Rozdział 36

1.7K 56 5
                                    

Dan

Siedziałem w salonie w moim domu i tępym wzrokiem wpatrywałem się w ścianę przede mną. Wisiało na niej zdjęcie mojej rodziny sprzed kilku lat. Byłem na nim takim beztroskim chłopcem. Przerzuciłem spojrzenie na komodę gdzie stało zdjęcie mojej i Any rodziny. Wszyscy byliśmy szeroko uśmiechnięci.

- Jesteś już gotowy? – moja mama usiadła obok mnie – Nie wydajesz się być zadowolony, że idziemy na urodziny Any do jej domu.

- Nie, nie, wcale nie chodzi mi o to. – spojrzałem na moje dłonie – Chociaż może również o to. Czuje się dziwacznie w tej całej sytuacji. Wy się przyjaźnicie ze sobą, a my nie jesteśmy już parą. Ciężko mi się z nią spotykać.

To też nie była prawda, albo chociaż nie w całości. Ciężko było mi się spotykać z dziewczyną, bo za nią naprawdę mocno tęskniłem. Chciałem znowu mieć ją w swoich ramionach, chciałem czuć jej usta na swoich i jej bliskość. Niestety nie mogło tak być. Gdybyśmy znowu zeszli się ze sobą z dziewczyną, to zarówno ona jak i ja sam męczyli byśmy się. Ja chciałem zobaczyć w niej kogoś kim już nie była. Nie zasługiwała na takie traktowanie. Szanowałem ją nie ważne jaka by nie była.

- Kiedyś przyjaźniliście się ze sobą. Nie mogli byście do tego po prostu wrócić?

- Chyba już nie. – westchnąłem całkowicie zmarnowany – Już chyba nie można tego odzyskać. Za dużo wydarzyło się pomiędzy nami.

Jak można było przyjaźnić się z kimś kogo się kochało, a z kim nie mogło się być? Nie wyobrażałem sobie takiego czegoś i byłem pewien, że nowa Ana również. Poza tym obawiałem się, że ona będzie chciała to wykorzystać aby się ze mną przespać, a ja ewidentnie nie szukałem sobie seks przyjaciółki. Prawda była taka, że ja nie umiałem jej się oprzeć. Ona dobrze o tym wiedziała i grała mi na nosie. To właśnie dlatego przyszła do mojego domu tamtej nocy. Ona chciała mnie wykorzystać, chciała się ze mną przespać. Co najgorsze ja również tego chciałem.

- Idziemy? – ojciec zszedł z góry naszego domu i uważnie na nas spojrzał – Jakieś ciężkie tematy poruszacie? Wyglądacie jak byście planowali napad na bank.

- Wymyśliłeś. – mama przewróciła oczami i wstała z sofy – Idziemy, bo się spóźnimy.

Ja już nic więcej nie dodałem. Zebrałem się i razem z moimi rodzicami poszedłem do zaparkowanego na podjeździe samochodu. Wsiadłem na tylne siedzenie i zapiąłem pas. Całą drogę rozmyślałem o tym wszystkim co działo się w moim życiu. O odmienionej Anie, o wyborze studiów związanym z piłką nożną, o Lilly. Wszystko wydawało się kotłować w mojej głowie dosłownie bez ustanku.

Nawet nie wiedziałem kiedy dojechaliśmy na miejsce. Okolica jak zawsze była całkowicie spokojna, chociaż na podjeździe stało kilka samochodów więcej niż zawsze. Wiedziałem gdzie miała się toczyć impreza, na tyłach domu w ich ogródku. Lubili robić grilla i tym razem chcieli połączyć to z urodzinami dziewczyny. Złapałem za kolorową torbę z prezentem, który kupiła moja mama. Ja sam nie miałem głowy na myślenie na ten temat. Kiedy stanęliśmy pod drzwiami wejściowymi czułem się jak by w moim gardle urosła wielka dławiąca gula. Kiedy otworzyła nam matka dziewczyny odetchnąłem na chwileczkę z nieskrywaną ulgą. Weszliśmy do środka domu, a później do ogrodu. Od razu ją zobaczyłem. Ana wyglądała wręcz niesamowicie i wiedziałem, że będzie mi bardzo ciężko oderwać od niej wzrok przez cały wieczór. Z drugiej strony nie chciałem zachowywać się jak jakiś prześladowca. Dziewczyna stała w toczeniu kilku swoich koleżanek i kolegów w tym Liama. Wydawała się naprawdę brylować. Teraz kiedy była odmieniona idealnie pasowała do tego aby być królową. Liam spostrzegł mnie jako pierwszy. Szeroko się uśmiechnął i zostawiając swoją dziewczynę zaczął iść moją stronę. Na szczęście moje rozstanie z Aną nie wpłynęło jakoś znacząco na naszą przyjaźń. Podaliśmy sobie dłonie na przywitanie dokładnie kiedy moi rodzice odeszli ode mnie i poszli do rodziców Any.

Przyjaciele z dzieciństwa [zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz