» Rozdział 3 «

884 105 156
                                    

Do domu kuzyna Marek wrócił późno, a już z samego rana wyszedł, nie chcąc nikomu przeszkadzać. Po raz pierwszy tak źle się czuł w obecności rodziny. Nie potrafił wyluzować, śmiać się i dobrze bawić. Miał wrażenie, że jakaś smoła wniknęła w jego duszę i serce. Pożerała go i krępowała naturalne odruchy. Najlepiej zamknąłby się w jakiejś samotni. Jednak życie toczyło się dalej...

Najpierw pojechał na kolejne spotkanie. Dziś miało być już po wszystkim. Z jednej strony się cieszył, że wraca w rodzinne strony. Z drugiej nie potrafił pozbyć się odczucia, że nie wypełnił misji, którą sobie założył. Nie poszło tak łatwo, jakby chciał. Wrzucał pieniądze bezdomnym i do puszek przy kasach w sklepie, ale to nie pomagało na ciężar w środku. To wciąż nie było to, co powinien zrobić.

Wrócił na obiad, trochę zmuszając się do spędzenia czasu z rodziną. Naprawdę nie chciał nikogo urazić. Dał znać ojcu, że wszystko załatwił, tak jak mu kazano, po czym przysiadł na kanapie obok dzieciaków, które oglądały bajkę. Uciekł gdzieś myślami, a postacie z telewizora czasem wybudzały go z transu. Jedno z dzieci zaproponowało wspólną grę planszową, a on przytaknął z uśmiechem, chociaż w ogóle nie miał na to ochoty. Mógł się poświęcić przez te ostatnie godziny.

Specjalnie pozostawał swoim pionkiem na szarym końcu, żeby pozwolić młodszym wygrać. Nagle dzieciaki zapatrzyły się w ekran telewizora.

– Wujek patrz, teraz najlepsze!

Odwrócił głowę, mimo że nawet nie wiedział, o czym jest bajka. Przyglądał się animowanej scenie opowiadającej o tym, że dobro jest doceniane tylko wtedy, gdy płynie prosto z czystego serca. Dziewczynka uratowała przyjaciela prawie poświęcając siebie. A później żyli długo i szczęśliwie.

– Mhm – Uśmiechnął się do dzieciaków. – I jaki z tego morał?

– Dobre uczynki liczą się tylko wtedy, gdy nie chcemy nic w zamian. Robimy coś, bo naprawdę chcemy pomóc. – Dumna z siebie pięciolatka, patrzyła prosto w oczy wujka.

– I trzeba mieć czyste serce! – dodał chłopiec.

– Tak, to prawda. – Przytaknął dzieciom, a później spojrzał na swojego uśmiechniętego kuzyna. – To ja się raczej nie zaliczam do ludzi o czystym sercu.

– Nie łudź się. – Zaśmiał się w odpowiedzi kuzyn.

Pożegnał się z bliskimi, dziękując za gościnę i ruszył do samochodu z niewielką torbą zarzuconą na ramię. Postanowił zrobić sobie ostatni postój przed podróżą, zatrzymując się w jednym z lokali na kawę i przekąskę. Jakoś nie umiał wyjechać z miasta. Nie zdołał odnaleźć osoby, której mógłby pomóc, co bardzo go męczyło.

Zajął stolik w rogu, żeby nie rzucać się w oczy. Złożył zamówienie, patrząc w kartę. Ledwo zerknął na dziewczynę spisującą wszystko w notesie. Odłożył menu i patrzył przez okno, obserwując okolicę. Nigdy tu nie mieszkał, a i tak znał to miasto bardzo dobrze. Przyjeżdżał tutaj odkąd pamiętał. Zresztą nie tylko tutaj. Wiele było takich miast, do których był wzywany, żeby załatwić najpilniejsze sprawy. Tutaj jednak było inaczej, mieszkali w nim ludzie, których szczerze lubił. Często wyskakiwali wieczorami na wspólne piwo lub imprezę. Jednak nie tym razem. Wszyscy byli zbyt zajęci, żeby znaleźć dla niego czas.

– Hej, Anitka! – Do lokalu wpadła blondynka, dość donośnie informując o swoim przybyciu. Marek nie przepadał za tak głośnymi kobietami, ale trzeba przyznać, że nie sposób takich nie zauważyć. Dziewczyna stojąca za kasą uśmiechnęła się na wpół smutno, wpół wesoło, odpowiadając na przywitanie znacznie ciszej. Blondynka oparła się o blat, nadstawiając policzek, żeby dostać buziaka.

Diabeł Stróż (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz