Rozdział 24

2.7K 79 2
                                    

Dan

Ten dzień stanowczo nie należał dla mnie do tych najlepszych. Wstałem bardzo wcześnie z samego rana i przez cały czas czułem się jak bym nadal znajdował się we śnie. Moje ciało działało samo bez umysłu. Może to wszystko było spowodowane lękiem. Ana miała tego dnia wizytę w szpitalu. Miała zrobić jakieś badania, a jej lekarz opłacony przez jej ojca miał stwierdzić co dalej. Cholernie się stresowałem i wkurzało mnie, że nie mogłem być razem z nią. Chciałem ją we wszystkim wspierać.

- Dan, muszę się coś ciebie zapytać.

Kiedy moja matka zatrzymała mnie przed tym jak wysiadłem z auta kiedy odwoziła mnie pod szkołę. Spojrzałem na nią całkowicie spokojnym wzrokiem. Widziałem jej oczy i stąd wiedziałem, że chciała się mnie zapytać o coś bardzo ważnego.

- Czy ty kochasz Anę? – dopiero co sam to odkryłem, a już miałem się komuś z tego zwierzać

- Tak. – odpowiedziałem jej całkowicie szczerze

- To było z mojej strony tylko formalne pytanie. Widziałam jak na nią patrzyłeś za każdym razem. – bardzo delikatnie się do mnie uśmiechnęła – Pytanie powinno raczej brzmieć czy ona o tym wie.

- Nie i chciał bym aby tak zostało.

Wcale nie chciałem zaprzątać jej głowy. Wolałem powiedzieć jej o tym wszystkim jak uspokoi się to wszystko związane z chorobą. Wcale nie chciałem aby pomyślała sobie, że robiłem to wszystko i ją kochałem tylko przez chorobę. To nie była prawda.

- Dan. – zatrzymała mnie po raz kolejny kiedy miałem właśnie wyjść – Nie wiem co powie na to wszystko William, ale ja się cieszę i to bardzo. Ana to dobra dziewczyna i wiem, że ty również będziesz dla niej dobry.

Uśmiechnąłem się do niej słabo, ale ona już nic nie powiedziała. Ona rozumiała mnie w tym wszystkim i wiedziała, że wcale nie miałem ochoty na jakąkolwiek radość. Od badań tego dnia miało naprawdę dużo zależeć. Czułem się jak bym był potłuczony i nie mogłem się na niczym skupić. Chciałem olać trening i to co robiliśmy na lekcjach, ale w szkole musiałem być. Rozumiałem, że moi rodzice chcieli odwrócić moją uwagę od tego wszystkiego co się działo.

Spokojnym krokiem poszedłem w stronę szkoły. Mijało mnie mnóstwo osób i każdy chciał się ze mną przywitać lub porozmawiać, ale ja ich wszystkich zbywałem. Ledwo przeszedłem przez drzwi szkoły, a od razu dopadł mnie Liam.

- Cześć stary. – zadowolony uśmiechał się od ucha do ucha

- Cześć. – odpowiedziałem mu udając jak najbardziej swobodnego i wyluzowanego

- Nie uwierzysz co się stało. Podeszła do mnie ta przyjaciółka twojej Any i stwierdziła, że chce się ze mną umówić. Napalałem się na nią od jakiegoś czasu, a teraz już kompletnie zwariowałem. – było w nim tyle życia kiedy do mnie mówił

Naprawdę cieszyłem się z jego radości i szczęścia, ale równie mocno chciałem się cieszyć z tego samego jeżeli chodziło o Anę. To właśnie dziewczyna wysunęła się dla mnie na prowadzenie jeżeli chodziło o moje emocje i uczucia.

- To naprawdę świetna nowina. – nie umiałem z siebie nic więcej wykrzesać

- Coś się stało? – spoglądał na mnie bardzo uważnie mrużąc przy tym oczy

Tak, Ana jest poważnie chora i tak naprawdę może umrzeć. Właśnie to się stało w moim życiu w ostatnich dniach. Chociaż bardzo chciałem mu powiedzieć, to nie zrobiłem tego. To było życie i zdrowie Any i to co komu powie było jej osobistym wyborem. Ja nie chciałem ingerować w to wszystko inaczej niż bycie przy niej i wspieranie jej we wszystkim.

Przyjaciele z dzieciństwa [zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz