Anita źle spała w nocy. Przewracała się z boku na bok, nie potrafiąc się przystosować do nowego miejsca. Kilkakrotnie łapała w dłoń telefon, mając ochotę zadzwonić do Marka. Nieważne, czy była północ, czy druga w nocy. Nie zrobiła tego jednak. Za każdym razem, gdy widziała jego zdjęcie w aplikacji, ściskało ją w brzuchu. Przypominała sobie, co wykrzyczał jej brat i nie umiała sobie z tym poradzić. Bała się. Miała zacząć wszystko od nowa, a nie pakować się w tarapaty.
Na przemian dawała sobie słowo, że jak najszybciej wyprowadzi się z mieszkania Marcela, żeby móc zacząć wszystko od nowa, odcinając się całkowicie od ludzi, którzy nie byli przykładnymi obywatelami. A później powtarzała sobie, że sama nie jest niewiniątkiem i być może nie ma prawa oceniać innych. Przecież Marek dobrze ją traktował, żaden z chłopaków nie sprawiał wrażenia, jakby chcieli zrobić jej krzywdę. Mogliby ją okraść, a przecież tego nie zrobili. Zaopiekowali się nią, chociaż prawie nic o niej nie wiedzieli.
Przymykała oczy tylko po to, żeby przegrywać i znów je otwierać, gapiąc się w sufit. Westchnęła głośno, zła na cały świat. Nie wiedziała, co począć.
Rano przeszła się między kartonami. Czuła się obco w tym mieszkaniu. Nie było w nim zbyt wiele pozytywnej energii, mimo tego, że wydawało się pięknie urządzone. Odczuwała chłód ścian, chociaż grzejniki były włączone. Brakowało tu innego rodzaju ciepła...
Wybrała muzykę, która rozbrzmiała w porządnej jakości głośnikach Marcela. Dźwięki przenikające przez skórę i nadające rytm bijącemu sercu, to jedyne, co nigdy jej nie zawiodło. Muzyka nie kłamie, nie wykorzystuje słabości, a jeśli już coś kradnie, to stres, którego i tak lepiej się pozbyć. Koi duszę, oczyszcza umysł z zagnieżdżających się wyniszczających toksyn.
Anita zamknęła oczy, wyczuwając całą sobą nawet najdrobniejsze, nakładające się na siebie dźwięki piosenki. I te główne, i te w tle, były dla niej równe ważne. Ustami bezgłośnie powtarzała słowa, a mięśnie zaczęły delikatnie poruszać się same.
Jedni krzyczą, inni coś rozwalają, jeszcze inni wyją w poduszkę. Anita zamykała się w swoim świecie, który był niemal terapią. Kochała to uczucie rodzące się w środku. Najpierw mała kulka gdzieś w mostku, która rośnie, rośnie i rośnie. Nabiera czystego, pięknego, jasnego światła, zamienia się w energię. A na końcu rozbłyskuje. Dociera do każdego zakątka. Roznosi się z niewyobrażalną szybkością, dając siłę na kolejny krok, kolejny dzień, kolejny uśmiech.
Uśmiechnęła się pod nosem z błogością, rozchyliła powieki i rozejrzała się wokół. Poczuła się lepiej, więc zabrała się za odgruzowywanie swojego życia z kartonów.
Po południu wpadła Kamila, przynosząc trochę swojej pozytywnej mocy. Nie miała wiele czasu, ale wspólnymi rękami doprowadziły mieszkanie do jako takiego porządku. Anita nosiła w sobie mnóstwo słów, tylko nie wiedziała, jak je wypowiedzieć. Za każdym razem, gdy patrzyła na kuzynkę, chcąc się zwierzyć, ponownie zamykała usta. Zrobiły sobie przerwę na kawę, gdzie Kamila zachwycała się pięknym widokiem za oknem. Widać stąd było pędzących ludzi, jadące samochody, a w oddali kolorowe jesienne korony drzew.
– Ale tu cudownie. – Westchnęła, gdy Anita przysunęła przed nią kubek wypełniony gorącym napojem.
– Całowałam Marka.
– Co? – Wyprostowała się energicznie, posyłając szeroki uśmiech. – Wiedziałam, że to w końcu się stanie. I jak było?
– Hmm... – zamyśliła się Anita. – Tak... – Westchnęła głośno. – Uff...
– Aż tak dobrze?
– Jeszcze nic nie powiedziałam...
– Właśnie. – Zaśmiała się, wystawiając w górę palec wskazujący. – Zawsze odpowiadasz ze znudzeniem: "Normalnie, a jak miało być." – Klasnęła w dłonie. – Anitka po raz pierwszy się całowała!
CZYTASZ
Diabeł Stróż (zakończona)
RomanceMarek pod wpływem chwili postanawia zawrzeć układ z Bogiem. Dusza za duszę. Pomoże komuś w zamian za cud dla siostry. Jednak dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane... Kim tak naprawdę jest mężczyzna, który nieoczekiwanie stanął na drodze Anity...