7.

1.3K 49 28
                                    

          Stresowałem się trochę pierwszym dniem w szkole po mojej nieobecności. Rodzicie zapewnili mnie, że nikt nie wie dlaczego naprawdę nie było mnie w szkole przez prawie miesiąc.

— O proszę, wrócił syn marnotrawny — zaśmiał się Krzysiek, kiedy podszedłem do ludzi z naszej klasy czekających na zajęcia.

— Ktoś tu nieźle pochlał przez ten czas — odezwał się Adaś.

— Kurwa stary, schudłeś chyba z dziesięć kilo — zdziwił się Wyguś. — Mistrzu zdradź swój sekret.

— Trzeba przyjmować pokarm w płynie, a nie wpierdalać kebsy codziennie — zaśmiałem się.

— Zazdroszczę starych — westchnął Szczepuś. — Historia o babci niezbyt przekonująca ale doceniam chęci.

— Dzwonek, ja spierdalam — Wyguś ruszył do swojej klasy.

Dobrze, że zadzwonił dzwonek. Nie wiadomo dokąd ta rozmowa mogłaby doprowadzić. Chłopaki byli moimi przyjaciółmi ale o pewnych sprawach nie umiałem im powiedzieć.

Byłem zupełnie nieprzygotowany do lekcji i w sumie wisiało mi to. Jedna pała w te czy w te nie zrobi mi wielkiej różnicy.

- Mieliście na dziś przygotować prezentację o głównych okręgach przemysłowych w Polsce. Czy wszyscy są przygotowani?

Geografię prowadziła nasza wychowawczyni, pani Kowalik. Fajna kobieta ale też wymagająca.

— Ja nie mam — podniosłem rękę do góry.

— I ja też — odezwał się Dawid z pierwszej ławki.

Dawidek zazwyczaj nie miał pracy domowej. Wszyscy uważaliśmy, że jest trochę opóźniony ale niegroźny. Każdy też się zastanawiał dlaczego jeszcze nie wywalili go ze szkoły. Chyba dotacja jego ojca na rozbudowę boiska trochę pomogła.

Kowalikowa omiotła nas spojrzeniem.

— Dobrze, dam wam szansę. Możecie przynieść prezentacje na następną lekcję. Jeśli nie zrobicie tego, wyciągnę konsekwencje. Dzisiaj natomiast słuchajcie uważnie wystąpień waszych koleżanek i kolegów.

To było w chuj dziwne. W naszej szkole raczej nie stosowano takich praktyk jak "druga szansa". Coś mi tu śmierdziało i nie był to Szczepan bo podobno rano brał prysznic.

Po wyjściu z lekcji już wiedziałem o co chodzi. Kowalikowa całą godzinę spoglądała na mnie niespokojnym wzrokiem. Nie wyciągała mnie tez do odpowiedzi, żeby sprawdzić czy słucham. Wkurwiłem się. Nasza wychowawczyni była naprawdę w porządku i nie sądziłem, ze wygada komuś co zrobiłem ale poczułem się zdradzony. Zdradzony przez swoich rodziców. Zapewniali, że nikomu nic nie powiedzieli.

            Potem w planie mieliśmy w-f. Cieszyłem się. Pomyślałem, ze jak trochę pobiegam to się uspokoję i może nie zamorduje starszych kiedy wrócę do domu.

— Kurwa, Matczak. Co ty robiłeś przez te trzy tygodnie — powiedział do mnie Adaś, kiedy przebieraliśmy się w stroje sportowe. — Serio chudy jesteś jak szczapa.

— Trochę za mocno poszedłem w melanż — mrugnąłem do kumpla.

— Szkoda, że tak bez nas. Znalazłeś sobie lepsze towarzystwo? — spytał zaciekawiony Szczepuś.

— Ogar, to był melanż jednoosobowy. Chlałem do lusterka. Napisałem kilka tekstów, zrobiłem jakieś bity.

— Okej okej, żartuję. Niby kto inny chciałby z tobą chlać oprócz nas — zadrwił chłopak.  — Ale z chlania w samotności nic dobrego nie wychodzi, pamiętaj mordko.

Po chwili w szatni zostaliśmy tylko ja i Krzysiek. On kończył wiązać buty, a ja musiałem jeszcze zebrać włosy w kitke.

- Matczak, a słuchaj... - Szczepuś spojrzał na mnie i urwał w pół zdania.

Na początku nie wiedziałem o co chodzi, jednak po chwili zauważyłem w co chłopak się wpatruje. Kiedy podniosłem ręce, żeby związać włosy rękawy bluzy zjechały mi w dół odsłaniając czerwone jeszcze blizny na nadgarstkach. Specjalnie nie zdejmowałem bluzy na w-f, aby nikt nie zauważył sznytów.

— Ja pierdole, stary...

— Dobra, chodź bo się spóźnimy — wyszedłem szybko z szatni.

Nie miałem zamiaru okłamywać przyjaciela a tym bardziej robić z niego idiotę. Był inteligentnym facetem, więc i tak nie uwierzyłby w moje tłumaczenia. Miałem tylko nadzieję, że przynajmniej on mnie nie zdradzi.

           Przez całą lekcję patrzył na mnie jakby bał się, że w każdej chwili mogę się powiesić na poprzeczce od bramki. Nie wytrzymałem, zaraz po skończonych zajęciach pobiegłem do szatni, zabrałem swoje rzeczy i spierdoliłem ze szkoły. Nie mógłbym znieść przerażonych spojrzeń przyjaciela przez cały dzień.

-------

— Hej kochanie — przywitała mnie matka, kiedy wróciłem do domu. — Wcześnie wróciłeś.

— Mieliście nikomu nic nie mówić o tym wypadku, a Kowalikowa patrzy się na mnie jak na psychicznego — warknąłem.

— Twoja wychowawczyni miała prawo wiedzieć. Nie chciałeś pójść na terapię. Chcieliśmy, żeby ktoś miał na ciebie oko.

— To był wypadek. Odwaliło mi. Ile razy mam powtarzać, że nie chciałem się zabić?!

— Spokojnie Michał, to dla twojego dobra.

— Daj mi spokój — powiedziałem i opuściłem salon. Poszedłem do swojego pokoju

         Położyłem się w wkurwiony na łóżku. To było moje życie i moja sprawa co chciałem z nim zrobić, a niedługo wszyscy będą o tym wiedzieć. Przytłaczała mnie troska rodziców. Dawali mi tyle ciepła i piękna, a ja tego nie chciałem. Przez to właśnie nie mogłem spełniać marzeń. Chyba to najbardziej mnie uwierało. Kurwa, ja tu nie pasowałem.

— Michał — ojciec wlazł do pokoju. — Wychodzimy z mamą wieczorem na kolację do cioci Marty.

— Zostawicie mnie samego w domu? — udałem oburzonego.

— Przestań.

— Jak ciocia się trzyma?

— Stara się być silna dla dzieci, ale nie jest jej łatwo.

— Pozdrówcie ją ode mnie. Niedługo ją odwiedzę.

— Okej, przekażę.

          Rodzice wyszli o osiemnastej. Skoro miałem kilka godzin spokoju i nikt nie będzie zaglądał mi do pokoju, to pomyślałem, że może cos napisze. Dawno nic nie pisałem, bo bałem się, że będąc w podłym nastroju stworzę tylko jakieś ckliwe gówno.

Siedziałem już pół godziny nad kartką i nic sensownego nie przychodziło mi do głowy.

"Trzy lata później miałem w lewej ręce pętlę..."

Właśnie o czegoś takiego się obawiałem. Zgniotłem kartkę i rzuciłem na środek pokoju. Usłyszałem dzwonek do drzwi.

— No tak kurwa, przecież pół godziny minęło — mruknąłem pod nosem i poszedłem otworzyć.

Przed drzwiami stali Wyguś, Szczepan i Adaś.

— Co wy tu robicie? — zapytałem naprawdę zdziwiony.

— Wracamy z piłki — powiedzieli wszyscy chórem oprócz Franka.

— Byliśmy w kinie — powiedział chłopak w tym samym momencie.

— Kurwa Wyguś — walnął się w czoło Szczepan.

Już było wiadomo o co chodzi. Ja pierdole.

A może to tylko kac jest?  |  MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz