Rozdział 17

2.8K 76 2
                                    

Ana

Na meczu jaki rozgrywała drużyna piłki nożnej reprezentująca naszą szkołę pojawili się chyba wszyscy uczniowie i ich rodzice. Nie wiedziałam czy tak było zawsze, ale trybuny dosłownie pękały w szwach. Wszyscy krzyczeli, śpiewali jakieś piosenki i dopingowali naszą drużynę, chociaż mecz się jeszcze nie zaczął i zawodnicy nie wyszli jeszcze na murawę tylko się rozgrzewali. Dodatkowo atmosferę podgrzewało to, że chłopacy grali przeciwko znienawidzonej przez nas szkołę z którą rywalizowaliśmy dosłownie we wszystkim poczynając od sportu, a kończąc na zawodach z matematyki. Ja sama siedziałam na trybunach razem z Hannah i kilkoma dziewczynami z którymi się kolegowałyśmy bardzo blisko ławki rezerwowej. Tak jak powiedziała mi moja przyjaciółka czułam, że to był naprawdę ważny mecz. Uważnie rozejrzałam się w koło i w tłumie, kilka rzędów niżej zobaczyłam wujka Chrisa siedzącego obok ciotki Evy. Zawołałam ich naprawdę głośno, ale nie byłam w stanie przekrzyczeć gwaru. Przyglądałam im się bardzo intensywnie przez dłuższą chwilę. Najwyraźniej wszystko musiało się między nimi dobrze układać, bo wujek obejmował ciotkę jak by bał się, że ktoś mu ją odbierze. Bardzo mnie to cieszyło, bo wiedziałam, że z całą pewnością Dan musiał być naprawdę szczęśliwy. Uśmiechnęłam się sama do siebie zakładając włosy za ucho i przygryzając moją wargę.

- Ana, co ty się tak cieszysz? Zobaczyłaś jakiegoś przystojniaka i zamierzasz go dzisiaj poderwać? – Hannah wpatrywała się bardzo intensywnie w mój uśmiech

- Kilka rzędów niżej widzę rodziców Dana. – pokazałam jej palcem

- Cholera jasna, więc jednak zobaczyłaś przystojniaka. Chris Siegfried? – niedowierzała

Pokiwałam głową potwierdzając jej słowa. Dziewczyna zamarła w całkowitym bezruchu i bardzo uważnie przyglądała mu się kiedy uśmiechał się od ucha do ucha, śmiał się do swojej żony i krzyczał różne przyśpiewki razem z tłumem uczniów. Musiał chodzić już na mecze Dana, bo znał prawie wszystkie.

- Niezła z niego dupa. – wzruszyła ramionami – Szkoda, że ma żoną.

Zaśmiałam się bardzo głośno, ale jednak mój śmiech znikł gdzie w gwarze jaki nagle powstał podczas wyjścia naszej drużyny na boisko. Niezupełnie wiedziałam co się dzieje i co powinnam o tym wszystkim myśleć. Nigdy nie interesowałam się sportem, a tym bardziej piłką nożną. Kiedy wychodziła drużyna naszych przeciwników kibice gwizdali i buczeli na nich. Obie drużyny przywitały się ze sobą. Dosyć dobrze widziałam nadal rozgrzewającego się Arona. Przesunęłam mój wzrok i zobaczyłam na środku boiska z sędziami Dana, a zaraz kawałek od niego Liama. Jako, że Dan był kapitanem drużyny miał na ramieniu oznaczenie w postaci opaski. Kiedy już wszyscy się ze sobą przywitali wrócili na chwileczkę do trenera, który zapewne dawał im ostatnie niezbędne wskazówki. Kiedy tylko mecz się zaczął przyglądałam mu się z niemałym zainteresowaniem. Nawet jako laik co do tego sportu wiedziałam, że nasza drużyna jest o wiele lepsza i ma nad tymi drugimi sporą przewagę. Widziałam jak Dan co chwila oddawał strzały na bramkę przeciwników robiąc tę swoją minę twardziela. Uśmiechałam się sama do siebie widząc ją, bo bardzo mi się podobała.

- Dan jest najważniejszym graczem w drużynie i to głównie dzięki niemu zawsze wygrywamy. Jest najlepszym napastnikiem od kiedy istnieje drużyna. – Hannah jak na dosyć nową osobę w naszej szkole całkiem sporo wiedziała – On i Liam rozumieją się bez słów i potrafią zdziałać cuda kiedy ze sobą współpracują. Trener nie wyobraża sobie drużyny gdyby zabrakło któregoś z nich.

W momencie kiedy dziewczyna skończyła mówić Dan strzelił bramkę. Tłum wokół nas dosłownie oszalał ze szczęścia. Wszyscy skakali, ściskali się, a nawet i całowali jak Hannah i jakiś całkowicie obcy mi chłopak. Czułam się jak bym znalazła się we właściwym miejscu, jak bym miała chodzić na wszystkie mecze naszej szkolnej drużyny do końca mojego życia. Śmiałam się, klaskałam i udawałam, że umiem szkolne przyśpiewki. Sędzia odgwizdał koniec połowy, a wszyscy chłopacy z naszej szkoły udali się do szatni gdzie mieli zapewne pogadankę z trenerem na temat tego jak grali. Postanowiłam zejść kilka rzędów niżej do mojej ciotki i wujka. Kiedy stanęłam już na równi z nimi od razu mnie zobaczyli. Ciotka Eva od razu, bez nawet najmniejszego zawahania wzięła mnie w swoje ramiona i bardzo mocno do siebie przytuliła.

Przyjaciele z dzieciństwa [zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz