» Rozdział 46 «

530 85 130
                                    


Tymon po rozmowie ze Starszyzną wszedł do toalety. Na parapecie zauważył czerwoną teczkę. To nie było normalne. Wszelkie informacje powinny być strzeżone i dostępne tylko dla wybranych. Rozejrzał się pobieżnie. Nawet się schylił, żeby zajrzeć, czy nie ma nikogo w kabinie. Z mocno bijącym sercem rozchylił teczkę, bojąc się, że ktokolwiek go na tym przyłapie.
Otworzył usta, widząc jej zawartość.
– Ja pier... – Usłyszał kroki, więc szybko schował się w kabinie. Uniósł wyżej nogi, w razie gdyby ktoś chciał sprawdzić.

– Dzięki Bogu, straciłbym głowę. – Dotarł do niego głos Grabowskiego. Na szczęście wpadł, zabrał teczkę i wybiegł.

Tymon odczekał chwilę, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Jakby nigdy nic wyszedł z budynku Wspólnoty, wesoło rozmawiając z Krystianem. Wsiadł w samochód i dopiero po przejechaniu kilku kilometrów zjechał na parking pod sklepem. Wybrał numer Marka.
– Halo?

– Musimy pogadać.

– To coś ważnego? Bo wiesz...

– Jej imię zaczyna się na A.

– Jadę.

– Ja też, zadzwonię za godzinę i się gdzieś umówimy. – Rozłączył się. Napisał do żony wiadomość, że znów nie będzie go na obiedzie. I było mu z tego powodu ogromnie przykro. Nie po raz pierwszy musiał zostawić ją, żeby ratować innych. Gdyby wiedziała, na pewno by zrozumiała... Tylko że nie wiedziała.

Tymon podjechał pod umówione miejsce z dala od wścibskich oczu. Marek już tam czekał, nerwowo chodząc wokół auta. Zaatakował znajomego, zanim ten zdążył zamknąć za sobą drzwi.
– Co się stało?

– Znaleźli ją. Widziałem teczkę. W środku są jej zdjęcia i takie z tobą. Obejmujesz Anitę w sklepie, stoicie obok pluszaków i się śmiejecie, a później dajesz jej buziaka.

Marek zrobił wielkie oczy, wycofał się o krok, jakby dostał w twarz. Chociaż nie dostał w sensie fizycznym, to życie właśnie przyłożyło mu z całej siły.

– Co zamierzasz? – Tymon wpatrywał się w znajomego, zauważając, że ten zatopił się we własnych myślach. – Marco, najpierw będzie ostrzeżenie...

– Wiem. – Odezwał się w końcu. – Przyślą jej list, w którym mnie oczernią. Napiszą tam, że mam żonę i dzieci albo że jestem kryminalistą z bardzo ciężką, ohydną przeszłością... Będą mogli dać upust swojej kolorowej, chorej wyobraźni.

– I oby cię po tym zostawiła, bo drugie ostrzeżenie będzie dla ciebie. To ty dostaniesz przed twarz jej zdjęcia.

– Gnojki... – Zatoczył kolejne koło, masując skronie. – Co za gnojki... Skrzywdzą ją.

– Później nadejdzie trzecie ostrzeżenie. Odbiorą ci wszystko i na wiele tygodni zamkną...

– Wiem! – przerwał krzykiem. – Przecież wiem, nie musisz mi tego tłumaczyć.

– Chyba jednak muszę! – Tymon odbił się od auta, zbliżając się do Marka. – Bo czwartego ostrzeżenia nie będzie! Staniesz się symbolem. Będą pokazywać nam zdjęcia z nieszczęśliwego wypadku Anity, będą pokazywali nam zdjęcia załamanego ciebie, będą o tym rozpowiadać, żeby udowodnić, że zawsze wygrywają. Albo jesteś posłuszny, albo uczynią cię posłusznym. Czego oni chcą od ciebie w zamian, Marco?!

– Ślubu...

– To im to daj! Chyba że lepiej się bawisz na pogrzebach? Wszyscy dostaniemy po dupie. Ona pracuje u Wspólnoty, mieszka u Wspólnoty, chroni ją Wspólnota. Jeśli zaczną kopać to odpowiesz nie tylko ty. Nikt nie każe ci jej zostawiać!

– Ale Tymon... – Spuścił głowę. – Ja nie chcę... Ja nie mogę... Nie chcę, żeby Anita była moją kochanką, a ja później wracam do domu, do żony...

– Więc ją zostaw w spokoju. Ewentualnie zapytaj, jakie lubi kwiatki. Będę wiedział, jaki wieniec wam zamówić. Bawisz się kurwa w Romeo i Julię? Zginiecie w imię miłości? Tylko czy Anita się na to pisała? Zgodziła się cierpieć w twoje imię?!

– Możesz przestać?! – Marek buntowniczo uniósł głowę, mierząc Tymona mrocznym spojrzeniem. – Nie powiedziałem, że pozwolę ją skrzywdzić. Próbuję to tylko przetrawić. Tobie łatwo byłoby odejść od Julki?

– Nie porównuj Anity do Julki.

– Bo?

– Marco – położył dłoń na jego ramieniu – jeśli naprawdę ją kochasz, pozwól jej odejść. Ona nie jest taka jak my. Chcesz ją ochronić przed złem? Ochroń ją przed nami. Lepiej mieć złamane serce niż złamane życie. Zniszczą ją, przemielą, zgniotą, a na końcu pozbędą się balastu. Po drodze ucierpisz ty, twoja mama i Anielka. I pewnie znajdzie się jeszcze kilka ofiar. Pomyśl na przykład o Marcelu. Mnie nie zmuszą, ale jego tak. Jak on będzie się czuł, gdy dostanie rozkaz?

– Wiem, ja to wszystko wiem... – Uciekł wzrokiem gdzieś w bok. – Nie musisz mi przedstawiać tego w tak kiepskich barwach.

– Muszę. Wolę mieć czyste sumienie, że nie klepałem cię po plecach, tylko rzuciłem prawdą w twarz. Zrób z tym, co zechcesz. – Odwrócił się, chcąc wrócić do swojego samochodu, ale przystanął nagle. – Marco? – Spotkali się spojrzeniem. – To nie słabość. Trzeba mieć w sobie mnóstwo siły, żeby dobro osoby, którą kochasz, wznieść ponad własne. Podałeś jej dłoń, gdy najbardziej tego potrzebowała, ale teraz musi iść dalej sama...

– Nigdy nie będzie szła sama – odpowiedział z zawziętością, a wyraz twarzy mówił, że gotów jest wezwać wszelkie demony z dna piekieł.

Tymon potraktował go twardo, bo tak należało. Z Alfami nie warto bawić się w podchody, a jednak rozumiał. Rozumiał, co teraz czuje znajomy. Skinął powoli głową na znak zrozumienia.
– W porządku. Masz moje słowo, a wiesz, że nie rzucam obietnicami. Anita zawsze będzie pod naszymi skrzydłami, nie mając o tym zielonego pojęcia. Taki kompromis ci odpowiada?

Marek przymknął oczy, przełykając ciężko ślinę.
– Nie – odparł twardo. – Ale to jedyne, co jeszcze mogę jej dać.

– Dobra decyzja. Zmarnowałaby sobie przy tobie życie. Nigdy z nią nie zamieszkasz, nie dasz ślubu, dzieci, stabilizacji, przyszłości, wspólnych marzeń. Będziesz wpadał na jedną noc i wyjeżdżał. Ona i tak by odeszła od ciebie, Marco. W tej bajce nie ma szczęśliwego zakończenia.

Tymonowi ciężko było zostawić Marka pośrodku niczego, jednak musiał to zrobić. Chciał dać mu możliwość wyżycia się na pobliskich drzewach. Nie wiedział, czy Marek zacznie krzyczeć w niebo, kopać w oponę, czy rwać sobie włosy z głowy. Wiedział za to, że nie wyrzuci z siebie uczuć, dopóki nie zostanie sam.

Mężczyźni nie okazują słabości...
Słabi odpadają z gry, znacząc swoją ostatnią drogę śladami krwi wymieszanej ze łzami kobiet, które ich kochały. 

^^^^^^

Diabeł Stróż (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz