» Rozdział 49 «

528 85 183
                                    

Anita zauważyła na stole paczuszkę i kopertę. Weszła do salonu, usiadła na kanapie i w pierwszej kolejności otworzyła list, który z każdym słowem, coraz bardziej wbijał ją w miękkie siedzenie.

Anitko...

Zdaję sobie sprawę, że mnie znienawidzisz i nie, nie przychodzi mi to łatwo. To pewnie egoistyczne, ale mam nadzieję, że z czasem jednak mi wybaczysz i będziesz dobrze wspominać.

Powinienem przepraszać i bardzo przepraszam, że tak to wszystko się skończyło. Jednak byłbym kłamcą, gdybym napisał, że żałuję, że się zaczęło. Wolę więc podziękować.

Dziękuję, że pojawiłaś się w moim życiu, bo to była dla mnie niezwykła lekcja. Nauczyłaś mnie czegoś wyjątkowego. Uczuć. Zakochałem się w Tobie wbrew wszystkim regułom i zasadom. I chociaż nie mogę Ci niczego wyjaśnić, fakt, że odchodzę jest wyrazem tego, jak bardzo Cię kocham. Nie podejrzewałbym się o takie poświęcenie dla kobiety. Musiałem zrezygnować z Ciebie, a tym samym z samego siebie, żebyś mogła jeszcze zaznać szczęścia.

Nie ja jestem tym szczęściem, wierz mi. Sprowadziłbym na Ciebie mnóstwo kłopotów. Byłbym Twoim smutkiem, wyrzeczeniem, poświęceniem, a z czasem swego rodzaju więzieniem. Właśnie oddaję Ci wolność i proszę, spożytkuj ją dobrze.

Zrobisz, co zechcesz, bo na tym właśnie polega wolność. Jednak proszę z całych sił, nie rób głupot. Nie myśl, że nie jesteś ważna, bo jesteś. Nie myśl, że czegoś Ci brak, bo to nieprawda. Nie obwiniaj siebie i nie szukaj wytłumaczenia, bo go nie znajdziesz. To nie z Tobą jest problem, a ze mną.

Mam nadzieję, że ty też wyciągniesz z naszej krótkiej znajomości jakąś lekcję. Zrozumiesz, że musiał być jakiś powód, przez który nasze drogi się przecięły. Jednak to już koniec. Musimy się zatrzymać przed wielkim znakiem STOP, bo jeszcze krok i spadniemy w przepaść.

Wiem, że jesteś sentymentalna, dlatego zostawiłem Ci prezent. Nie wyrzucaj go, nawet jeśli aktualnie nie masz ochoty na niego patrzeć. Chciałbym, żeby część mnie z Tobą została, bo ty ze mną zostaniesz.

Nie czekaj na mnie, bo ja nie wrócę. Ale zawsze będę gdzieś obok.

A ty żyj z całych sił, proszę...

Kocham Cię.

M.

Drżącą dłonią, odłożyła kartkę na bok i przetarła wilgotne od łez policzki. Zostawił ją. Każdy ją w końcu zostawia. Tylko to właśnie kłębiło się w jej myślach. Powtarzała sobie na przemian, jaka jest beznadziejna, nic niewarta, małoważna. A do tego tak bardzo naiwna! Na pewno miał kogoś, a ona była tylko jego zabawą na kilka tygodni. Wyszalał się i zwiał.

Wraz z mijającymi minutami żal do samej siebie przeradzał się w złość na niego. Gnojek, dupek, palant... – wyzywała go w myślach, szukając swojego telefonu. Zamierzała wyrzucić z siebie najgorsze słowa wprost do słuchawki.
Na nic to. Połączenie odrzucało, wiadomości na WhatsApp nie docierały, zniknęły jego zdjęcia, a profilu na FB nie udało się odnaleźć. W końcu do niej dotarło. Zablokował ją. Wszędzie.

Krzyknęła w przestrzeń, rzucając telefon na łóżko. W tym momencie miała ochotę rzucić się z pięściami na Marka, ale nie mogła. Uciekł, jak tchórz. Prezentu nie otworzyła. Wrzuciła go z wściekłością na dno szafy. A później zostało jej tylko jedno... Zakopała się pod kołdrą, dając upust emocjom. Szlochała w poduszkę...

Nikt nie kochał jej wystarczająco, nikt...

*****

Marek zaparkował przed domem, czując na sobie wzrok ojca, chociaż nigdzie go nie widział. Domyślał się, że jest obserwowany gdzieś za firanką. Wysiadł, kciukiem włączając telefon. Nie patrzył na wyświetlacz, nie było tam żadnej wiadomości, którą chciałby czytać. Anitę zablokował, a nawet jej słowa mogłyby przynieść tylko gorycz i ból.

Ból.
Poczuł go, gdy tylko zamknął za sobą drzwi. Ojciec bez ostrzeżenia przyłożył mu z pięści w twarz i nie czekając na reakcję, złapał Marka za kurtkę, rzucając nim na ścianę. Niestety Marek zahaczył o szafkę, rozcinając łuk brwiowy przez wystający wieszak.

– Wszyscy cię szukali! – wrzasnął ojciec, gdy Marek podnosił się z podłogi. – Dostałeś wezwanie! Olałeś swój obowiązek dla tej kurwy?! Pozwalasz sobą rządzić dziwce?!

Marek wyminął go bez słowa, ignorując ściekającą po twarzy krew. Zobaczył matkę, która niemal zjadała własne paznokcie, ale nawet dla niej nie potrafił się zdobyć na jakikolwiek pocieszający gest.

– Nie ignoruj mnie, gówniarzu!
Wyczuł wściekłość ojca, odbijającą się od jego pleców. Odwrócił się gwałtownie, łapiąc go za uniesioną dłoń, w której zaciskał gumową pałkę.
– Uderz mnie jeszcze raz, a ci oddam! – ryknął, patrząc ojcu wprost w oczy. – Dziś mi wszystko jedno, a dobrze wiesz, do czego są zdolni tacy ludzie. Radzę ci odpuścić.

– Co ona z tobą zrobiła, Marek? Zamieniła mężczyznę w ciotowatą papkę. Już ja sobie z dziwką pogadam. – Obrócił się, podążając z powrotem do przedpokoju.

– Nie waż się! – Marek ruszył za nim. Tym razem to on pchnął ojca na ścianę. – Nie zbliżysz się do niej!

– Przestańcie, błagam... – Płakała matka. – Proszę was. Przestańcie, zanim się pozabijacie.

– Ta suka nie wie, z kim zadarła.

– Milcz! – wrzasnął, potrząsając ciałem ojca z gniewem. – Zamilcz już kurwa w końcu, bo oszaleję! To nie jest dziwka, kurwa ani suka! Jest stokroć lepsza od ciebie, ode mnie i tego całego gówna!

– Sierota z bratem narkomanem. – Prychnął prześmiewczo, a na twarzy malowała się pogarda. – Rzeczywiście dobra partia. Córka pijaka... Córka pijanego kierowcy, który rozpierdolił siebie i żonę. Genów nie oszukasz. Banda idiotów. A ty się tak nisko po nią schyliłeś.

– Rozstałem się z nią. – Marek puścił ojca. – Zerwałem wszelkie kontakty, ale mam warunek.

– Ty mi będziesz stawiał warunki? – Zaśmiał się groźnie.

– Tak. Albo go spełnisz i ja zrobię, co zechcesz, albo nigdy mnie nie ujarzmisz. – Zbliżył się o krok w przód, nie robiąc sobie nic z jego furii. – Możesz być z siebie dumny, tatusiu. Stworzyłeś mężczyznę, który nie boi się żadnej kary. Nieważne, jak bardzo mnie pobijesz, gdzie zamkniesz i czym będziesz groził, nie ugnę się.

– Każdego można złamać.

– Gówno prawda.

– Nikt nie będzie jej szukał. Nikt, poza tobą, nie będzie po niej płakał.

– Błąd. Ona nie ma rodziców, ale są osoby, które narobią wam bałaganu, bo poruszą niebo i ziemię, żeby znaleźć Anitę. A jeśli ją skrzywdzisz... Co powstrzyma mój gniew? – Uniósł wyzywająco brew. – Obudź się, to ja tu rozdaję karty.

– Czego chcesz? – wypluł przez zęby, nie radząc sobie z tym, że musiał odpuścić.

– Zapomnę o jej istnieniu i wezmę ślub, ale wy też zapomnicie, że kiedykolwiek istniała. Zniszczysz wszystkie dowody na jej temat i pozwolisz spokojnie żyć.

– Zgoda. Bądź pewny, że ogłoszę twoje zaręczyny.

– Rób, co chcesz. – Odwrócił się plecami, żeby pójść do swojego pokoju. – Wszystko mi jedno... Byle Anita była bezpieczna. Trzymajcie się od niej z dala.

– On się naprawdę zakochał. – Dotarł do niego szept matki, gdy wchodził po schodach.

– Gówniarska miłość jest dla głupców. – Ojciec prychnął kpiąco. – To jak wiara w świętego Mikołaja... 

^^^^^

Diabeł Stróż (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz