46.

624 30 4
                                    

Wbiegłem zziajany do szpitala. Rozejrzałem się po korytarzu szukając recepcji.

— Dzień dobry — powiedziałem kiedy podszedłem do okienka. — Szukam Aleksandry Kosickiej. Miała wypadek, ktoś ją potracił — wyrzuciłem z siebie jednym tchem.

— Moment, to nie piekarnia — burknęła pielęgniarka. — Pan powtórzy nazwisko i kiedy był ten wypadek.

— Aleksandra Kosicka, ktoś ją chyba potrącił jakąś godzinę temu, może dwie.

Kobieta spojrzała leniwie na monitor komputera.

— No zgadza się. A Pan jest kimś z rodziny? — przeniosła wzrok na mnie.

— Jestem bratem. Mam pokazać dowód? — warknąłem. Wiedziałem, że baba jest zbyt leniwa żeby to sprawdzić.

— Już dobrze, dobrze. Pacjentka jest teraz na chirurgii, na drugim piętrze.

— Dziękuję — rzuciłem i ruszyłem w stronę schodów.

Idąc na górę byłem jednocześnie szczęśliwy i zmartwiony.

Wiedziałem, że Ola na pewno żyła ale gdyby nic jej się nie stało to nie byłaby na chirurgii. Tam raczej nie biorą ludzi z zadrapaniami. 

Wszedłem na piętro i nie wiedziałem co teraz, więc postanowiłem, że będę szedł po prostu przed siebie i szukał dziewczyny.

— Przepraszam — zatrzymałem pielęgniarkę wychodzącą z jednej z sal. — Szukam siostry, miała wypadek, Ola Kosicka.

— Czy Pan myśli, że ja znam imię i nazwisko każdego nowego pacjenta — uniosła jedną brew. — Jak wygląda?

Zazwyczaj gardziłem swoim życiem banana, tym całym hajsem i przywilejami ale teraz dziękowałem losowi, że moich starszych stać na prywatną opiekę medyczną. Pomiędzy traktowaniem ludzi w prywatnej klinice i tutaj była przepaść. 

— W moim wieku, szczupła, ma długie, czarne włosy.

— Coś kojarzę, chyba jest w dwieście dwanaście, ostatni pokój po lewej stronie — wskazała palcem. — Tylko tam nie można wchodzić.

— Dobrze, dziękuję.



Chodziłem w kółko pod drzwiami, co jakiś czas przystawiając do nich ucho i nasłuchując sam nie wiedziałem czego. Czekałem chyba z pół godziny aż wreszcie drzwi się otworzyły.

Ola siedziała na wózku, który pchał jakiś lekarz.

— Co ty tu robisz? — brunetka spojrzała na mnie zdziwiona.

— Nic ci nie jest? Co się stało? — kucnąłem przed nią i omiotłem wzrokiem.

Noga w gipsie i bandaż wokół głowy. Nie było chyba tak źle.

— A pan to? — wtrącił się lekarz.

— Brat — rzuciłem

— Chłopak — Ola powiedziała w tym samym momencie.

Lekarz parsknął śmiechem i pokręcił głową.

— W naszym kraju kazirodztwo jest zabronione — spojrzał na nas rozbawiony. — Dzięki bogu — dodał. — A więc kim pan jest? Muszę wiedzieć żeby zostawić pacjentkę pod pana opieką.

— No jestem chłopakiem Oli ale bałem się, że nikt mi nic nie powie jak przyznam, że nie jestem z rodziny — wzruszyłem ramionami.

— Czasem porządny chłopak jest lepszy od marnego brata — lekarz znowu się zaśmiał.

Jednak był jakiś sympatyczny człowiek wśród tych wrednych pielęgniarek.

— To co ci się stało? — zwróciłem się do dziewczyny.

— Dobrze, ja państwa zostawiam — wtrącił jeszcze lekarz. — Proszę poczekać tutaj, zaraz jakaś pielęgniarka powinna wypożyczyć pani kule i to by było wszystko na dziś.

— Dziękuję — Ola uśmiechnęła się do mężczyzny.

— Zapraszam za cztery tygodnie na zdjęcie gipsu — odparł i odszedł.

— Dowiem się wreszcie co się stało? — dalej kucałem obok wózka i położyłem dłonie na jej kolanach.

— Jakiś gówniak wjechał we mnie hulajnogą elektryczną — westchnęła. — Wyjebałam się na chodnik, no i złamałam nogę i rozcięłam lekko głowę.

Zatkało mnie na chwilę a potem jebnąłem śmiechem na cały szpital.

— No co? — Ola spojrzała na mnie zdziwiona.

— Ja pierdole, myślałem że jakiś samochód cię przejechał czy coś i  walczysz o życie. 

— No przykro mi że cię rozczarowałam — brunetka też się zaśmiała. — Czekaj, a w ogóle skąd wiedziałeś że tu jestem?

— Twoja mama do mnie zadzwoniła z twojego telefonu.

— Aaaa — pokiwała głową.

— Cieszę się, że nic ci nie jest. Wystraszyłaś mnie — zbliżyłem twarz do jej twarzy a potem pocałowałem.

— Ola, co ci się stało? — podeszła do nas jakaś kobieta. Domyśliłem się, że to była mama Oli. Były do siebie bardzo podobne.

— Dzień dobry — wyprostowałem się.

— Dzień dobry — odpowiedziała kobieta ale ciągle patrzyła na swoją córkę.

— Wszystko git, nie wiem co oni ci nagadali — uśmiechnęła się brunetka. — Jakiś dzieciak we mnie wjechał hulajnogą. Po co dzwoniłaś do Michała?

— Boże a ja tak się wystraszyłam — kobieta położyła dłoń na ramieniu Oli. — Zadzwonili do mnie z SOR-u, że ktoś cię potrącił. Musiałam załatwić sobie najpierw zastępstwo w pracy, a ty zostawiłaś telefon, więc zadzwoniłam do twojego chłopaka.

— Kurde jaki cyrk się zrobił przez tego małolata — wywróciła oczami.

— Przynajmniej wreszcie mogę zobaczyć Michała — roześmiała się jej mama.

— A przepraszam — Ola wyprostowała się na wózku — Michał poznaj moją mamę Ewę, mama to mój chłopak Michał.

— Miło cię poznać — kobieta podała mi rękę.

— Mi panią również — uścisnąłem jej dłoń.

— Wreszcie znalazłaś sobie jakiegoś porządnego i miłego chłopca.

Wymieniliśmy z Olą porozumiewawcze spojrzenia i znowu jebnęliśmy śmiechem.





----------------------

Wróciłam! 

Nowy rozdział wlatuje, sorki że tak późno <3

A może to tylko kac jest?  |  MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz