» Rozdział 7 «

760 98 172
                                    

Maraton 3/3

Rozluźniła uścisk ich dłoni, całkowicie go dezorientując. Wyminęła go, więc podążył wzrokiem za jej krokami. Podeszła do Kamili, która rozglądała się na boki, stojąc przy barze. Nagle uśmiechnęła się szeroko, gdy Anita złapała jej ramię.

– Już chciałam wzywać policję! – Zaśmiała się. – Gdzieś ty zniknęła?

Tutaj było znacznie ciszej, przynajmniej na tyle, że można było rozmawiać bez krzyków, więc Marek słysząc rozmowę dziewczyn, po prostu zajął krzesło obok Anity. Zamówił dwa drinki, a dla siebie piwo.

– Dzięki, przystojniaku. – Kamila puściła mu oczko.

– A gdzie masz blondyna? – wtrąciła Anita.

– Myślał, że jak zatańczę z nim, a później postawi mi drinka to dam mu co zechce. Wkurzył się, rozumiesz? Powiedziałam, że nawet panie do towarzystwa biorą więcej niż czternaście złotych. Idiota...

Anita wybuchnęła śmiechem. Marek zaśmiał się, pocierając twarz. Taki był Gabriel. Nie chciał tracić czasu. Miał żonę, kochankę i kolejna kobieta nie była mu potrzebna na stałe.

– To moja kuzynka, Kamila. A to... – Zmarszczyła brwi, orientując się, że nawet nie zna jego imienia.

– Przystojniak od załatwienia pracy, pamiętam.

– Pamiętasz? – Zdziwił się, unosząc brew.

– Tatuaż. – Wskazała na jego rękę, na co Anita gwałtownie odwróciła głowę, wpatrując się w malowidło na skórze jak zaczarowana. Zwróciła na to uwagę po raz pierwszy.

– Ten smok coś oznacza? – Wróciła spojrzeniem do jego oczu. – Jak w ogóle masz na imię? Jestem Anita.

– Mar... – Kaszlnął w pięść. – Marek. – Prawie skłamał jak zwykle. Chciał powiedzieć Marcin, Marco, a nawet Marcel. Byle nigdy go nie zapamiętała i nie próbowała szukać. Jednak przed nią nie musiał się ukrywać. Nie miała być przygodą na jedną noc ani na kilka nocy. W ogóle nic ich nie będzie łączyło, więc nie musiał się martwić.

Co prawda zniknie z jej życia równie szybko, jak się pojawił, ale ona tego nie zauważy, bo nie będzie dla niej nikim znaczącym. Tak przynajmniej miał w planie.

– Mówiłeś, że nie jesteś z naszego miasta? – zapytała blondynka, a Anita z równym zaciekawieniem czekała na odpowiedź.

– Nie jestem stąd. Często tu jednak bywam.

– Praca?

– Rodzina. – Pociągnął łyk z butelki, bo nie lubił osobistych pytań. Były zbyt niebezpieczne.

– Marco! Szukałem cię. – Gabriel klepnął go w plecy. – Zmieniamy lokal.

Marek spojrzał na Anitę, jakby czekał na odpowiedź. Jednak ona puściła mu oko, pijąc duszkiem alkohol i dała się poprowadzić Kamili na parkiet. Zniknęła. Znów. Tak po prostu odeszła.

– Zostaję – odparł Gabrielowi.

– Jesteś pewny? My się zmywamy.

– Poradzę sobie. – Kiwnął mu butelką pełną piwa.

Nie poszedł za nią. Oparł się o bar, wpatrując się jak tańczy. Ciągnęło go, żeby podejść bliżej, ale postanowił tego nie robić. Lepiej było trzymać się z dala. Coś jednak nie pozwoliło mu opuścić lokalu, w którym była. Przecież miał jej pomagać z ukrycia, a ona pijąc w takim tempie mogła potrzebować pomocy. Zerknął na pozostawioną pustą szklankę i dopiero po chwili zrozumiał, że zrobiła to nie po to, by się upić. Nie można wchodzić na parkiet ze szklankami, a jednocześnie nie powinno się pozostawiać drinka w samotności, nie wypuściła go z rąk nawet na sekundę. W duchu ją poparł. Mądra dziewczyna.

Diabeł Stróż (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz