2.

1.6K 52 6
                                    

       Wszystko działo się tak szybko, a jednocześnie czułem się jak w filmie w którym ktoś włączył prędkość x 0,25.

Kiedy wszedłem do pokoju Michała, Arletta klęczała przy łóżku naszego syna całując go po dłoniach i twarzy. Na podłodze dookoła niej znajdowała się karmazynowa kałuża.

— Michaś proszę! Kochanie zostań ze mną! Synku co ty zrobiłeś?! Michaś... — łkała.

Michał leżał na boku, wyglądał jakby spał. Jednak cała pościel i jego bluza były przesiąknięte krwią. Stanąłem jak wryty, nie mogłem się ruszyć.

— Marcin! Ratuj go! — Krzyknęła do mnie zapłakana Arletta, miała na twarzy ślady czerwonej cieczy.

Otrząsnąłem się w sekundę. Wiedziałem, że muszę działać. Pomimo rozpaczy, musiałem przejąć kontrolę nad sytuacją.

Wybiegłem z pokoju po komórkę, którą zostawiłem w swojej sypialni.

— Kurwa mój syn umiera! — powiedziałem do operatorki numeru ratunkowego. Kobieta swoim spokojem doprowadzała mnie do szału. Mówiła jak automat, kiedy pytała mnie o adres i stan Michała — Skąd mam wiedzieć jak długo jest nieprzytomny? Przyślijcie karetkę, natychmiast!

Następnie pobiegłem do łazienki po ręczniki. Kiedy wróciłem do pokoju Michała, Arletta cały czas klęczała na podłodze. Trzymała nadgarstki naszego syna próbując zatamować krwawienie.

— Kochanie proszę odsuń się — poprosiłem żonę, podchodząc do łóżka. Brunetka cofnęła się. W jej oczach wiedziałem pustkę, wyglądała jak zahipnotyzowana.

Pochyliłem się nad Michałem, jego twarz była biała niczym karta papieru. Chłopiec miał lekko rozchylone usta, jednak nie czułem na twarzy jego oddechu. Szybko owinąłem jego nadgarstki ręcznikami. Czułem, że cały drżę, jednak nie mogłem poddać się emocjom. Na płacz przyjdzie czas później. Nie wiedziałem natomiast czy będzie to płacz spowodowany szczęściem czy rozpaczą.

Stałem nad Michałem i uciskałem jego ręce kilka minut. To były najdłuższe minuty w moim życiu. Wpatrywałem się w bladą twarz Michała. Przypomniało mi się jak czytałem mu bajki przed snem kiedy był mały. Zawsze zasypiał w połowie bajki, a na jego twarzy malował się taki sam spokój jak teraz.

Kiedy ratownicy weszli do pokoju, natychmiast mnie odciągnęli i zajęli się moim małym synkiem. Dwóch mężczyzn położyło go na noszach, trzeci robił mu masaż serca. Szliśmy za nimi po schodach, a właściwie ja szedłem ciągnąc za sobą żonę. Lekarze zadali mi kilka szybkich pytań.

— Jaką chłopak ma grupę krwi?

— AB minus.

Ratownicy wymienili się krótkimi spojrzeniami.

— A kiedy znaleźli państwo syna?

— Jakieś pół godziny temu — wyznałem.

Wydawało mi się, że po mojej odpowiedzi mężczyzna, który robił Michałowi masaż serca pokręcił powoli głową w stronę swojego kolegi i zaczął jakby wolniej uciskać klatkę sercową mojego synka, mojego Michasia.

----

Mam nadzieję, że po dwóch rozdziałam rozbudziłam waszą ciekawość i zostaniecie na dłużej (nie wiem jak długo, zależy jak potoczą się losy Matczaka 😉)

A może to tylko kac jest?  |  MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz