Patrzę na Watsona i nawet nie wiem co mam powiedzieć.
- Jak to wiedzą?- mówię drżącym głosem.
- Nie wróciłaś do domu. Podobno twoja mama weszła do pokoju i na twoim biurku, była jakaś mała karteczka z adresem naszego mieszkania.- wypuszczam powietrze, które przez dłuższą chwile wstrzymywałam.
Była w moim pokoju, a co jeżeli znalazła te cholerne listy.
- Tylko, że ta kartka była ukryta, nie leżała na widoku.- i kiedy wypowiadam te słowa, zaczynam bardziej panikować.
- Uwierz, że kiedy Elliot poszedł otworzyć drzwi, a ja usłyszałam krzyk to myślałam, że dostanę zawału.- po czym dodaje, już nieco ciszej.-Jestem teraz u siebie w pokoju. Myślisz, że znalazła listy?
Odwracam się tyłem do Tristana i zaciskam lewą rękę, a po chwili czuję jak moje paznokcie wbijają się w skórę. Muszę się uspokoić.
- Są dobrze ukryte, ale i tak boje się, że natknęła się na nie. Jakim ona kurwa prawem, przeszukuje mój pokój.- mówię, jeszcze bardziej wbijając paznokcie.
- Dla mnie to też dziwne. Musisz z nimi wreszcie porozmawiać, żeby nie traktowali cię jak dziecko.
- Nawet nie wiesz ile razy próbowałam, ale oni jak zwykle wiedzą lepiej. A co z Elliotem? Jak on się trzyma?- mówię, już spokojniejszym tonem.
- Na początku był w szoku, zresztą tak samo jak ja. Twoja mama mało nie zemdlała jak go zobaczyła, a tata patrzył jakby widział ducha. Teraz ich zostawiłam samych i siedzą od dziesięciu minut. Rozmawiają w miarę opanowanym tonem, więc chyba się nie pozabijali.- kończy, a ja orientuje się, że z mojej ręki zaczynają spływać małe kropelki krwi.
- Za to mnie zabiją.- wzdycham.- Dzięki, że zadzwoniłaś, przynajmniej wiem na co mam być gotowa.
- Nie ma sprawy i nie przejmuj się tym. Nie będzie tak źle.- mówi, a ja lekko się uśmiecham.- Cześć.
Kończy połączenie, a ja nadal tkwię w takiej pozycji, a po chwili orientuje się że przecież nie jestem sama. Odwracam się, a brunet odrazu przygląda mi się wnikliwie, tak jakby chciał znać wszystkie moje sekrety.
- Co?- pytam, bez zbędnego tracenia czasu.
- Nic. Zastanawia mnie to czy gdybyś dalej kontynuowała rozmowę, nie połamała byś sobie tych paznokci.- mówi, wskazując na rękę.
Wsuwam dłoń w rękaw i odchrząkuje.
- Nie wiem, o co ci chodzi.- mówię i próbuje go wyminąć, ten jednak ma inne zamiary.
- O to mi chodzi.- odpowiada i wyciąga moją dłoń z rękawa po czym przygoda się jej.- Chodź, dam ci jakiś plaster.
- Przestań, to tylko mała ranka.- jednak po jego minie stwierdzam, że i tak nic nie ugram.- Dobrze, więc chodź.- wzdycham i wchodzę do środka.
Siadam na kanapie i czekam na bruneta, który zniknął. Po chwili ma ze sobą plaster, waciki, i chyba wodę utlenioną. Moje ulubione.
- Może szczypać.- mówi, odkręcając butelkę.
- No co ty nie powiesz geniuszu.- odpowiadam, przewracając oczami.
Kuca naprzeciwko i bierze moją dłoń, po czym przykłada wacik nasączony płynem.
- Kurwa.- syczę, przez zaciśnięte zęby.
- Było nie zachowywać się jak psychopatka. To teraz byś nie marudziła.
- Zdenerwowałam się. Czasami tak robię jak chce się uspokoić.- mówię, kiedy nakleja plaster.
- Pomaga ci to?- pyta, nadal w tej samej pozycji.