Po tym jak Blacha odjechał Sed zaczął wypytywać kto to był i co chciał. Zbyłam go mówiąc, że to kolega ale nie wiem czy uwierzył w każdym razie oni pojechali a my zabrałyśmy się do pracy. Oczywiście znowu strasznie bałam się końca pracy. Mam nadzieję, że jednak nie przyjedzie bo coś mi się wydaje, że kolejny raz to ja się nie wywinę.
Zamykamy z Eli kawiarenkę, rozglądam się po parkingu ale widzę tylko Malcolma wysiadającego z auta. Niestety jednak po chwili na parking wjeżdża też Blacha. Kurde a już tak się ucieszyłam.
- Ooo twój facet podjechał.
- Hej Skarbie, hej Mel. Znowu przyjechał ten typ. Nie podoba mi się on. Gadałem z Sedem. Jedz z nami Mel. Wczoraj cię z nim puściłem ale dzisiaj....
- Malc dzięki, że się martwisz ale nic mi nie będzie. To mój...- patrzę na Eli- chłopak.- Mówię to akurat gdy on do nas podchodzi.
- Noo właśnie, ona jest moja więc odchrzań się od niej.- Szarpie mnie za rękę i przytula. Staram się ukryć ból.
- Eli do zobaczenia jutro na rozpoczęciu.
- Mel może jednak pojedziesz z nami?- już teraz Eli nie wydaje się taka szczęśliwa, że z kimś się umawiam.
- Słońce, dam sobie radę, nie martw się.- Całuje ją w policzek.- Udanej kolacji. Bawcie się dobrze.
Zostawiamy ich. Ten debil ciągnie mnie za sobą tak jak bym mogła mu uciec.
Wpycha mnie do auta. Nie patrzę na przyjaciół chociaż wiem, że oni mnie obserwują.
- Mam nadzieję,że nie są tacy głupi i nie pójdą za nami.
- Nie pojadą. Spieszą się na kolację.
- Wczoraj dałaś mi popalić suczko ale dzisiaj mi się nie wymkniesz. Nasz kumpel wyszedł dzisiaj z pudła. Robimy mu imprezę powitalną. Będziesz jego prezentem. Trzeba cię tylko zapakować w coś ładnego.- Mam ochotę wysiąść z pędzącego auta. Śmierć na miejscu byłaby chyba lepsza od tego co oni chcą ze mną zrobić ale kto zajmie się moją mamą i siostrą. Przecież samobójstwo nie rozwiązałoby sprawy. Zresztą kurwa już tyle razy było źle a ja się nie poddawałam za bardzo kocham życie.
- Jesteście nieźle popierdoleni.- Mówię z nową siłą do walki.
- Trzeba było mi nie uciekać. Dzisiaj będziesz grzeczną dziewczynką. Po około 30 minutach dojeżdżamy do dużego opuszczonego magazynu po raz kolejny na obrzeżach miasta. Nie podoba mi się tu na szczęście często zerkałam w lusterko i upewniałam się, że Malc za nami nie jedzie. Przynajmniej oni będą bezpieczni.
Wychodzimy z auta. Po raz kolejny jestem szarpana i ciągnięta.
- Serio musisz ubierać się w tak paskudne szmaty?!
Ten oblech prowadzi mnie do blaszanych drzwi. Otwiera je i wchodzimy do pomieszczenia. Nie wielkiego coś jak biuro. Nawet stoi zwykle biurko na którym leżą jakieś kartki.
- Tu masz rzeczy ubieraj się- bierze z pod drzwi torbę z logo jakiegoś sklepu i mi ją rzuca. Łapie i wyciągam wszystko a właściwie prawie nic. W środku jest bandażowy stanik i króciutka spódniczka.
- Rozbieraj się i załóż to. Szybko bo nasz kolega nie lubi czekać.- Patrzę na niego nie wiedząc co zrobić.- I tak dzisiaj zobaczę cię nagą. Wszyscy zobaczymy więc na co czekasz?
Odwracam się do niego tyłem i zaczynam zdejmować bluzkę. Chcę założyć ten stanik na swój ale Blacha wybucha śmiechem.
- No nie wiesz jak to się ubiera?- Podchodzi do mnie szarpie mocno za mocowanie stanika. To pod wpływem siły się rozrywa.- Tracę cierpliwość a pamiętaj, że nie tylko ja tutaj jestem. Zrzucam stanik a łzy cisną mi się do oczu. Szybko zakładam to co mi dał.
- No i pięknie a teraz chodź.- Szarpie mnie i wyprowadza z biura. Prowadzi jakimś schodami w dół a ja co raz bardziej słyszę muzykę i krzyki. W piwnicy magazynu jest dużo ludzi. Mniej więcej tyle samo facetów co kobiet. One ubrane są podobnie do mnie. Przez mojego brata dzisiaj stracę godność i prawdopodobnie zmieni mnie to już na zawsze.
- W końcu- Podchodzi do nas inny koleś, który był wtedy na przystanku.- W tych ubraniach wyglądasz o wiele lepiej- mówiąc to klepie mnie w tyłek.
Idziemy do baru. Blacha podaje mi drinka i sam też zaczyna pić. Podchodzi do nas jeszcze inny facet.
- No no a cóż to za nowa suczka?
- Jej brat wisi nam trochę kasy ale siedzi więc ona zgodziła się odrobić tą kaskę, co nie laleczko.- Mówi z kpiną Blacha. Ten facet patrzy na mnie przez chwilę po czym wybucha śmiechem.
- No z takim ciałem może uda ci się to całkiem szybko.
- Właśnie a może to polubi i zostanie z nami na dłużej.
- To co ślicznotko zatańczysz ze mną- Ten facet chce mnie złapać ale Blaszka mu nie pozwala.
- Nie. Ona jest dla Marko.
- Nie wypieprze jej pierwszy chce z nią tylko zatańczyć.- Mówi ten drugi z irytującym uśmieszkiem.
Po raz nie wiem już który jestem ciągnięta tym razem na środek parkietu.
- Z twoim bratem to prawda?- Głos faceta ewidentnie się zmienia.
- Tak. Oni mnie prześladują.
- Dobra. Uspokój się i zachowuj normalnie.- Szarpnął mną i złapał za tyłek.- Jestem przykrywką ale nie wydaj mnie. Nie mogę ci pomóc się stąd wydostać- obraca mnie- bo będę spalony ale dam ci tabletki nasenne podasz je Marko. Zaśnie i cię nie skrzywdzi.- Nie mogę w to uwierzyć. Mam ochotę krzyczeć ze szczęścia a zarazem płakać bo jeżeli to nie wypali to już po mnie i po nim pewnie też. Znowu mnie obraca i dodatkowo klepie w tyłek.
- W razie co nie wiesz kim jestem bo będzie po mnie. Za chwilę pójdziemy znowu do baru ja pójdę po tabletki a jak wrócę to ci je dam. Udawaj, że to narkotyki. Weź je do ust ale nie połykaj. One nie rozpuszczają się tak szybko. Później je rozkrusz i wrzuć do jego drinka.
Po raz kolejny robi obrót i odchyla mnie do tyłu. Odprowadza do baru i wychodzi.
- No no umiesz tańczyć. Może zatańczysz dla nas na rurze?- Wskazuje na jedną z kilku rur.
- Tak tańczyć nie umiem.- Warczę.
- Dobra chodź teraz zatańczysz ze mną.- Gdy tylko zaczyna mnie ciągnąć ten detektyw do nas podchodzi i mówi mi coś na ucho. Po czym podaje mi woreczek z tabletkami.
- Marko jest już na nią gotowy- Mówi głośniej.
- No to zatańczymy później o ile będziesz w stanie chodzić.- Zaśmiewa się Blacha.
Prowadzi mnie z powrotem do góry ale nie zatrzymujemy się na parterze tylko idziemy jeszcze wyżej i przechodzimy przez kolejne blaszane drzwi gdzie jest sporych rozmiarów pokój z kilkoma kanapami.- Weź to co on ci dał i zadbaj o naszego kumpla. Zostawia mnie samą ale tu na moje nieszczęście jest więcej ludzi. Jakaś laska robi w kącie loda jakiemuś typowi a na jednej z kanap też siedzą faceci otoczeni dziewczynami. Szukam wzrokiem kogoś, właściwie sama nie wiem kogo.
- Marko czeka tam- Jakiś facet wskazuje kolejne drzwi.
Nie mówiąc nic idę tam. Otwieram drzwi i wchodzę. Olbrzymi facet na pewno starszy ode mnie o co najmniej 20 lat, siedzi rozwalony w fotelu, jest nagi a jego fiut sterczy jakby na mnie wskazywał.
- No kolejna dziwką. Chłopcy się postarali- patrzy oblizując się obleśnie. Czuje jak wszystko podchodzi mi do gardła. I jak ja kurwa mam mu to podać. Rozglądam się w poszukiwaniu łazienki ale nie widzę żadnych więcej drzwi.
- Nie doświadczona. Takie lubię najbardziej. Można robić z wami wszystko a wy tylko krzyczycie i błagacie.
Podrywa się i chwyta mnie za nadgarstek. Woreczek z tabletkami wypada mi z ręki.
- Co to jest ptaszyno? Podzielisz się z wujaszkiem?- Bleee co kurwa? Mam ochotę wepchnąć mu to do gardła.- Nie pozwalają mi ćpać bo robię się wtedy szalony ale w końcu to mój dzień.- Bierze woreczek w podłogi i od razu wkłada sobie do ust.
- O tak, już czuję ten smak.- Popija drinkiem a ja chcę żeby się położył bo jak walnie o podłogę to ktoś może usłyszeć. Tym razem to ja go ciągnę w stronę kanapy.
- Ktoś tu ma dużą ochotę na wujaszka?- Siada a ja siadam na nim okrakiem. Przytrzymuje mnie mocno za włosy i zaczyna wpychać swój język w moje usta. Fuj mdli mnie. Jeżeli zaraz nie przestanie to zwymiotuję. Jednak on co raz bardziej opada z sił aż w końcu głowa leci mu do tyłu a on zasypia. Co ja mam teraz zrobić? Dobrze, że po raz kolejny mam przy sobie torebkę. Widzę rząd małych okienek ale czy uda mi się przez nie przejść? Przestawiam krzesło i stajenka nim a później każde okno po kolei próbuje otworzyć. Wszystkie otwierają się tylko uchylenie. Kurde co robić.
Czy jak bym wyszła normalnie to czy ktoś mnie zatrzyma? Decyduje się poczekać jeszcze trochę a wtedy jak gdyby nigdy nic wyjdę. Trochę z nudów a trochę dla nie poznaki biorę gumki, rozkładami pluje w nie aż w końcu brakuje mi śliny a w ustach robi się sucho. Rozrzucam kondomy po pokoju a jego samego układam w jak najbardziej naturalnej pozycji.
Po około godzinie wychodzę. Wcześniej rozczochrałam sobie włosy. W tym dużym pokoju są jakieś dwie dziewczyny i jeden facet ale nie zwracają na mnie uwagi. Idę na parter a tu z kolei jest pusto. Wychodzę przez te same blaszane drzwi, którymi wcześniej przyszłam. Gdy tylko jestem na zewnątrz biegnę ile sił w nogach. Nie jest jeszcze tak późno więc może uda mi się zdarzyć na autobus. Biegnę w stronę przystanku a autobus ma być za 3 minuty. Niestety już słyszę jakieś krzyki. Modlę się żeby autobus był pierwszy i tak też się dzieje a ja dosłownie wbiegam do niego. Siadam i dopiero wtedy zaczynam cicho płakać.
CZYTASZ
Przyjaciółka córki.
RomanceLosy Mel i Sedrica nie są tak do końca pewne. Czy tych dwoje będzie razem? Czy skończy się tylko przelotnym romansem?