» Rozdział 18 «

527 81 201
                                    

– Znowu ty? – Igor zmarszczył brwi, krzywo patrząc na Marka. Wyprostował się, a wokół niego rozpętał się bałagan, jakby się ktoś włamał.

– Coś ty narobił?! – krzyknęła Anita, podchodząc bliżej brata. – Nie było mnie piętnaście minut! Dlaczego rozerwałeś kartony? – Niemal płakała, bo ciężko napracowali się z Markiem, żeby doprowadzić wszystko do porządku. Stała na środku pomieszczenia i wyglądała, jakby się poddała. Kolejny raz.

– Mamy do pogadania – odpowiedział jej twardo brat, z którego kipiało rozdrażnienie. – Teraz.

Marek zacisnął szczękę ze złości, ale nie zamierzał się wtrącać między rodzeństwo. Nie chciał też, żeby Igor za dużo sobie przypomniał i cokolwiek wygadał Anicie.

– Miałeś zabrać swoje rzeczy, a nie rozwalać moje – przemówiła cicho. – Teraz wyjdź, masz czas do środy.

– Nie będę gadał przy obcych. – Pociągnął Anitę za łokieć, a ona się wyszarpała. Mierzyli się spojrzeniami, jakby mieli się na siebie rzucić. Igor warknął ostrzegawczo i szarpnął ją znów, o wiele agresywniej.

Anita się potknęła, a Marek nie wytrzymał. Złapał chłopaka, pociągnął za sobą i przyszpilił go do ściany, chwytając za gardło.
– Nie szarp jej.

Tyle wystarczyło, żeby Igor zrobił wielkie oczy, a Marek wyczytał z nich, że przypomniał sobie, skąd się znają. Pokręcił ledwo zauważalnie głową, nakazując milczenie. Anita nie mogła się dowiedzieć, czym zajmuje się Marcel, nie mogła wiedzieć, że Marek nie zrobił nic, gdy ktoś bił jej brata, a nawet w tym pomagał. I nie chciał, żeby Igor wykorzystał siostrę do własnych celów. Przecież ona miała u Marcela zamieszkać... I powinna czuć się tam bezpiecznie.

Mężczyźni odsunęli się od siebie, mierząc wzrokiem. Obaj oddychali ciężko, przesuwając powoli swoje spojrzenia w stronę przestraszonej Anity, która ledwo trzymała emocje na wodzy.

– Gdzie jest biżuteria mamy? – przemówił Igor, a wraz z tym przepełnione łzami oczy dziewczyny przebrały, skapując kroplami po policzkach. – Ja pierdole, przestań płakać, oddaj mi ją i sobie pójdę.

– Mama nie miała biżuterii – wyszeptała ledwo słyszalnie.

– Nie kłam! Miała! To należy też do mnie! – Ruszył przed siebie, ale powstrzymała go dłoń Marka, popychając ponownie w stronę ściany. Igor zmrużył wściekle powieki. – Nie wtrącaj się, kurwa. To moja siostra.

– Nie wtrącam się – odpowiedział z niezwykłym opanowaniem i sztyletującym zimnem. – Pilnuję, żebyś trzymał łapy przy sobie.

– Dawno temu oddała do lombardu. Straciła pracę, a na was liczyć nie mogła... Gdybyś się interesował, to byś wiedział. – Podeszła bliżej, stając między mężczyznami. – Jeśli chcesz zabrać coś jeszcze, przyjdź jutro.

Igor oblizał usta, posyłając Markowi znaczące spojrzenie. Wyszedł, więc Anita wycofała się o kilka kroków w głąb pokoju.

– O, Boże, jaki wstyd. – Złapała się za policzki, rozmazując makijaż wraz ze łzami. – Przepraszam, że musiałeś tego słuchać. Tak mi głupio...

– On cię bije? – Stanął tuż za nią, biorąc wdech tak głęboki, że klatka piersiowa uniosła się wysoko.

– Nie.

– Przecież widziałem...

– Nie dogadujemy się, jednak nigdy mnie nie uderzył. To ja wielokrotnie dawałam mu w twarz, ale nie oddał. Co najwyżej mnie odepchnął, jeśli stałam mu na przejściu.

Diabeł Stróż (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz