» Rozdział 29 «

576 80 202
                                    


Dziś rozdział dedykuję @Gosiaqs, która dzielnie walczyła o nagrodę: "Rozdział na żądanie" i dedykację.  Już obmyślam kolejną zagadkę i mam nadzieję, że będziemy się bawić tak świetnie, jak ostatnio. Jeśli ktoś chce się do nas przyłączyć, to zapraszamy! 

^^^^^



Dziewczyny nie mogły doczekać się soboty. Podobnie było z chłopakami, chociaż każdy z nich cieszył się na ten wieczór z innych powodów. Anita dzień w dzień zmieniała zdanie co do tego, w co się ubierze. Kamila była w szoku, że Marek pomyślał też o niej, a Marek każdego wieczoru przed pójściem spać wyobrażał sobie tę noc w najmniejszych szczegółach. Tym razem Anita będzie z nim, cały czas obok, będą razem tańczyć, szaleć, śmiać się i pić. Ekscytacja i podniecenie wywołane oczekiwaniem sprawiały, że ciężko było mu zasnąć.

Jednak i tak pamiętał o włączeniu budzika dziesięć minut przed budzikiem Anity. Chciał być pierwszą myślą, gdy otworzy oczy, więc co rano wysyłał do niej miłe słowa. Wszystkie gesty, wymieniane wiadomości, wieczorne rozmowy przez telefon, zaczynały tworzyć między nimi naturalną więź. Wzajemnie stali się dla siebie codziennością, chociaż nie mieli pojęcia, kiedy to się stało.

Marek opowiadał Anicie o sobie tyle, ile mógł. A jednak wiedziała o nim więcej niż niejedna z wiele bliższych mu osób, która znała całą prawdę. Dziewczynę interesowało to, jakie lubi filmy, książki, który sport sprawia mu najwięcej radości. Potrafili dyskutować nawet o smakach pączków. I tak Anita dowiedziała się, że Marek stawia na tradycję, czyli marmoladę i lukier, a Anita na nadzienie adwokatowe oblane czekoladą. Za to oboje nie lubili kokosowej posypki, uznali, że to profanacja pączusiowa.

Świetnie spędzało im się razem czas. Nawet na odległość. Zbliżało ich to do siebie. Dawali sobie wzajemnie radość, szczęście, uśmiech i ciepło w mroźne dni. A to najpiękniejsze, co można dać drugiemu człowiekowi.

*****

W końcu nadszedł tak bardzo wyczekany dzień. Rozległo się pukanie do drzwi. Anita spojrzała odruchowo na zegarek. Jeśli to Marek, to był za wcześnie. Ona stała w bieliźnie, a Kamila suszyła w łazience włosy. Niewiele myśląc, chwyciła szlafrok i poszła sprawdzić. To jednak był on.

– Chodź, nie jesteśmy gotowe. – Kiwnęła głową, żeby wszedł.

– Jak to kobiety. – Uśmiechnął się po nosem, nonszalancko przekraczając próg.

– Wiesz, jak wiele kobieta potrafi zrobić w dwadzieścia minut? – Posłała mu niby oburzone spojrzenie, które przybierało na sile wraz z jego walką. Wyglądał, jakby nie wiedział, czy powiedzieć, to co przyszło mu do głowy, czy jednak lepiej ugryźć się w język.

– Wiem. – Odchrząknął, patrząc gdzieś w bok, nadal walcząc z wybuchem śmiechu.

– Idź na kanapę. – Przeszła do salonu, który wyglądał jak pobojowisko. Wszędzie walały się cichy, buty i kosmetyki. – Wybacz bałagan, myślałam, że zdążę to szybko ogarnąć zanim przyjedziesz.

– Widzę niezła rewia mody tu była. – Usiadł wygodnie, a uśmieszek nie schodził mu z twarzy.

– Zaraz wracam. – Zebrała wszystkie ubrania w jedną kupę i wyniosła ze sobą.

Marek pokręcił głową i skupił się na telewizorze, z którego rozbrzmiewała muzyka. Wyciągnął telefon z kieszeni i odpisał Marcelowi, a później przeglądał media społecznościowe. Usłyszał ruch w mieszkaniu, ale nie przywiązywał do tego uwagi, w końcu dziewczyny szykowały się do wyjścia.

Diabeł Stróż (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz