5.

1.4K 43 22
                                    

— Michał, musisz zacząć ze mną rozmawiać. Chcę ci pomóc.

— Nie mam nic do powiedzenia — warknąłem.

         Tydzień temu przenieśli mnie na oddział psychiatryczny, przez co dzień w dzień musiałem przychodzić na godzinną sesję z tą idiotką. Chociaż tabliczka stojąca na biurku mówiła, że mam do czynienia z "Dr. Bożeną Sosnowską - Ordynatorem Wydziału Psychiatrii" ja widziałem przed sobą tylko skretyniałą wiedźmę. Natapirowane włosy, wielkie okulary na czubku garbatego nosa - widok niezbyt zachęcający do rozmowy.

— Czy wiesz jak twoi rodzice cię kochają? Ojciec oddał dla ciebie tyle krwi, że prawie zemdlał — westchnęła kobieta. — A teraz ciągle się martwią, że znów spróbujesz odebrać sobie życie...

— Nie chciałem się zabić, to był wypadek! Byłem pijany! — Wykrzyczałem. — Godzina minęła. Do widzenia.

Wyszedłem z dusznego gabinetu i ruszyłem do swojej sali.

Nasze rozmowy każdego dnia wyglądały tak samo. Wiedźma ciągle zrzędziła: Michał powiedz mi to i sramto, Michał dlaczego, Michał zaufaj mi i tak w kółko. Zazwyczaj przez pierwsze pół godziny udawało mi się opanować i po prostu nic nie mówiłem, a potem tylko pyskowałem. Nie miałem zamiaru się jej zwierzać.

Kiedy wróciłem do sali Radek siedział na swoim łóżku i grał w szachy z samym sobą.

— Już po randce? — Kiwnąłem głową w odpowiedzi. — Ok, to teraz moja kolej.

— Gumki wziąłeś? — zaśmiałem się.

— Spierdalaj — rzucił rudzielec i zniknął za drzwiami.

Radek był całkiem spoko. Wygadany, dowcipny i inteligentny chłopak. Dowiedziałem się, ze jest tu już od dwóch miesięcy ale dlaczego nie miałem pojęcia i w sumie nie bardzo mnie to interesowało. Nie chciałem, żeby ktoś się interesował się tym co mnie tu sprowadziło i sam tez nie wsadzałem nosa w nie swoje sprawy.

Położyłem się na łóżku i zacząłem wpatrywać się tępo w sufit. Na oddziale nie można było mnie telefonów czy laptopów więc całe dnie oglądałem sufit i ściany. Może to nawet lepiej, nic mnie nie rozpraszało i mogłem spokojnie porozmyślać.

Jak wielkim nieudacznikiem musiałem być żeby skoro nawet nie umiałem się zajebać. Wydawało mi się, ze plan jest prosty. Zostać samemu w domu, pocharatać się i pozwolić, żeby krew razem ze wszystkimi nękającymi myślami powoli ze mnie wypłynęły. Łatwo i bezboleśnie. Jak inaczej miałem ze sobą skończyć? Skoczyć z mostu i zakazić Wisełkę swoim spierdoleniem? Chciałem tylko zniknąć, odpocząć wreszcie od nieustannego przygnębienia. Nie miałem pojęcia dlaczego tak się czułem, ale chciałem żeby to się już skończyło. Nie chciałem już się męczyć i udawać że jest dobrze. Wizja przyszłości napawała mnie lękiem.

— Hej skarbie — z zamyślenia wyrwał mnie głos matki.

Rodzice przyszli w odwiedziny. Zawsze to jakaś rozrywka.

— Jak się masz? — zapytał ojciec.

— Wyśmienicie, leżę i gnije sobie spokojnie.

— Michał to dla twojego dobra — odezwała się matka. — Daj sobie pomóc.

— Nie potrzebuję pomocy. Powtarzam setny raz, nie chciałem się zabić. Schlałem się u Szczepana i potem mi odwaliło.

— Naprawdę uważasz nas za idiotów? — spytał ojciec. — Przecież w twoim organizmie nie było śladu alkoholu. A trzy dni temu dzwonił dzwonił Krzysiek, żeby zapytać co się z tobą dzieje, bo nie przyszedłeś na imprezę i potem nie można było się z tobą skontaktować.

To prawda, tamtego wieczoru byłem całkowicie trzeźwy. Chciałem odejść w pełni świadom tego co robię.

— Powiedzieliście Szczepanowi gdzie jestem?

— Nie. Powiedziałem, że pojechałeś do Sławy zająć się chorą babcią.

Zajebiście, już widzę jak Szczepuś w to uwierzył.

— Jeśli będziesz chciał to sam mu powiesz, to twój przyjaciel — wtrąciła matka.

— Nic się nie stało, więc nie mam o czym mu opowiadać — mruknąłem.

— Jak chcesz. A w ogóle mamy dla ciebie dobrą wiadomość. Jutro możesz opuścić szpital.

— Kurwa nareszcie — westchnąłem. — To prawda, że oddałeś tyle krwi, że prawie sam się wykończyłeś? — zwróciłem się do ojca.

— Michał, tata by oddał serce dla ciebie — matka pocałowała ojca w policzek.

— Serce to może nie, ale nerkę być może. Mam dwie — zaśmiał się starszy.

Oddalibyście serca, nerki a jakby było potrzeba to i wątroby — pomyślałem. I właśnie to mnie przerażało




------

Jak myślicie, Michał będzie znowu próbował? 😉

A może to tylko kac jest?  |  MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz