20. Sedric.

1.4K 47 1
                                    

Po raz kolejny stoję pod jej blokiem i po raz kolejny patrzę jak Mel wysiada z auta jakiegoś dupka. Nie wiem co ona odpierdala ale muszę ją przeprosić za to co powiedziałem. Ja praktycznie nazwałem ją dziwką. Nie wiem co we mnie wstąpiło ale przecież ona na pewno taka nie jest. A przynajmniej nie robi tego bo tak chce. Tego jestem całkiem pewny. Ten typ co był z nią wczoraj tuli ją teraz do siebie i coś jej szepcze. Kurwa co mam sobie myśleć jeżeli z kawiarni odjeżdża z jednym a do domu wraca z drugim. Wchodzą do klatki. Drzwi się za nimi zamykają. Idę pod drzwi i czekam aż zejdzie. Wczoraj byłem tak wkurwiony, że nie poczekałem. Wsiadłem do auta i odjechałem. Dzisiaj nie popełnię tego błędu. Poczekam na niego i sobie z nim porozmawiam. W końcu wychodzi a ja rzucam się na niego.
- Odpierdolcie się w końcu od Mel. Oddała wam kasę. Mogę oddać wam odsetki a wy już więcej się do niej nie zbliżycie.- Gość mnie odepchnął. Nie chciałem się bić jak jakiś gówniarz na środku ulicy dlatego nic więcej nie zrobiłem.
- Weź mnie zostaw koleś. Nic nie rozumiesz. Daj jej narazie spokój.
- Jak kurwa narazie.- Ten typ gapi się na mnie po czym kręci głową.- Daj jej trochę czasu i nie wtrącaj się bo i dla ciebie źle się to skończy. Pomyśl o córce.
- Nie próbuj mi grozić.- Warczę i chcę go odepchnąć ale on się odsuwa.
- Dobrze ci radzę odwal się narazie. Robię wszystko, żeby była tam bezpieczna.
- Ty? Kurwa jesteś z ich bandy zrobisz to co ci każą.
- Owszem ale będę też jej strzegł.- Patrzę na niego nic nie rozumiejąc.
- A kim ty kurwa jesteś.
- Tajniakiem a teraz spieprzaj bo i tak za dużo ci powiedziałem. Mam nadzieję, że nie spieprzysz mojej sprawy.- Odsuwam się od niego. Mel wpadła w niezłe bagno.- Nie spierdol tego narazisz na szwank moją operację i bezpieczeństwo Mel.
- Czy ona wie?- Pytam bo jestem tak zaskoczony, że tylko to przychodzi mi do głowy.
- Wie.- Facet wsiada do auta i odjeżdża a ja po chwili robię to samo.
Pędziłem przez miasto do siebie. Mam ochotę powiedzieć o tym Malcolmowi ale rozumiem, że nie mogę. Na szczęście mogę o tym pogadać z Mel i to właśnie do niej pojadę jutro na uczelnię.
Wybieram numer Eli.
- Skarbie macie jutro z Mel te same zajęcia?
- Hej tato. Ciebie też miło słyszeć. Nawet o 12 w nocy.- Kurwa zapomniałem jak jest już późno.
- Przepraszam, że cię obudziłem.- Słyszę śmiech Eli i Malcolma.
- Na pewno nas nie obudziłeś tatuśku.- Krzyczy do słuchawki Malc. Mam ochotę mu przywalić.
- O której jutro kończycie?
- Co się dzieje?
- Nic, muszę pogadać z Mel. Chce po nią przyjechać na uczelnię.
- Tato....- jęczy Eli.- Nie rób mi tego. Jak moi znajomi zobaczą, że przyjedziesz po Mel to zaczną gadać.
- Dobra to przyjadę po was dwie. Podrzucę cię gdzieś.
- Dzięki. Super teraz to się czuje jak piąte koło u wozu.
- Eli. To pilne. Muszę z nią pogadać. Gadałaś już z nią?
- Nie będę z nią gadać o tym jak się bzykacie.- Warczy do słuchawki.
- Przykro mi, że tego nie rozumiesz.
- Jutro o 10 mamy okienko. Przyjedź po nią. Na 11.30 musimy być znowu na zajęciach. Jutro będziemy długo a ona od razu pojedzie pewnie do pracy.
- Dobra. Dzięki.
- Nie wiem po co chcesz z nią gadać ale pamiętaj, że to moja koleżanka.
- Przyjaciółka- Poprawiam ją. Ich przyjaźń nie może się rozpaść przeze mnie.
- Pa tato.- Eli westchnęła a ja zakodowane, żeby pogadać jutro z Malcolmem.
- Pa córcia.
Kończę i znowu przyspieszam. W domu kieruje się do kuchni po wodę i do swojej sypialni. Teraz jest tu tak pusto i cicho. Nie podoba mi się to. Wolałem jak Eli tu mieszkała i jak przychodziła tu Mel. Obie rozweselały ten dom swoim śmiechem, muzyką i śpiewem.
Biorę długi prysznic. Jestem ostatnio sfrustrowany seksualnie i zaczynam od to co raz bardziej wkurzać. Nie potrafię patrzeć już na inne kobiety i mam cholerną ochotę tylko na Mel.
W końcu wychodzę i idę się położyć. Zasypiam szybko ale śpię tylko kilka godzin bo o piątej dzwoni budzik.
Poranny jogging, prysznic i śniadanie, po tych czynnościach można zacząć dzień. Jadę do pracy. W swoim biurze zastaje asystentkę. Odkłada jakieś teczki na biurko. Ma wypięte pośladki, które w dość krótkiej spódnicy prezentują się całkiem nieźle. Kręcę głową. Od braku seksu robię się nie możliwy.
- Oh witam.- Odwraca się do mnie tylko głową ale zostaje w tej samej pozycji oparta o biurko teraz zdaje sobie sprawę, że chyba robi to specjalnie.- Dobrze, że już jesteś. Mój długi łańcuszek utknął mi w szufladzie, która teraz nie chce się otworzyć.- Mam ochotę się roześmiać.
Podchodzę do niej, okrążam biurko i próbuje otworzyć szufladę ale ta faktycznie ani drgnie.
- Chyba muszę zadzwonić do konserwatora. Powinien już być w pracy. Może nam pomoże.
- Nie. Przecież rozpowie wszystkim i będę obiektem drwin.
- Nie powie.- Zaczynam się śmiać. Ona jest mądrą kobietą a nie pomyślała żeby poprostu zdjąć ten łańcuszek przez głowę albo go odpiąć zwyczajnie.- Oczywiście próbowałaś przełożyć go przez głowę?
- Co? No...no nie.- Robi się czerwona na twarzy.
- Dobra to zobaczymy czy tak się uda.- Staje nad nią. Dosłownie ma moje krocze na wysokości swoich oczu. Pochylam się i odgarniam jej włosy. Chwytam za łańcuszek i stwierdzam, że zapięcie musi być gdzieś indziej bo stylu go nie widać.
- Jakby bolało to krzycz.- Zaczynam ciągnąć za łańcuszek a wtedy słyszę znajomy głos.
- A co tu się kurwa odpierdala?
- Nic takiego. Czekaj już schodzi.- Przeciągam łańcuszek przez głowę i włosy aż zszedł cały.- Już po problemie. Idź. Zajmij się pracą a łańcuszek oddam ci jak konserwator otworzy moją szafkę.
Malc patrzy zdezorientowany a asystentka wychodzi.
- Nawet nie będę tego komentował. Nie mam czasu a muszę pogadać z tobą o Eli i Mel. Nie gadają ze sobą. Eli nawet o niej za bardzo nie wspomina. Dzisiaj jak ją zawiozłem na uczelnię to poprostu przeszła obok niej, powiedziała tylko część i poszła dalej a Mel z tego co widzę trzyma się na uboczu. Nie spotyka się z nimi tylko ciągle siedzi w pracy. Jej mama przecież ma już całkiem nie złą pracę, myśleć, że nawet lepiej płatną niż poprzednią. Mel nie musi pracować. Widać, że Eli za nią tęskni.
- Dzisiaj jadę do Mel. Może o tym też zdążę z nią pogadać ale więcej teraz zależy od Eli. To ona się wścieka.
- Wiem, stary wiem. Mam nadzieję, że jakoś się wam ułoży a Eli to zaakceptuję.
- Nam się ułoży.- Zaśmiałem się.- Przecież wiesz, że ja nie chcę się wiązać.
- Bracie sam nie wiesz czego chcesz ale ja ci mówię jeszcze zapragniesz stworzyć rodzinę.
- Przecież mam rodzinę. Ciebie i Eli. Nie wyobrażam sobie, żeby Eli miała jeszcze rodzeństwo.
- Myślę, że byłaby wspaniałą siostrą.- Klepie mnie w plecy po czym wychodzi.

Przyjaciółka córki.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz