» Rozdział 19 «

598 80 259
                                    

Wasze wsparcie bardzo mi pomgło. Odblokowałam się i nie tylko skończyłam rozdział 24ty, ale napisałam też całkiem długi 25ty. W ramach wdzięczności rozdział 19, przez niektórych wyczekiwany. 😄 Tak, to wszystko przez @Oleanderka , która mnie rozśmieszyła, gdy pisałam ten rozdział, przez co bohaterowie również poprawili sobie humor. 

Mam nadzieję, że się Wam spodoba. 😘

^^^^^


Wytarł buty o wycieraczkę, nabierając głośno powietrza w płuca. Zapukał, czując się okropnie głupio. Nigdy wcześniej tego nie robił. Nie był typem faceta, który wręcza jakiekolwiek dziewczynie kwiatki. Nie licząc koleżanek w klasie lub nauczycielek, gdy nadchodził dzień kobiet, ale to nie miało żadnego znaczenia.

– Wróciłem. – Uśmiechnął się szeroko, gdy otworzyła drzwi. Już poprawiła makijaż i znów wyglądała, jakby zamierzała rzucić na niego urok. Wyciągnął przed siebie czerwoną różę ze srebrną, błyszczącą wstążką, odnosząc wrażenie, że znów ma piętnaście lat. – Chciałem poprawić ci humor, ale stokrotek nie mieli.

– Dziękuję. Jest naprawdę piękna. – Zaśmiała się słodko, odbierając kwiat. Przesunęła się w bok, żeby mógł wejść do środka. – Przepraszam cię po raz kolejny za tamtą scenę. Chciałabym zrobić na tobie dobre wrażenie i nie bardzo mi wychodzi.

Wbił w nią swój wzrok, a serce zwolniło, nabierając siły uderzenia.
CHCIAŁABYM – bum – DOBRE – bum – WRAŻENIE – bumpowtarzał jego mózg, będący w spisku z sercem. Marek oblizał usta, udając, że wcale nie odebrał tego w taki sposób. Nieważne, jak bardzo próbował się okłamywać. Fakt, że w niej też się coś tliło, dodawał mu skrzydeł.

Weszli w głąb mieszkania. Anita z powodu spakowanych już wazonów musiała umieścić różę w słoiku po sałatce. Całe pomieszczenie wypełniło się zapachem pieczonego kurczaka i smażonych frytek. Pochyliła się, otwierając piekarnik. Marek usiadł sobie. Nic nie mógł poradzić na to, że wzrok przykleił do jej pośladków, dlatego odwrócił głowę w bok.

– Proszę bardzo. Kuchnia u Anity. Sałatka ze słoika, frytki z paczki i kurczaczek. Chociaż to ostatnie zrobiłam sama. – Postawiła przed nim naczynie żaroodporne.

– Pachnie cudnie.

– Cieszę się. – Dołożyła obok miskę wypełnioną frytkami i zabrali się za jedzenie.

Po kilku kęsach Marek wypił do połowy szklankę wody i odkaszlnął w pięść.

– Jak ci smakuje?

– Pyszne skrzydełka – zapewnił, ponownie odchrząkując.

– Nieprawda, wypala ryj.

Podniósł gwałtownie spojrzenie, a Anita roześmiała się głośno, sama sięgając po wodę.
– Chyba trochę przesadziłaś z ostrą papryką – przyznał w końcu szczerze. – Dobrze, że mamy frytki do zagryzania.

– To pieprz cayenne i sypnęłam nim jak zwykłą papryką. Pomyliłam przyprawy, ale nie wiedziałam, że będzie aż takie ostre. – Mrugnęła do niego okiem. – Możesz zjeść same frytki, nie obrażę się.

– Chyba się spociłem. – Wytarł dłonie w ręcznik papierowy i przeciągnął bluzę przez głowę, na co znowu promiennie się zaśmiała, ale po chwili spoważniała. Niemal z namaszczeniem sunęła wzrokiem po całej długości ręki. Szyja smoka owijała skórę niczym bluszcz. I było w tym tak wiele detali, że nie potrafiła odkleić wzorku. Po raz pierwszy widziała ten tatuaż w pełnym świetle. Pysk znajdował się na boku dłoni, ale nie zdążyła mu się przyjrzeć, bo Marek ponownie sięgnął po widelec.

Diabeł Stróż (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz