Wchodzę w głąb mieszkania, a brunet robi to zaraz za mną. Tristan zapala światło, a ono wypełnia pomieszczenie.
- Dasz mi coś do przebrania?- pytam, ściągając buty.
- Tak. Poczekaj chwilę.- mówi i wymija mnie.
Po chwili wraca z koszulką i spodenkami. Idę odrazu do łazienki i przygotowuje się do spania. Jestem wykończona tym co się działo, przez te ostatnie godziny, a to, że tyle wypiłam nie polepsza sytuacji.
Wychodzę z łazienki i od razu bez pukania wchodzę do sypialni. A tam wiedzę chłopka, który właśnie w tym momencie musi ściągać koszulkę. Nawet pod ubraniami widać było, że jest jest umięśniony, to tym bardziej bez nich wygląda to jeszcze lepiej. Owszem, kiedyś widziałam już go bez. Wtedy kiedy był w moim domu po kąpieli, ale wtedy byłam zbyt skrępowana tym, że Evan i Jason nakryli nas w tamtej sytuacji. Natomiast teraz okoliczności są bardziej sprzyjające.
- Bo ci zaraz ślina pocieknie.- mówi kpiąco, a ja wracam na ziemię.
- Wcale nie.- odpowiadam i podchodzę do łóżka i kładę się na nim .
Watson wychodzi, a ja po chwili słyszę dziwięk prysznica. Biorę telefon do ręki i sprawdzam powiadomienia. Mam setki wiadomosci na zmianę od mamy i taty. Czytam je i prycham pod nosem. Raz błagają o to abym wróciła, raz grożą a jeszcze innym razem o to, że nie mam po co wracać. Odkładam telefon z powrotem na szafkę i układam się wygodniej. Watson wraca i gasi światło po czym zajmuje miejsce obok mnie.
- Co wydarzyło się takiego, że nie chcesz wrócić do domu?- pyta, a ja kładę się na plecy i patrzę w sufit.
- To, że wcale nie liczą się z moim zdaniem. Decydują nawet o tym, że nie mogę się z tobą spotykać.- kiedy wypowiadam drugie zdanie przekręcam głowę na profil chłopka, który również leży na plecach.
- I co posłuchasz ich?- pyta, dotykając delikatnie swoim ramieniem moje. Dla niego ten ruch może być niekontrolowany i zwykły. Ja natomiast przez ten gest zaczynam się rozpraszać.
- Gdybym ich posłuchała, nie zadzwoniłbym.
- Wiesz, że ta decyzja może być jedną z twoich najgłupszych?- pyta, zachaczając palcami o moją rękę. Czyli jednak nie robi tego nieświadomie.
- Sam chciałeś spróbować jeszcze raz i zbliżyć się do mnie. Więc proszę, pozwalam ci na to, ale ostrzegam nie jest tak kolorowo.
Tej nocy popełniłam najgorszy błąd. Żałuję, że nie mogę cofnąć czasu.
- Yhm... więc i ja cię ostrzegam, bo u mnie, również nie jest za ciekawie.- mówi i obraca się w moją stronę jednak ja nadal, patrzę w sufit. Ładny sufit, taki... biały.
Jego dłoń zaczyna wędrować od moich palców po ramię, a po chwili ląduje na policzku. Odwraca moją głowę w jego stronę, a ja patrzę w tęczówki, które aż błyszczą. Zachacza kciukiem o moją dolną wargę a jego dłoń zaczyna sunąć coraz niżej, aż dociera do gumki od spodni. Łapie jego dłoń, zanim zdąży wydarzyć się cokolwiek.
- O co chodzi?- pyta, wyraźnie zdziwiony.
- Jeszcze niecałe dwie godziny temu powiedziałeś mi, że nie byłam twoją zabawką. To dlaczego teraz mnie tak traktujesz?- stwierdzam, nadal trzymając jego dłoń.
- Nie rozumiem.- mówi, a ja parskam śmiechem.
- Nie chcesz mi niczego powiedzieć? Na przykład tego, że gdzieś w innym mieście znajduje się twoja narzeczona?- pytam z wyrzutem i puszczam jego dłoń.
- Skąd ty to...?
- Jason.- przerywam mu i odwracam głowę.- Jak mam uwierzyć ci, że mnie nie wykorzystujesz, skoro wszystko na to wskazuje? A gdyby doszło do czegoś między nami? Przecież byś ją zdradził.
- Nie znasz jej, ona może robić co chce, więc ja też.- mówi, znowu tym obojętnym typowym tonem dla niego.
- Co nie zmienia faktu, że możesz zachowywać się jak pieprzony egoista. A pomyślałeś może przez sekundę, jak ja bym się czuła?- ten jednak, nic nie odpowiada.
- Oczywiście, że nie.- śmieje się gorzko i odwracam się do niego plecami.
Chłopak przysuwa się jeszcze bliżej, aż przywiera torsem do moich pleców, po czym przekłada swoją rękę przez mój brzuch.
- Zabieraj te łapska, po zaraz ci je połamie.- warczę, ale on nic sobie nie robi z moich słów.
- Ona nic dla mnie nie znaczy.- mówi po chwili ciszy, a ja z wrażenia otwieram oczy.
- To po co bierzesz z nią ślub?- pytam, niby od niechcenia.
- Bo wydaje się odpowiednia. Jest piękna i do tego ma coś w głowie. Różni się od pozostałych.
- Czasami wygląd to nie wszystko.- dopowiadam cicho, chociaż wiem, że i tak mnie słyszy.
- Wiem, że ma powodzenie u innych facetów, ale ona tym się szczyci i pozwala na to aby ją podrywali, nawet kiedy jestem obok.- mówi, a pod koniec wypowiedzi zaciska swoją rękę mocniej.
- Więc zerwij zaręczyny i poczekaj na kogoś, kogo pokochasz.
- Po pierwsze to nie jest takie proste, to wujek zapoznał mnie z Laurą i twierdzi, że to idealna partia dla mnie, a po drugie dla mnie nie ma takiego czegoś jak miłość, więc chyba nie ma na co czekać.
- Mylisz się, miłość istnieje, ale musisz po prostu spotkać na swojej drodze odpowiednią osobę i wtedy wszystko będzie jasne.- mówię z przekonaniem.
- Mówił ci ktoś kiedyś, że w nocy strasznie filozofujesz?- wypala nagle.
- Och, zamknij się i idź wreszcie spać.- odpowiadam a na moje wargi wpływa niekontrolowany, mały uśmiech.- I zabieraj tą rękę bo nie będę dwa razy się powtarzać.
- Ale mi jest tak wygodnie.- odpowiada, wzmacniając uścisk.
- A mi nie.- mówię, choć w rzeczywistości tak nie jest.
Ten odsuwa się niechętnie i wraca na swoją połowę łóżka.
- Od razu lepiej.- stwierdzam i okrywam się bardziej kołdrą.- Dobranoc
- Dobranoc.- mówi, po chwili.
Po paru minutach, kiedy już prawie zasypiam i jestem na skraju, znowu czuję jego dotyk, ale już nic nie mówiąc daje pogrążyć się snu, a po kilku sekundach słyszę szept chłopaka przy moim uchu.
- Może w innym życiu... to by się udało.- mówi, myśląc, że śpię. Jednak ja nie reaguje na jego słowa i pozwalam, aby tak uważał.
***