Epilog nr. 2

845 24 35
                                    

23 czerwca 2022

— Michał chodź tu — powtórzyłam chyba po raz setny. Powoli zaczynałam się wkurzać.

— Buntownik — zaśmiał się Franek.

— Michał chodź tu, jeśli się zgubisz to nie będziemy cię szukać.

Maluch zatrzymał się i odwrócił w naszą stronę.

— Ale ja sam trafię do taty, znam drogę — tupnął nóżką i poleciał przed sobie.

— Mówiłem, buntownik jak ojciec — ponownie odezwał się Wyguś.

— Na pewno sam trafi, jest tu co prawie co tydzień — dodał Krzysiek.

— Dobra, dobra ale chodźcie trochę szybciej, żebyśmy nie stracili go z oczu.

Gdy doszliśmy na miejsce, Michaś już siedział na ławce przed przed grobem i wesoło machał nóżkami.

— Mówiłem, że trafię — powiedział dumnie gdy nas zobaczył.

— Super kochanie — pocałowałam synka w czubek głowy.

— Daj mi prezent dla taty.

— Już ci daję — wyciągnęłam z reklamówki czerwony znicz w kształcie serca z napisem "Kochanemu tacie", a dzisiaj właśnie był dzień ojca. — Proszę skarbie.

Michaś złapał znicz i szybko poszedł z nim do marmurowej płyty.

— Daj, pomogę Ci — Adam podszedł do małego i wyciągał zapalniczkę.

Obaj starali się zapalić świeczkę ale na mocnym wietrze to nie było takie łatwe.
Ja usiadłam na ławce i spojrzałam na grób.

Michał "MATA" Matczak
Zmarł śmiercią tragiczną
Żył lat 19

A obok napisu zdjęcie, które mama zrobiła mu w dniu studniówki.

Minęło już trzy lata i patrzyłam na to już milion razy, a za każdym razem bolało tak samo.

Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu, spojrzałam w górę. Szczepan patrzył na mnie wzrokiem, który mówił "bądź silna".

Chłopaki po śmierci Michała bardzo się o mnie troszczyli. Byli zawsze gotowi do pomocy.
Nie zapomnę jak na pierwsze urodziny małego, ze wszystkich zdjęć i nagrań jakie mieli z Michałem zmontowali film. Kiedy pierwszy raz to obejrzałam ryczałam całą noc. Teraz oglądaliśmy to z Michasiem prawie codziennie. 

Starałam się ze wszystkich sił aby mały wiedział od początku kto jest jego ojcem i jak wspaniałym był człowiekiem. Trochę zagubionym ale wspaniałym.

Długo biłam się z myślami czy na pewno dać synkowi tak samo na imię jak miał jego tata. Czy nie będzie to już przesada i czy zwracając się do niego codziennie po imieniu nie będę rozdrapywać ran na swojej duszy? Ale Michał na to zasługiwał, chociaż nie mógł być ze swoim synem, to jeśli niebo istnieje i patrzy na nas z góry to na pewno się cieszy.

Z zamyślenia wyrwał mnie widok kombinującego coś Franka. Najpierw pokazał małemu coś co miał w dłoni, a potem położył to na płycie grobu.

Kiedy podeszłam bliżej to myślałam, że go zabije. Na marmurze leżał pięknie skręcony joint.

— Ty normalny jesteś? — udałam wkurzoną ale walczyłam sama ze sobą żeby nie wybuchnąć śmiechem.

— Ja pierdole — Adam uderzył się dłonią w czoło.

— No co? — zapytał niewinne blondyn. — Kumplowi mam żałować?

— Po pierwsze  i tak zaraz sprzątanie to jakiś menel, a po drugie tu jest dziecko.

— Ja wiem co to jest — odezwał się Michaś. — To takie papieroski, ale Ty mówiłaś że papieroski są fuuuu — skrzywił buzię.

— Właśnie tak — pogłaskałam go po głowie.

— Yyyyy on ma na pewno na nazwisko Matczak? — Franek rozbawiony uniósł jedną brew.

— Zamilcz już  — westchnęłam tak samo rozbawiona.

Tak, nasz synek nazywał się Michał Matczak - Zakrzewski. Ja nie mogłam przyjąć nazwiska po Michale ale nasz syn już tak. Stwierdziłam, że najlepiej postąpię jeśli będzie miał dwuczłonowe nazwisko. Jedno po ojcu, a drugie po mnie, żeby kiedyś dzieciaki w szkole nie wypytywały dlaczego nazywa się inaczej niż mama, no i ułatwiało to wiele spraw formalnych.
Pamiętam jak panu Marcinowi zaszkliły się oczy gdy pokazałam mu akt urodzenia Michasia. Cieszył się, że jednak jego nazwisko przejdzie na kolejne pokolenie.

Postaliśmy jeszcze kilka minut przed grobem. Chłopaki byli pogrążeni w myślach, a Matczak junior biegał wesoło wokół nas. 

Ja stałam w ciszy. Rozmawiałam z Michałem tylko wtedy, gdy przychodziłam na cmentarz sama. Wtedy wpatrując się w jego zdjęcie opowiadałam mu o wszystkich swoich smutkach i radościach. Być może to było głupie ale dodawało mi sił.

— Chodź skarbie — wzięłam synka za rączkę — pojedziemy teraz do dziadków.

— Taaak — podskoczył zadowolony, a potem odwrócił się jeszcze na chwilę w stronę grobu — pa pa tatusiu — pomachał drugą rączką do zdjęcia — niedługo znowu przyjdziemy z mamusią. 

— Pa kochanie — wyszeptałam.

Zawsze w takich momentach kolejny raz pękało mi serce. Dlaczego Bóg dał nam wszystkim tak mało czasu? Dlaczego nie dane było im się spotkać i poznać? Chociaż na chwile. Michał umarł nie wiedząc nawet, że zostanie ojcem, a Michaś znał swojego tatę tylko z opowieści i zdjęć.

Franek wziął Michałka na barana. Mały to uwielbiał. Spojrzałam na roześmianą buzię synka. Gdy się śmiał tak samo pięknie mrużył oczy jak jego tata, jak miłość mojego życia.


‐---------------
Gdy pisałam ten rozdział nieźle sobie popłakałam.
Nie tylko ze względu na treść rozdziału ale przede wszystkim dlatego, że to ostateczny koniec tej historii i mojej wielkiej przygody. Kurwa przecież pamiętam jak cieszyłam się jak pojebana gdy wbiło sto wyświetleń, a teraz jest już prawie 18K! Jeszcze raz dziękuję, że chcieliście przeżyć tę przygodę razem ze mną.

Kocham <3

Kolejną książkę planuje na lipiec. ("Tylko jedna taka noc" nie liczę). Będzie miła i przyjemna (nie no, ja nie umiem w happy endy) hahahha

Do zobaczenia

P.S. a co myśliwiec o "Tylko jedna taka noc"? Hahaha

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 31, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

A może to tylko kac jest?  |  MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz