17.

898 29 30
                                    

Myślałem, że spierdole się z krzesła.

― Co? ― wyjąkałem.

― Michał, spróbujmy jeszcze raz ― Kinga wyciągnęła dłoń nad stolikiem i położyła ją na mojej. ― Przemyślałam to. Dopiero gdy uzmysłowiłam sobie, że mogłoby cię dziś już nie być, zrozumiałam ile dla mnie znaczysz ― patrzyła na mnie czule. ― Powiesz coś?

― Masz chłopaka.

― Zerwałam z Miłoszem, kiedy byłeś zawieszony. Chyba nigdy go nie kochałam. Myślałam, że on będzie bardziej odpowiedni dla mnie. Poważny student medycyny, ale to był błąd ― westchnęła. ― To z tobą byłam szczęśliwa. I chcę być znowu. Michał, kocham cię.

Blondynka patrzyła mi prosto w oczy, czekając na jakąś reakcję z mojej strony. Jej twarz, która kiedyś dawała mi tyle radości, zadawała mi teraz dwa razy więcej bólu. Nie potrafiłem nic powiedzieć. Po prostu się zawiesiłem.

― A ty coś jeszcze do mnie czujesz? Kochasz mnie? ― zaczęła naciskać.

Zabrałem swoja dłoń i wybiegłem z kawiarni jak poparzony. Zapierdalałem sprintem kilkaset metrów. Potem poszedłem tam, gdzie zawsze czułem się bezpiecznie, na schodki.

Usiadłem nad Wisełką. Podciągnąłem nogi pod brodę i oparłem czoło na kolanach. Zacząłem wspominać.

Kiedyś z Kingą wszystko wydawało się proste i prawdziwe, każda piosenka o miłości nabierała nowego sensu. Ona śmiała się z każdego mojego żartu, a ja uwielbiałem słuchać jej śmiechu, to był najpiękniejszy dźwięk na świecie. A po prawie trzech latach coś się zjebało. Zaczęła wywracać oczami, kiedy chciałem jej pokazać nowy kawałek, coraz częściej mówiła, że jestem dziecinny.

Pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy w moim pokoju wybuchła. Zaczęła pierdolić, że nie wyobraża sobie naszej przyszłości, bo ciągle zachowuję się dziecko i zamiast myśleć o studiach to chcę zostać raperem. Pewnie miała racje, nie nadawałem się dla niej. Pamiętam jak w jej oczach widziałem w tamtym momencie tylko zawód i pustkę.

Nagle poczułem, że ktoś koło mnie usiadł. Podniosłem głowę. No kurwa, każdy tylko nie ona.

― Ej, dobrze się czujesz? ― zapytała Olka.

― Tak, wszystko w porządku. Chciałem posiedzieć chwilę sam ― odpowiedziałem kładąc nacisk na ostatnie słowo.

― No dobra, jak chcesz to mogę sobie  pójść ― wzruszyła ramionami i zaczęła się podnosić.

― Czekaj chwilę. Dlaczego w ogóle podeszłaś? Przecież mnie nienawidzisz ― serio byłem ciekawy.

― Po pierwsze, to wcale cię nie nienawidzę, tylko działasz mi na nerwy. A po drugie, każdy normalny człowiek by podszedł. Przyszłam tu, żeby trochę się wyciszyć i zobaczyłam, że siedzisz skulony jak zbity pies. Kto jak kto, ale ja wiem co to znaczy mieć doła i nie mieć się komu wygadać.

― O czyli jednak nie jesteś taką suką za jaką cię miałem. Masz jakieś ludzkie odruchy ― zaśmiałem się.

― Kurwa, jednak sobie pójdę.

― Nie, zostań. Możemy posiedzieć w ciszy razem ― zaproponowałem.

― No spoko.

Siedzieliśmy bez słowa chyba z pół godziny, patrząc na Wisłę. Cały czas zastanawiałem się co mam robić.

― Słuchaj ― odezwałam się. ― Myślisz, że wchodzenie dwa razy do tej samej rzeki to głupota?

― Możesz doprecyzować pytanie?

― No powiedzmy, że ktoś cię zranił a teraz chce to naprawić. Dałabyś tej osobie szansę?

― To bliska osoba?

― Kiedyś jedna z najważniejszych w moim życiu ― wyznałem.

― Hmmm, to zależy ― zastanowiła się brunetka. ― Jeśli ktoś skrzywdziłby mnie nieumyślnie to może rozważyłabym rozpoczęcie od nowa. Ale jeśli coś miałabym ci doradzić to pamiętaj, że jeżeli ktoś raz cię skrzywdził bez żadnych skrupułów, a teraz ty puścisz to w zapomnienie, to bardzo prawdopodobne, że ta osoba znowu cię zrani i pomyśli, że nic się nie stało bo znowu jej wybaczysz. Masz stu procentową pewność, że do tego nie dojdzie? ― zapytała.

― Nie wiem, bardzo bym tego chciał.

 ― Skoro chcesz spróbować, to zrób to. Jeśli tyle ten ktoś dla ciebie znaczy, to potem będziesz żałował, że nie dałeś mu szansy. Może wam akurat się uda ― dziewczyna odwróciła ode mnie wzrok i wbiła go w rzekę ― Ja swojemu ojcu zawsze wszystko darowałam, a on w zamian jeszcze bardziej mnie zawodził. On przepraszał, a ja wybaczałam i tak w kółko. Ale to długa historia ― Ola uśmiechnęła się do mnie smutno, w oczach miała łzy.

Nagle mi odbiło. Nie wiem, czy to dlatego, że czułem się tak cholernie samotny, czy poczułem że brunetka mnie rozumie. A może po prostu musiałem dać upust emocjom, które we mnie wezbrały w ciągu tych kilku godzin. Przysunąłem się szybko do dziewczyny i ją pocałowałem. 


---------

Kochani, rozdział krótki a pisałam go bite dwa dni. Wiecie, im człowiek bardziej się stara, to tym większy shit mu wychodzi, a chciałam zrobić coś dojebanego z okazji 1K wyświetleń. Napisałam pięć wersji tego rozdziału i  z żadnej nie byłam zadowolona, z tej też do końca nie jestem. Dajcie znać, czy w ogóle da się to czytać. Przyjmę wszelką krytykę ❤

Ściskam 🤗

A może to tylko kac jest?  |  MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz