30.

744 22 6
                                    

— Dziękuję wam za dzisiaj kochani — Marika uśmiechała się szeroko. — Widzimy się za tydzień — mrugnęła do nas.

Wstaliśmy leniwie z krzeseł i ruszyliśmy w stronę wyjścia.

— Monika, poczekaj — podbiegłem do blondynki, kiedy znaleźliśmy się na korytarzu.

Dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie.

— Tak?

— Chciałem ci coś powiedzieć — byłem mega zdenerwowany, ale musiałem to zrobić.

— Em, no okej — wzruszyła ramionami.

Nie dziwiłem się, że była zaskoczona. Cała nasza czwórka nigdy nie rozmawiała ze sobą poza zajęciami. No może oprócz mnie Olki, ale my poznaliśmy się wcześniej. Zresztą jak dotąd zamieniliśmy ze sobą tylko kilka zdań.

— Wiesz, pamiętam jak opowiadałaś o tym, co zrobili ci jakieś gnojki w klubie...

— Słuchaj, na pewno nie będę z tobą o tym rozmawiać —  warknęła.

— Nie, nie — pokręciłem szybko głową. — Po prostu chyba wiem, kto ci to zrobił.

— Co kurwa? — dziewczyna otworzyła szeroko oczy.

— Dowiedziałem się o tym przypadkiem. Nawet nie wiem czy to na sto procent oni, ale to raczej nie jest zbieg okoliczności, że trzech chłopaków zgwałciło w klubie dziewczynę kilka miesięcy temu.

— Kim oni są? — powiedziała szybko, a potem wbiła wzrok w ziemię. — Albo nie mów, chyba nie chcę wiedzieć. To i tak nic nie zmieni — odwróciła się i wyszła z budynku. Poszedłem za nią.

— Nie chodzi mi o to, żeby podać ci ich imiona, nazwiska i pesele — stanąłem przed nią. — Zresztą, znałem tylko jednego z nich.

— Znasz jednego z tych skurwieli?

— Znałem, bo nie żyje.

— Bardzo dobrze — Monika mruknęła do cicho.

— Niedawno popełnił samobójstwo — spojrzałem jej prosto w oczy. — Najpierw mnie pobił, a potem się powiesił.

Widziałem, że blondynkę zatkało.

— Ten chłopak miał schizofrenię — kontynuowałem. — Miał różne halucynacje, słyszał głosy, często nie wiedział co robi.

Widziałem, że Monika chciała mi znowu przerwać ale nie dałem jej dojść do głosu.

— Tak, nie wiedział co robi. Ja też byłem na niego wkurwiony ale potem zrozumiałem, że był chory. Na koniec nie mógł sobie już z tym poradzić i dlatego się zabił.

— Po co mi to wszystko mówisz? 

— Bo na zajęciach mówiłaś, że to twoja wina, że doszło do tej sytuacji. Opowiadałaś, że byłaś głupia, bo dałaś się tak wkręcić i tak dalej. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że to nie stało się ani z twojej winy ani tego chłopaka. To wszystko przez tą jebaną chorobę — powiedziałem jednym tchem.

Dziewczyna nie mówiła nic dłuższą chwilę a potem mnie spoliczkowała.

— I co? — spojrzała na mnie z nienawiścią. — Myślałeś, że rzucę ci się na szyję i podziękuję, że wyjawiłeś mi, że śmieć który mnie zgwałcił był czubkiem? Nic się nie stało, bo biedny słyszał głosy które kazały mu to zrobić? — prawie krzyczała. — Gówno mnie to obchodzi. Nie wiem, po co z tym wyskoczyłeś. Jeśli chciałeś dobrze, to wyszło ci to bardzo chujowo — dodała, po czym odwróciła się na pięcie i poszła w stronę przystanku autobusowego.

Stałem kilka chwil jak wryty. Nie liczyłem na to, że rzuci mi się na szyję, ale że może te informacje przyniosą jej jakieś ukojenie, poczuje się trochę lepiej.

Zauważyłem, że kilkanaście metrów dalej, koło śmietnika stała Ola i paliła szluga. Pewnie widziała jak Monika mi przyjebała. Podszedłem do brunetki i wyciągnąłem paczkę cameli. Kurwa, pusta. 

— Masz — podała mi opakowanie mallboro goldów,

— Dzięki — zapaliłem papierosa.

Paliliśmy w ciszy patrząc na jadące ulicą samochody.

— To o co poszło? — Olka wrzuciła peta do kosza.

— Zachciało mi się być jebanym psychologiem.

Opowiedziałem dziewczynie o całej sytuacji. Patrzyła na mnie uważnie słuchając.

— No cóż — westchnęła, kiedy skończyłem. — Nic dziwnego, to musiał być dla niej wstrząs. Rozdrapałeś też trochę rany, które zaczynały się powoli goić.

— Kurwa, ale chciałem dobrze, serio — powiedziałem smutno. — Myślałem, że pomogę jej zamknąć ten rozdział a zjebałem. Tak jak zawsze zresztą.

— Zobaczysz, że jak to przemyśli na spokojnie to doceni twoje intencje — odparła a potem zrobiła coś, czego w życiu bym się po niej nie spodziewał.

Podeszła i mnie przytuliła. Cały zesztywniałem.

— Czasem, tak już jest, że czasami chcemy dobrze a wychodzi chujnia — szepnęła. —  Znam to.

Nie wiedziałem co powiedzieć, kiedy mnie puściła.

— Dzięki — wykrztusiłem.

— Spoko — uśmiechnęła się i poprawiła kaptur na głowie.

— Odprowadzić cię może do domu albo na przystanek czy coś? — nie zaproponowałem tego z grzeczności. Chciałem z nią po prostu jeszcze chwilę pobyć.

— Ej spokojnie, nie zostaniemy teraz przyjaciółmi, bo powiedziałam co myślę i cię przytuliłam — zaśmiała się.—  Ale dzięki.

— To ja dziękuję.

— No to do zobaczenia za tydzień — powiedziała znowu się uśmiechając, po czym rozeszliśmy się w swoje strony.


Kiedy wróciłem do domu Kinga zadzwoniła, żeby zapytać jak było na sesji. Opowiedziałem jej w skrócie co odjebałem.

— Brawo — zaśmiała się. — Jesteś delikatny niczym słoń.

— No wiem, nie powinienem z nią rozmawiać — westchnąłem. — Zjebałem.

— No zjebałeś kolego.

Kinga zawsze była szczera, czasem zbyt za szczera ale ceniłem to w niej. Chociaż, czasem podświadomie wolałbym, żeby nic już nie mówiła tylko może po prostu przytuliła? To była jednak konkretna dziewczyna, nie pierdoliła się w tańcu.

I miała rację, nie ma co się mazać.

----------------

Następny rozdział leci, niby lajtowy ale może trochę namiesza?

 Ściskam <3

A może to tylko kac jest?  |  MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz