Wbiegłem zziajany do szpitala. Rozejrzałem się po korytarzu szukając recepcji.
— Dzień dobry — powiedziałem kiedy podszedłem do okienka. — Szukam Aleksandry Kosickiej. Miała wypadek, ktoś ją potracił — wyrzuciłem z siebie jednym tchem.
— Moment, to nie piekarnia — burknęła pielęgniarka. — Pan powtórzy nazwisko i kiedy był ten wypadek.
— Aleksandra Kosicka, ktoś ją chyba potrącił jakąś godzinę temu, może dwie.
Kobieta spojrzała leniwie na monitor komputera.
— No zgadza się. A Pan jest kimś z rodziny? — przeniosła wzrok na mnie.
— Jestem bratem. Mam pokazać dowód? — warknąłem. Wiedziałem, że baba jest zbyt leniwa żeby to sprawdzić.
— Już dobrze, dobrze. Pacjentka jest teraz na chirurgii, na drugim piętrze.
— Dziękuję — rzuciłem i ruszyłem w stronę schodów.
Idąc na górę byłem jednocześnie szczęśliwy i zmartwiony.
Wiedziałem, że Ola na pewno żyła ale gdyby nic jej się nie stało to nie byłaby na chirurgii. Tam raczej nie biorą ludzi z zadrapaniami.
Wszedłem na piętro i nie wiedziałem co teraz, więc postanowiłem, że będę szedł po prostu przed siebie i szukał dziewczyny.
— Przepraszam — zatrzymałem pielęgniarkę wychodzącą z jednej z sal. — Szukam siostry, miała wypadek, Ola Kosicka.
— Czy Pan myśli, że ja znam imię i nazwisko każdego nowego pacjenta — uniosła jedną brew. — Jak wygląda?
Zazwyczaj gardziłem swoim życiem banana, tym całym hajsem i przywilejami ale teraz dziękowałem losowi, że moich starszych stać na prywatną opiekę medyczną. Pomiędzy traktowaniem ludzi w prywatnej klinice i tutaj była przepaść.
— W moim wieku, szczupła, ma długie, czarne włosy.
— Coś kojarzę, chyba jest w dwieście dwanaście, ostatni pokój po lewej stronie — wskazała palcem. — Tylko tam nie można wchodzić.
— Dobrze, dziękuję.
Chodziłem w kółko pod drzwiami, co jakiś czas przystawiając do nich ucho i nasłuchując sam nie wiedziałem czego. Czekałem chyba z pół godziny aż wreszcie drzwi się otworzyły.
Ola siedziała na wózku, który pchał jakiś lekarz.
— Co ty tu robisz? — brunetka spojrzała na mnie zdziwiona.
— Nic ci nie jest? Co się stało? — kucnąłem przed nią i omiotłem wzrokiem.
Noga w gipsie i bandaż wokół głowy. Nie było chyba tak źle.
— A pan to? — wtrącił się lekarz.
— Brat — rzuciłem
— Chłopak — Ola powiedziała w tym samym momencie.
Lekarz parsknął śmiechem i pokręcił głową.
— W naszym kraju kazirodztwo jest zabronione — spojrzał na nas rozbawiony. — Dzięki bogu — dodał. — A więc kim pan jest? Muszę wiedzieć żeby zostawić pacjentkę pod pana opieką.
— No jestem chłopakiem Oli ale bałem się, że nikt mi nic nie powie jak przyznam, że nie jestem z rodziny — wzruszyłem ramionami.
— Czasem porządny chłopak jest lepszy od marnego brata — lekarz znowu się zaśmiał.
Jednak był jakiś sympatyczny człowiek wśród tych wrednych pielęgniarek.
— To co ci się stało? — zwróciłem się do dziewczyny.
— Dobrze, ja państwa zostawiam — wtrącił jeszcze lekarz. — Proszę poczekać tutaj, zaraz jakaś pielęgniarka powinna wypożyczyć pani kule i to by było wszystko na dziś.
— Dziękuję — Ola uśmiechnęła się do mężczyzny.
— Zapraszam za cztery tygodnie na zdjęcie gipsu — odparł i odszedł.
— Dowiem się wreszcie co się stało? — dalej kucałem obok wózka i położyłem dłonie na jej kolanach.
— Jakiś gówniak wjechał we mnie hulajnogą elektryczną — westchnęła. — Wyjebałam się na chodnik, no i złamałam nogę i rozcięłam lekko głowę.
Zatkało mnie na chwilę a potem jebnąłem śmiechem na cały szpital.
— No co? — Ola spojrzała na mnie zdziwiona.
— Ja pierdole, myślałem że jakiś samochód cię przejechał czy coś i walczysz o życie.
— No przykro mi że cię rozczarowałam — brunetka też się zaśmiała. — Czekaj, a w ogóle skąd wiedziałeś że tu jestem?
— Twoja mama do mnie zadzwoniła z twojego telefonu.
— Aaaa — pokiwała głową.
— Cieszę się, że nic ci nie jest. Wystraszyłaś mnie — zbliżyłem twarz do jej twarzy a potem pocałowałem.
— Ola, co ci się stało? — podeszła do nas jakaś kobieta. Domyśliłem się, że to była mama Oli. Były do siebie bardzo podobne.
— Dzień dobry — wyprostowałem się.
— Dzień dobry — odpowiedziała kobieta ale ciągle patrzyła na swoją córkę.
— Wszystko git, nie wiem co oni ci nagadali — uśmiechnęła się brunetka. — Jakiś dzieciak we mnie wjechał hulajnogą. Po co dzwoniłaś do Michała?
— Boże a ja tak się wystraszyłam — kobieta położyła dłoń na ramieniu Oli. — Zadzwonili do mnie z SOR-u, że ktoś cię potrącił. Musiałam załatwić sobie najpierw zastępstwo w pracy, a ty zostawiłaś telefon, więc zadzwoniłam do twojego chłopaka.
— Kurde jaki cyrk się zrobił przez tego małolata — wywróciła oczami.
— Przynajmniej wreszcie mogę zobaczyć Michała — roześmiała się jej mama.
— A przepraszam — Ola wyprostowała się na wózku — Michał poznaj moją mamę Ewę, mama to mój chłopak Michał.
— Miło cię poznać — kobieta podała mi rękę.
— Mi panią również — uścisnąłem jej dłoń.
— Wreszcie znalazłaś sobie jakiegoś porządnego i miłego chłopca.
Wymieniliśmy z Olą porozumiewawcze spojrzenia i znowu jebnęliśmy śmiechem.
----------------------
Wróciłam!
Nowy rozdział wlatuje, sorki że tak późno <3
CZYTASZ
A może to tylko kac jest? | MATA
Fanfic- Michaś proszę! Kochanie zostań ze mną! Synku co ty zrobiłeś?! Michaś... "Mam depresję. A może to tylko jebany kac jest?" Wszelkie sytuacje opisane w książce są fikcyjne i nie mają żadnego związku z realnymi osobami! Michał, dużo zdrowia!