» Rozdział 26 «

558 82 191
                                    

Rozdział dedykowany @EdytaCe za piękną wygraną na moim FB, drugą część nagrody już sobie zanotowałam. ;) Jeśli kogoś jeszcze tam nie ma to zapraszamy, nie gryziemy, za to czasem się śmiejemy. ;) (Link w komentarzu) A teraz miłego czytania! <3

^^^^^

Zbiegł po pięciu schodkach i wyszedł z klatki. Wyminął wiatę śmietnikową, ignorując mroźny wiatr uderzający w twarz. Stanął nagle rozpoznając znajomy głos.

– Nie zgrywałbym takiego cwaniaka na twoim miejscu – wysyczał groźne Marcel do jakiejś postaci w kapturze i grubej kurtce. – Czekam na resztę i to koniec naszych interesów. Nie przychodź do mnie, bo nic nie dostaniesz. Odpierdala ci po całości.

– I kto tu zgrywa cwaniaka? – Głos był zachrypły, a świszczący wiatr zagłuszał odrobinę tonację. Marek zmarszczył brwi, próbując odgadnąć, co właściwie się dzieje. – Nie boję się ciebie, Matrysiątko.

Marcel zaśmiał się kpiąco.
– Idź ty poszukaj pomocy w jakimś zakładzie zamkniętym zanim skończysz w worku albo za kratami. Napadłeś na babcię w parku, żeby mieć kasę na ćpanie. Myślisz, że nie wiem? A później policja połączy cię ze mną. Mam dla ciebie jedną wiadomość. Oddaj resztę kasy i spierdalaj. Najlepiej na odwyk.

– Porada psychologiczna od dilera na wagę złota – odparł z przekąsem Igor. Teraz Marek był pewny, że to Igor. – Skoro dałem ci kasę to daj mi towar.

– Pierdol się. Za dużo mi wisisz. Kredyt się skończył, a procenty rosną. – Marcel odwrócił się plecami, pokazując na pożegnanie środkowy palec. – Na razie, fagasie.

– Oddawaj mój hajs! – krzyknął Igor, chcąc rzucić się na Marcela.

Marek podbiegł, ale jego pomoc była niepotrzebna. Igor w moment leżał na chodniku z kolanem wciśniętym w szyję. Marcel uśmiechnął się niczym sam szatan.
– Nie dotykaj mnie, ciulu. To ciało jest tylko dla pięknych dam.

Obaj spojrzeli na stojącego obok Marka. Marcel zszedł z Igora, a ten zaśmiał się, jakby naprawdę zaczynał tracić rozum.
– O, przyszedł dupczyciel mojej siostry.

– Co ty tu robisz? – Marcel zmarszczył czoło w zastanowieniu. – Nie dzwoniłeś, że będziesz.

Marek nie odpowiedział, obserwując podnoszącego się powoli Igora.
– Gdzie jest Anita? Dokąd ją zabraliście?

Mężczyźni równo unieśli brwi, bo nie mieli pojęcia, że Igor nie potrafi odnaleźć siostry, a ona nie powiedziała mu, gdzie aktualnie pracuje ani gdzie mieszka.

– Anita ma się dobrze... bez ciebie – odpowiedział twardo Marek.

– I pewnie bez ciebie. – Uśmiechnął się kpiąco. – Jak głośno trzasnęła drzwiami? A miałeś szansę... Chciałem się dogadać. Mówiłem, żebyś ze mną nie zadzierał.

– O czym ty mówisz? – Marek zrobił krok w przód z groźną miną.

– Ja chciałem się dogadać, to ty stałeś się agresywny.

– Chodzi ci o to na klatce?! – krzyknął ze zdziwienia. – Czego ty ode mnie oczekiwałeś?

– Trzeba było chociaż negocjować moje milczenie...

Marek spojrzał ze zdziwieniem na Marcela, a ten wzruszył ramionami z szerokim uśmiechem na twarzy.
– Może są po innym ojcu albo zebrała lepszą pulę genów.

Igor znów chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył. Osunął się po murze wiaty śmietnikowej, obrywając z kopniaka w brzuch. Marek podniósł go z powrotem, szarpiąc za kurtkę. Chciał, żeby brat Anity patrzył mu w oczy.
– Nie kupię twojej siostry. Zapamiętaj sobie, mały chuju. Ona nie jest na sprzedaż.

Diabeł Stróż (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz