Przez kilka dni siedzę w domu i się kuruje. Przez te kilka dni Sedric co dziennie do mnie przyjeżdżał, karmił, rozmawiał ze mną po czym dawaliśmy sobie ogromną rozkosz. Po wszystkim tulił mnie i czekał aż zasnę dopiero wtedy wychodził zabierając moje klucze żeby zamknąć mieszkanie.
Dzisiaj jest już poniedziałek a ja nie tylko zdrowa ale i wypoczęta wracam na zajęcia. Niestety już w drodze na uczelnię zaczepia mnie typek, którego widziałam w domu ojca Blaszki. Przeszywa mnie dreszcz i za cholerę mi się to nie podoba. Facet informuje mnie, że będzie tu czekał po moich zajęciach i mam nie kombinować. Z tego powodu na zajęciach jestem rozproszona a Eli już patrzy na mnie z podejrzeniem.
- Co jest Mel? Od rana chodzisz z głową w chmurach i to nie przez to, że jesteś zakochana, nie! Ty się czegoś boisz?!
- Nie, to przez tą chorobę, osłabiła mnie i tyle.- Wykręcam się ale nie brzmię przekonująco.
- Mam nadzieję, że mi powiesz co się dzieje. Mam nadzieję, że tata cię nie skrzywdził.- Krzywi się mówiąc to.
- Jejku nie, no pewnie, że nie, zwariowałaś.- Oburzam się.
- Cisza tam.- Burczy profesorka.
W końcu zajęcia się kończą chociaż powinnam powiedzieć, że już się kończą biorąc pod uwagę fakt, że jakiś typ czeka pod szkołą. Wolałabym z niej nie wychodzić w takim wypadku.
- No idziesz Mel?- Wała Eli widząc jak się ociągam.
- Idę, idę- mamrocze do siebie- na ciebie nie czeka bardzo zły człowiek.
- Co mówisz?
- Nic, nic. Chodź. Przyjechał po ciebie Malc?
- Nie a po ciebie tata? Kurcze ale to dziwnie brzmi.
- Nie umawialiśmy się. Dzisiaj wyjeżdża i miał jeszcze parę rzeczy do zrobienia.
- No tak zapomniałam. Malcolm też dzisiaj będzie długo w pracy, to co może wyskoczymy gdzieś razem?
- Oh, nie mogę. Muszę znać się siostrą. W ogóle muszę już lecieć. Zdzwonimy się Eli. Pa.- Dałam jej buziaka w locie i rzuciłam się biegiem do wyjścia. Jednak wolę wyjść szybciej, żeby przyjaciółka nie widziała, że odjeżdżam z kolejnym nieznajomym.
Wybiegam z budynku i szybkim krokiem idę na parking. Z daleka widzę rzucający się w oczy terenowy czarny samochód i gościa opartego o jego maskę. Podchodzi do mnie w razie gdybym chciała zmienić kierunek marszu.
- Cieszę się, że nie musiałem cię szukać. Wsiadaj.
Nic nie mówię. Nie pytam bo wiem, że i tak niczego się nie dowiem. Podjeżdżamy pod willę rodziców Blaszki. Czekam aż facet mi otworzy a gdy to robi wychodzę. Prowadzi mnie do drzwi po czym wchodzimy do domu.
- Szefie to tak dziewczyna.
- Ah, rzeczywiście. Mój syn czeka.- Nawet na mnie nie patrzy więc chyba po zapachu wyczuł, że to ja.- Zaprowadź ją do niego.
Idziemy na piętro. Typ puka po czym otwiera mi drzwi i wpycha do środka. Zamyka za mną a ja patrzę na wielkie łóżko gdzie leży Blaszka.
- Jesteś.- Warknął.
- Tylko nie wiem czemu?
- Pora, żebyś na prawdę zaczęła odpracowywać dług brata. Dowiesz się dla mnie kto jest kretem i kto nas podpierdala. Nie obchodzi mnie to jak to zrobisz ale masz to zrobić. Ten wypadek to też nie był przypadek.
- Ktoś celowo chciał zrobić ci krzywdę?
- Nie dziw się, taki jest ten świat.- Zaśmiał się nie wesoło.
- Przykro mi jednak nie sądzę, że akurat ktoś mi coś powie na ten temat.- Znowu się zaśmiał.
- Ależ oczywiście, że nie. Masz ich jakoś podejść. Możesz to zrobić nawet po przez seks nie obchodzi mnie już to. Jest kilku takich, których podejrzewam i to właśnie od nich zaczniesz.- Wyciąga z szafki nocnej listę.- No podejdź tu nie ugryzę cię.
Podchodzę i biorę ją od niego. Przeglądam listę i większość ksywek czy imion jest mi nie znana jednak bardzo dziwi mnie i nie poki imię Joe. Cholera czyli jego też podejrzewa.
- Zdziwiona, że na liście znajduje się twój kochaś?
- Serio pytasz? Żaden z was mnie nie interesuje. Do wszystkiego zostałam zmuszona.- Warczę w przypływie zdenerwowania.
- To już twoja sprawa. Masz się tym zająć a tylko spróbuj komuś powiedzieć to inaczej pogadamy...- Zagroził. Widać, że jest zdenerwowany.
- Co ci tak właściwie jest?- Zmieniam temat.
- Mam złamaną nogę w dwóch miejscach a drugą skręconą w kostce. To z tych najgorszych obrażeń, zresztą nie ważne. Zajmij się tym czym trzeba.
- Dalej nie wiem jak to zrobić. Nawet nie znam tych ludzi z listy.
- Ta lista ma się nie wydostać z poza twoich rąk. Nikt nie ma o tym wiedzieć.
- Dobra, rozumiem. Powiedz mi lepiej jak mam wykryć kapusia.
- Kapusia- Znowu się zaśmiał.- Chyba nie muszę ci mówić, żebyś upiła jednego czy drugiego i podczas seksu z nich to wyciągnęła. To chyba jasne. Tylko zajmuj się każdym z osobna.
- Nie będę z żadnym spała.
- Zacznij od Joe z nim się już bzykałaś więc będzie łatwiej.
- Zapomnij.- Warczę.
- Góra- Drze się a ja nie rozumiem, ktoś jednak wchodzi- Zabierz ją stąd.- Typ, który mnie tu przywiózł właśnie mnie stąd wyprowadza.
- Skąd wiesz, że to nie on- Pokazuje palcem na tego całego Górę ale od razu żałuję, gdy ten posyła dziwny uśmiech pomieszany z czymś jeszcze.
- Tylko na jego prośbę dalej chodzisz.- Ciarki przechodzą mnie po plecach. Nic więcej nie mówię.
Odwozi mnie na pobliski przystanek a ja nie wiem co ze sobą zrobić. Znowu znalazłam się w beznadziejnej sytuacji. Muszę pogadać z Joe ale na pewno już nie dzisiaj. Nie mam na to siły.
Wracam do domu gdy jest już wieczór jak się okazuje dosyć ciężko dojechać z przedmieścia autobusem a raczej autobusami. Kiedy jemy kolację a siostra opowiada o dzisiejszym dniu w szkole dzwoni dzwonek do drzwi. Idę otworzyć, stoi w nich Joe.
- Pogadajmy.
- Nie kozy jutro?- Pytam z nadzieją.
- Nie. To ważne. Jutro po raz kolejny udaremnimy ich transport, chce wiedzieć, że jesteś bezpieczna.
- Raczej nic nie zrobicie.- Patrzy na mnie zdziwiony.
- O czym ty mówisz?
- Może jeszcze nie wiesz ale Blaszka zaprosił mnie dzisiaj do domu swoich rodziców. Mam zadanie do wykonania a ty jesteś jego częścią.- Chyba jest w szoku.- Jesteś na jego liście podejrzanych. Mam dowiedzieć się kto jest kretem.
- Kurwa- Joe przywalił w ścianę obok mnie aż się wzdrygnęłam.
- Przepraszam- próbuje się uspokoić- Dlaczego o tym nie wiedziałem?
- Nie wiem.
- Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej.
- Bo dopiero nie dawno wróciłam do domu od niego.
- To faktycznie wszystko komplikuje. W takim razie muszę pogadać z moimi. Jeżeli on coś podejrzewa to znaczy, że jest kiepsko.
- Czemu powiedziałeś mu, że ze mną spałeś?- Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem i błyskiem w oku.
- Bo miałem na to ochotę. Chciałem go trochę podrażnić.
- Nie ważne.- Ucinam.- Co mam z tym zrobić? Bo co raz bardziej mam ochotę cię wydać.- Jego twarz tężeje.
- Nie zrobisz tego.
- Ale miałeś minę- Tym razem to ja się śmieję.- Pewnie, że nie ale nie kłam więcej, że z tobą spałam.
- Pogadam z moimi, trzeba ustalić nowy plan. Dam ci znać jutro. Muszę iść.
- Dobra. Pa. A i uważaj bo wydaje mi się, że ktoś od niego może mnie śledzić. Jakiś Góra po mnie przyjechał i mnie tam zawiózł on może mnie śledzić.
- Jest to możliwe. To ty uważaj.- Przyciąga mnie z nienacka do siebie i całuje w usta. Cholera.
- Oszalałeś!- Warczę.
- Najwyraźniej.- Odwraca się i odchodzi. Świetnie. Moje życie to jednak katastrofa.
CZYTASZ
Przyjaciółka córki.
Любовные романыLosy Mel i Sedrica nie są tak do końca pewne. Czy tych dwoje będzie razem? Czy skończy się tylko przelotnym romansem?