» Rozdział 25 «

605 84 197
                                    


Milczeli. Mogli udawać, że nie wiedzą, ale oboje wiedzieli, że stali się tym, od czego Anita chciała odpocząć. Marek posiadał w sobie cechy, których szukała w mężczyźnie, jednocześnie będąc całkowitym tego przeciwieństwem. Potrzebowała silnego ramienia, którego się chwyci, idąc przez życie. Jednak od dawna nie imponowały jej silne ramiona pełne przemocy. Wiedziała już, że kiedyś mogą zwrócić się przeciw niej. To znów ona będzie poturbowana. A ręce, które miały chwytać w chwilach słabości, mogą być rękami zostawiającymi siniaki.

– Anita... – przemówił, przerywając namacalną ciszę. – Rozumiem twoje zagubienie. Sam daję ci sprzeczne sygnały. Właśnie dlatego, że nie chcesz w swoim życiu kogoś takiego, jak ja. Tylko że trzymanie się od ciebie z dala kiepsko mi wychodzi.

– Właśnie usiłuję się dowiedzieć, kim właściwie jesteś – przerwała mu, obserwując uważnie jego reakcję.

Wziął bardzo głośny i bardzo głęboki wdech, wypuszczając go bardzo powoli.
– Część już wiesz... Gdzie pracuję, ile mam lat, co lubię. – Wzruszył ramionami. – Pochodzę z bardzo tradycyjnej i chrześcijańskiej rodziny. Co nie znaczy, że jesteśmy wolni od hipokryzji, bo nie jesteśmy. Mam starszego brata i młodszą siostrzyczkę. I bratową, Sabinę. Fajna dziewczyna. Moja mama jest ciepłą i uczuciową osobą, silnie wierzącą. A mój ojciec jest ostry, twardy, stanowczy i nie lubi, gdy mu się sprzeciwiam.

– Bił cię w dzieciństwie? – Zmarszczyła czoło, domyślając się najgorszego.

– Bił? – Zaśmiał się cierpko. – Dostawałem w życiu taki wpierdol, że tydzień wylizywałem się z ran. U nas nie wolno się sprzeciwiać starszym. Za każde nieposłuszeństwo czeka cię kara. Dotkliwa. – Ścisnął usta, zastanawiając się, czy nie powiedział zbyt wiele. Anita jednak się nie domyśliła. Normalni ludzie nie wpadliby na to, że na kanapie, tuż obok, siedzi właśnie członek groźnej sekty. Takie rzeczy tylko w książkach i filmach...

– O wow... – Wykrzywiła się w grymasie. – Przykro mi, że masz takie przeżycia. Ale skoro trzyma cię tak krótko, jakim cudem żyjesz jak żyjesz? Imprezujesz, tatuujesz się, nie wracasz na noc...

– Akurat na to przymyka oko. Uważa, że muszę stać się mężczyzną, co oznacza, że muszę poznać różne sfery życia, aby móc sobie poradzić w każdej sytuacji. W myśl, że wiele musisz doświadczyć na własnej skórze, że móc zrozumieć.

– Przepraszam, ale uważam, że twój tata ma trochę dziwne myślenie.

– Nie zaprzeczę. Twoja kolej na historyjkę. – Mrugnął do niej okiem, zachęcając, żeby się otworzyła.

– Fakt z życia, za fakt z życia?

– Myślę, że to będzie uczciwe. – Skinął głową ze spokojem w oczach, chociaż strach wypalał mu wnętrzności. Musiał bardzo uważać na wypowiedziane słowa. Starać się mówić prawdę, nie mówiąc całej prawdy.

– No, dobrze. – Upiła łyk herbaty, zastanawiając się przez chwilę. – Igor sprawiał problemy już w podstawówce. Wagarował, wdawał się w bójki i zawsze miał mroczne towarzystwo. Gdy rodzice byli w pracy, po szkole siedział ze swoimi kolegami w naszym salonie. Kilka razy zdarzała się nieprzyjemna sytuacja. Wracałam ze szkoły i chciałam sobie odgrzać obiad, a wiesz, jak wyglądał układ tamtego mieszkania. Mieli mnie na widoku. Czasem kończyło się na głupich tekstach, czasem na czymś więcej... Igor mnie bronił, ale dopiero wtedy, gdy zaczynałam krzyczeć. Później robiłam inaczej. Wchodziłam do domu, widziałam mnóstwo butów w przedpokoju, to się wycofywałam. Chodziłam po osiedlach, uczyłam się gdzieś w parku... Różnie.

– Głodna? Cały dzień byłaś głodna?

– Wierz mi. Lepiej być głodnym niż napastowanym.

Diabeł Stróż (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz