» Rozdział 8 «

754 96 206
                                    

Stukały obcasami o chodnik, mocniej otulając się kurtkami. Anita złapała Kamilę pod ramię, czekając na taksówkę. Odetchnęły z ulgą dość głośno, gdy znalazły się w ciepłym samochodzie.
– Dokąd?
– Big Kebab – odpowiedziała Kamila, uśmiechając się do kuzynki.

Dziesięć minut później były na miejscu, zapłaciły i wysiadły, ponownie czując przejmujący chłód. Anita skarciła się w myślach. W końcu była już jesień, chociaż dni były nadal dość ciepłe, noce niekoniecznie. Mogła zabrać grubszą kurtkę.

Weszły do środka, a jasne światło niemal je oślepiło. Grupa osób zatarasowała im przejście.
– Przepraszam. – Podniosła wzrok Anita, a gdy mężczyźni się rozsunęli, zderzyła się spojrzeniem z Markiem. Wyglądał, jakby zobaczył ducha. Za to ona poczuła ukłucie, widząc roześmianą dziewczynę u jego boku. Nieznana blondynka zaczepiła paznokciami o jego kurtkę, zagadując wesoło. Anita przybrała maskę obojętności, wymijając grupkę. – Dziękuję.

Podeszły do lady, zadzierając głowy w stronę menu.
– Palant – wyszeptała Kamila. – Najpierw cię całuje, a potem poszedł do innych.

– Dziwisz się? Facet to facet.

– Co ty tu robisz? – Marek nadal będąc w szoku po prostu do nich podszedł. – Miałaś wracać prosto do domu. I to taksówką.

Dziewczyny równocześnie uniosły brwi, a Kamila nie pożałowała sobie kpiącego śmiechu.
– A przepraszam, ona ma wobec ciebie jakieś zobowiązania? Bo wydajesz się zajęty.

– Anita? – Patrzył tylko na nią, czekając na odpowiedź, co ją niewyobrażalnie zaskoczyło i to niezbyt pozytywnie. Zacisnęła ręce splecione na klatce piersiowej, odwracając się w jego stronę całym ciałem.

– Podaj mi jeden powód, dla którego miałabym ci się tłumaczyć?

– Powiedziałaś, że wrócisz bezpiecznie do domu, a ja ci zaufałem. Może cię nie znam, ale nie chcę, żeby przytrafiło ci się coś złego w środku nocy. To dwa powody. Wystarczy?

– Przyjechałyśmy tu taksówką, bo zgłodniałyśmy. Wystarczy? – Nie czekając na jego odpowiedź, odwróciła się z powrotem do Kamili, wręczając jej banknot. – Dla mnie mała tortilla. Zamówię kolejną taksówkę.

Odeszła na bok. Usiadła przy stoliku na drugim końcu pomieszczenia. Specjalnie wybrała krzesło, siadając tyłem do Marka i jego znajomych. Wyciągnęła telefon i zdała sobie sprawę, że widzi ich w szybie. Czekając na połączenie, wpatrywała się w ich odbicie. Blondyn całował się z jakąś dziewczyną, chłopak o czarnych włosach, dopiero usiadł, bo gdy weszli płacił za zamówienie. Marek nie spuszczał z niej wzroku, ignorując wcześniejszą koleżankę.

– Dobry wieczór, chciałabym zamówić taksówkę. – Wybudziła się nagle, słysząc, że w końcu odebrali. Niestety nie mieli dla niej dobrych wiadomości. – Dziękuję, do widzenia.
Rozłączyła się, przechylając przez krzesło w stronę kuzynki.
– Nie mają wolnych, dopiero za czterdzieści minut. Masz ten drugi numer?

Kamila skinęła głową i po chwili podała swoją komórkę z ustawionym numerem innej firmy, a sama składała zamówienie. Anita próbowała ponownie i tym razem również się zawiodła.
– Też nie. Nagle wszyscy potrzebują taksówek. – Oddała kuzynce telefon. – Trudno. To niedaleko. Najwyżej prześpisz się u mnie, co?

– To jeszcze nocny. Kupimy sobie chrupki i piwo, a później będziemy plotkować.

– I to jest świetny plan, siostro. – Zaśmiały się, przybijając sobie piątkę.

Marek uśmiechnął się pod nosem, widząc, jaka więź łączy dziewczyny. Nie zamierzał jednak puszczać ich samych. Znał adres Anity i to faktycznie było niedaleko. Ledwie trzy ulice, ale nawet wtedy mogło się coś stać, a on poczuwał się za nią irracjonalnie odpowiedzialny. To, że się pojawiła właśnie tutaj uznał za znak. Jakby się poczuł jutro, gdyby usłyszał o jakiejkolwiek napaści? Od razu to właśnie ona przyszłaby mu do głowy, a wyrzuty sumienia zażarłyby go żywcem. W końcu obiecał nad nią czuwać. Obiecał to w kościele samemu Bogu. Teraz uwierzył w to na nowo. Gdy zrezygnował, ona pojawiła się znów po niecałych dwóch godzinach. To nie mógł być przypadek.

Diabeł Stróż (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz