Nadal nie mogę pojąć, jaka byłam naiwna. Nawet po tym, jak znalazłam wszystkie dowody na to, że to od początku to byłeś ty, próbowałam wmówić sobie, że to nieprawda. Żałosne wytłumaczenie, całej tej sytuacji. Jak się późnej okazało, nie tylko ty mnie zdradziłeś, ale też i osoby na których cholernie mi zależało. A kiedy wszystkie karty zostały odkryte, nadzieja zniknęła.
Unoszę głowę i mrugam kilkukrotnie, aby przyzwyczaić oczy do światła. Od razu czuję, że moje ruchy są ograniczone. Głowa pulsuje mi niemiłosiernie, a mdłości dają o sobie znać. Po kilku minutach odzyskuję świadomość, a potem orientuje się, że jestem związana, a na ustach mam taśmę.
Rozglądam się po pomieszczeniu, ale nie mogę stwierdzić, gdzie dokładnie się znajduję. Jedynie światło jakie tu jest, pochodzi z jednej małej żarówki. Nie ma tu okien, ściany są podrapane, a w kilku miejscach można zauważyć stare graffiti.
Szarpie się kilka razy, ale to na nic, próbuje krzyczeć. Nikt mnie nie uratuje. Zostałam skazana na psychopatę. Na człowieka którego uważałam, że znam. Nie wiem nawet, dlaczego to robił. Zwodził mnie, oszukiwał i wykorzystał.
Słyszę jakieś głosy, dlatego prostuje się i patrzę w stronę drzwi, które po chwili się otwierają, a ja znowu dębieje.
- Słoneczko się obudziło.- cmoka w moją stronę, a ja krzywię się kiedy zapala kolejne światło.
Podchodzi do mnie powololnie, a na jego wargach formuje się uśmiech. Jednym ruchem zrywa taśmę z moich ust, a ja patrzę na niego wrogim spojrzeniem.
- Wypuść mnie do cholery.- syczę przez zęby, a ten odsuwa się kilka kroków dalej, aby zabrać krzesło z rogu pomieszczenia, a potem umieszcza je naprzeciwko mnie i na nim siada.
- Trochę grzeczniej.- mówi niewzruszony, a potem przysuwa się jeszcze bliżej mnie.
- Czego ty właściwie ode mnie chcesz?- pytanie to opuszcza bezwładnie moje drżące usta, kiedy kładzie rękę na moim policzku.
- Prawdę mówiąc, to nie chodzi o ciebie. Czasami musimy płacić za błędy innych, nawet trochę mi ciebie szkoda.- oznajmia, skupiając się na mojej twarzy kiedy jego kciuk ciągle gładzi skórę.- Ale przed tym wszystkim, chce żebyś wiedziała dlaczego się poświęciłeś.
Zamieram, tracę oddech, a w moich oczach zbierają się łzy. W głowie miałam tylko jedno pytanie. Dlaczego to musiało spotkać akurat mnie?
- Więc opowiem ci pewną historię o małym chłopcu, któremu odebrali wszystko, co było dla niego cenne.- zabiera rękę, która aż mnie pali i prostuje się na krześle, ale jego kolana nadal stykają się z moimi.- Jego piekło zaczęło się, kiedy miał zaledwie trzy lata. Miał kochających rodziców, ale też i rodzeństwo, bez których nie mógł żyć. Pewnego dnia rodzice wyszli na spacer z jego młodszym bratem.- opowiada, a kiedy już wiem o kim jest ta historia, z moich oczu wypływając strumienie łez.- Niestety pech chciał, że kiedy wracali już do domu, z drugiej strony ulicy jechał kierowca, który był nietrzeźwy. Wjechał w nich z taką siłą, że od razu zginęli na miejscu. Ale nie wszyscy...- przerywa na chwilę, a ja mam wrażenie jakbym miała się udusić.- Jeden z członków rodziny przeżył tylko dlatego, że jego ojciec popchnął wózek tak, że znajdował się na poboczu, daleko od całego zdarzenia. Kierowca, który spowodował całe zdarzenie, wyszedł razem ze swoim pasażerem, nie przejmując się niczym. Nie wzywając pomocy. Nagle usłyszeli głośny płacz dziecka. Podeszli bliżej, a potem jak się okazało, był to roczny chłopiec. Wiesz już o kogo może chodzić?- pyta i przybliża swoją twarz do mojej, patrząc na mnie zaciętym wzorkiem.- Odpowiedz!- krzyczy, a ja wzdrygam się i zaczynam jeszcze głośniej łkać, kręcąc powolnie głową.- Więc ci pomogę. Sprawca zdarzenia i jego pasażer byli narzeczeństwem. Thomas i Elizabeth.- mówi, a ja kręcę desperacko głową.