» Rozdział 30 «

630 83 211
                                    

Niech będzie ;) Jutro Mikołajki, więc powiedzmy, że to prezent mikołajkowy ode mnie dla Was. ❤
^^^^^^


Dziewczyny poszły do łazienki pod asystą Marka i jeszcze dwóch chłopaków, a później wróciły do stolika. Marek usiadł daleko od Anity, rozmawiał o czymś z pozostałymi, a oni pokiwali głowami. Później przecisnął się i usiadł obok Kamili, z nią też o czymś rozmawiał, ale muzyka wszystko zagłuszała. Nagle się przechylił, złapał Anitę za rękę i kiwnął głową w stronę parkietu. Jednak tam nie poszli, a na jakieś schody. Anita stanęła gwałtownie, więc też się zatrzymał i spojrzał na nią pytająco.

– Gdzie ty mnie ciągniesz?

– Spodoba ci się. Kamili nic nie będzie, zgodziła się.

Anita wciąż się w niego wpatrywała, a ludzie chodzący w tą i z powrotem po schodach, musieli ich wymijać.

– Już mi nie ufasz? – Uniósł brew z powagą, ale później się uśmiechnął. – To będzie najlepsza impreza w twoim życiu, obiecuję. Zapamiętasz mnie na zawsze.

W jego oczach pojawiło się coś, czego nie rozumiała do końca. Jednak na pewno nie było w tym zagrożenia, więc zgodziła się skinięciem i ruszyli na górę.

Tu były wiele mniejsze sale, ale za to kilka. Weszli do pierwszej, w której rozbrzmiewała muzyka alternatywna podkręcana różnymi dźwiękami. Marek zaciągnął Anitę na sam środek i chwycił jej biodra, patrząc głęboko w oczy. Zaczęli się poruszać, a każdy jej ruch był dla niego nagrodą, chociaż uważał, że na to nie zasługuje. Anicie bardzo się podobało, ale Marek zaprowadził ją do kolejnej sali, na co się głośno roześmiała, słysząc muzykę Disco Polo.
– Żartujesz?

– Zamierzam cię przeciągnąć przez każdą salę. – Uśmiechnął się szeroko. – Mówiłem, że tego nie zapomnisz.

Anita ze szczęściem bijącym z oczu, zarzuciła mu ręce na kark. Podśpiewywali sobie z szerokimi uśmiechami, korzystając z każdej wspólnej chwili. Po części taniec był wymówką, bo tak naprawdę oboje chcieli tego samego. Być blisko, dotykać się, przytulać...

Później zaliczyli salę z R'N'B, gdzie fioletowe lasery tańczyły razem z nimi, odbijając się od skóry, a na końcu poszli na salę z muzyką latynoską. I ten ostatni wybór podobał mu się najbardziej. Anita tańczyła, jakby brała kiedyś lekcje od samej Shakiry albo innej Beyonce. Poruszała całym ciałem, wprawiając w drżenia ciało Marka. Nie potrafił przestać jej dotykać. Sunął dłońmi po krągłych biodrach, wyginającej się talii, a nawet kuszącej szyi. Nie powstrzymał się, pocałował ją pod uchem. Zjechał nosem do ramienia. Dopasowując się do gorących rytmów, otarł się o nią, jakby składał obietnicę namiętnej nocy. Anita odchyliła głowę w odpowiedzi na przechodzące ją dreszcze. On zatrzymał się kawałek przed linią piersi i to tylko dlatego, że byli wśród ludzi. Poczuł swoje udo, między jej udami. Wrócił ustami do żuchwy, zlizując zapach perfum.

– Jesteś niezwykła – wychrypiał w jej skórę. To właśnie tego szukał w kobietach przez całe życie i chociaż to znalazł, nadal nie potrafił nazwać. To coś nieuchwytnego, przyjemnie wypalającego od środka. Ten stan, gdy wszystko wydaje się piękniejsze, lżejsze, łatwiejsze. A jedyny ból to ten, że trzeba się rozstać i czekać na kolejne spotkanie.

Albo tego nie słyszała, albo udawała, że nie słyszy. Od wrażeń, które fundował jej ten mężczyzna, mogłaby ogłuchnąć. Zmysł dotyku, którym ją obdarzał, odbierał zdolność panowania nad wszystkimi pozostałymi. Marek wiedział, że Anita oddziela grubą kreską to, co dzieje się na parkiecie, od tego, co czuje naprawdę. Jednak miał nadzieję, że żadnemu innemu nie pozwoliłaby na tak wiele. Chciał w to wierzyć, gdy patrzył jej w oczy.

Diabeł Stróż (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz