» Rozdział 17 «

556 81 171
                                    

Marek najpierw po raz drugi rozpalił w piecu, później pomógł przenieść kartony do przedpokoju, układając je tak, jak prosiła Anita. Rozejrzał się pobieżnie, zauważając, że wiele rzeczy zwyczajnie zostawia. Nie pytał. Nie chciał jej ponownie rozstrajać, chociaż pytań miał tyle, że wystarczyłyby na całą noc. Widząc jej zmęczenie, odniósł kieliszki po winie i miskę z kilkoma chrupkami na dnie. Najchętniej przykryłby Anitę kołdrą i poczekał, aż zaśnie. Jednak musiała zamknąć mieszkanie. Pożegnanie wyszło odrobinę niezręcznie, bo ona po raz setny za wszystko dziękowała, a on wcale nie oczekiwał wdzięczności.

Siedząc w pociągu, patrzył jak świat nocą przesuwa się prędko za szybą. Żałował, że nie wciągnął Anity w kolejną rozmowę. Miał świetną okazję, żeby więcej się o niej dowiedzieć, poznać kolejny sekret, a wiedza o jej życiu wszystko by ułatwiła. Tylko czy nie miałby teraz wyrzutów sumienia, że wykorzystał fakt otwarcia drugiej butelki wina? Może to i lepiej, że będzie odkrywała się powoli i nabierała do niego zaufania. Najważniejsze, żeby za bardzo się do siebie nie zbliżyli.

*****

Najciszej jak potrafił wszedł do domu, ściągnął buty i odwiesił kurtkę. Potarł zmarznięte dłonie o siebie, kierując się w stronę kuchni. Stanął jak rażony, widząc przed sobą ojca. Siedział za kuchennym stołem, resztki na talerzu oznaczały, że z nudów wyjadł połowę lodówki. Mierzył go wzrokiem twardym i ostrym, czekając na wyjaśnienia, choć jeszcze nawet się nie odezwał.

– Nie śpisz? – Marek nalał sobie wody i też otworzył lodówkę, podkradając kilka pierogów, naszykowanych na jutrzejszy obiad.

– Miałeś się uczyć do pracy – odpowiedział tak, jak Marek się spodziewał, bezdyskusyjnie.

– Fabian chciał pogadać. Miał problem z jednym z zadań, które przydzieliła mu Starszyzna. – Usiadł za stołem, pochłaniając kolejno pierogi. Grał niewzruszonego jak wszyscy w tej społeczności. Rodzili się z kłamstwem na ustach.

– Dlaczego Fabian nie poszedł z tym do swojego ojca, dziadka lub brata?

– Chciał porozmawiać ze mną. – Wzruszył ramionami niby od niechcenia. – Miałem mu odmówić? Uczycie nas, że musimy się wspierać.

– Gdzie masz samochód? – Ojciec nie skończył przesłuchania.

– Wypiliśmy po dwa piwa przy rozmowie, więc zostawiłem.

– W porządku. – Wstał od stołu, zostawiając na blacie bałagan. Nie kwapił się, żeby posprzątać, ale śniadanie zechce zjeść w czystości.

Marek obejrzał się przez ramię, obserwując ojca kierującego się do swojej sypialni. Sam dziwił się swoim słowom. Gdy chciał imprezować, po prostu imprezował. Ojciec o tym wiedział. Wszyscy przymykali oczy na młodych mężczyzn, twierdząc, że muszą poznać świat wokół, a przy okazji się wyszaleć. Dlaczego więc skłamał? Podskórnie nie chciał, żeby ojciec dowiedział się o Anicie. Gdyby Marek coś do niej poczuł, zaczęliby ją obserwować... I zabroniliby mu wszelkich kontaktów.

Przełknął z ciężkością, sięgając po szklankę w wodą. Dlaczego instynktownie ją ukrywam, skoro jest tylko znajomą?

*****

Anita była ostatnią myślą, gdy kładł się spać i pierwszą, gdy się obudził, bo nawet mu się śniła. Potarł twarz, próbując doprowadzić myśli do ładu. Podniósł się z łóżka lekko zły, że nie wszystko idzie zgodnie z planem. Nie chciał już pomagać Anicie, bojąc się, że to sprowadzi na nich kłopoty. Jednocześnie nie chciał przestać się z nią spotykać.

Diabeł Stróż (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz