tylko, nie patrząc na mnie.
- Zajebiście. Daj mi tego pilota, to sama wybiorę.- podchodzę do niego i wyciągam rękę jednak on ani drgnie.
- Rodzice pewnie są zawiedzeni, że mają taką wulgarną córkę. - i oczywiście, że nadal mnie ignoruje.
- Za to twoi pewnie są dumni z takiego syna.- i to był mój błąd, że wypowiedziałam te słowa.
Watson w ekspresowym tempie podnosi się z kanapy i staje naprzeciwko mnie.
- Nigdy więcej nie wypowiadaj się na temat moich rodziców.- mówi przez zaciśnięte zęby.- Rozumiesz? Nigdy kurwa więcej!- krzyczy, a ja aż się wzdrygam na jego ton.
- O co ci chodzi do cholery!? Sam wypowiadasz się na tematy dotyczące mojej rodziny mimo tego, że nic o mnie nie wiesz!- ten podchodzi do mnie jeszcze bliżej, ale ja cofam się, dodając już spokojniej: - Ja naprawdę nie wiem, co ci zrobiłam i dlaczego taki jesteś, ale nie musimy ciągle się kłócić. Po prostu porozmawiajmy jak normalni ludzie.
- Śmieszna jesteś.- prycha pod nosem.- Ty taka idealna chce ze mną rozmawiać i może jeszcze mnie poznać? Uwierz, że nie jedna próbowała, a uciekała z płaczem.- zatrzymuje się parę centymetrów przede mną, kiedy ja stykam się plecami z zimną ścianą.
- Myślisz, że jestem idealna?- śmieje się gorzko na jego słowa.- Spójrz tylko na mnie. Nic we mnie nie jest idealne. - mówię, dalej patrząc w niebieskie tęczówki chłopaka.- Codziennie udaje, że jest dobrze, a tak naprawdę zakładam maskę. Ja się poddałam... Już dawno temu. Czasami chce zniknąć tak jak Elliot i nigdy nie wrócić. Pozbyć się tego bólu.- mówię prawie szeptem. Nawet nie wiem, po co mu to powiedziałam.