— Zostań jeszcze — powiedziałem leżąc na łóżku i obserwując jak Ola się ubiera.
— Nie, spadam do domu — pokręciła głową. — Moja mama i tak będzie wkurzona, że nie wróciłam na noc. Kurwa gdzie mój telefon — mruknęła rozglądając się po pokoju. — Zresztą nie chcę już narzucać się twoim rodzicom.
— Co ty? — parsknąłem. — Polubili cię. Gdybyś widziała jak mama cisnęła po Kindze gdy była u nas na obiedzie w święta.
— O super — brunetka spojrzała na mnie. — Dobrze, że chociaż w tym jestem od niej lepsza.
Na prawdę jestem debilem. Czy nigdy nie mogę najpierw pomyśleć zanim otworzę jadaczkę?
— Sorry, nie chciałem cię nie do niej porównywać — westchnąłem i wstałem z łóżka. — Jesteś od niej we wszystkim lepsza — szepnąłem jej do ucha i objąłem w talii.
— Dobra, dobra — wyswobodziła się z moich objęć. — Lecę, uber już pewnie czeka.
— Czekaj, jeszcze rozchodniaczka? — wyciągnąłem z szuflady gibona.
— Jesteś chory — zaśmiała się głośno. — Mam wrócić do domu zajarana?
— Jeden buszek — puściłem jej oczko. — Po studencku.
— Nie dzisiaj — pocałowała mnie namiętnie. — Muszę już jechać — dodała gdy skończyliśmy się całować.
— No dobrze — zrobiłem smutną minkę. — Chwila, ubiorę się i pojadę z tobą żebyś sama nie wracała.
— Nie trzeba, to bez sensu, żebyś jeździł w tę i z powrotem.
— To odprowadzę cię do drzwi.
Kiedy już byliśmy pod drzwiami przyszli rodzice.
— Bardzo się cieszymy, że mogliśmy cię poznać — uśmiechnął się tata.
— Dziękuję, za obiad i w ogóle — Ola odpowiedziała trochę speszona.
— Cała przyjemność po naszej stronie — dodała mama. — Do zobaczenia.
— Do widzenia.
Kiedy rodzice już sobie poszli podszedłem bliżej do dziewczyny.
— A nie mówiłem? — zaśmiałem się cicho.
— Są fantastyczni — odpowiedziała. — A teraz serio, muszę lecieć.
— Będę w tym tygodniu jechał do Nobocoto. Pojedziesz ze mną?
— Jasne, mój chłopaku — pocałowała mnie w policzek.
— To do zobaczenia, moja dziewczyno — uśmiechnąłem się.
— Michał chodź na śniadanie — krzyknęła mama z kuchni, gdy miałem już wracać do swojego pokoju.
— Ale jestem głodny — wszedłem do jadalni.
— Człowieku ubierz się najpierw — ojciec uderzył się dłonią w czoło.
Spojrzałem w dół i dopiero wtedy uzmysłowiłem sobie, że paraduję w samych bokserkach.
— Chwila — pobiegłem na górę.
Wziąłem kilka buszków, naciągnąłem na dupę pierwsze lepsze dresy, które wydawały się w miarę czyste i wróciłem do starszych.
— A koszulka? Nie masz takiej klaty, żeby ją wszystkim pokazywać — zaśmiał się ojciec.
— Na pewno mam lepszą od ciebie — rzuciłem.
— Ola musiała cię nieźle wymęczyć, oczy masz czerwone jak wampir — zripostował.
Rodzice raczej wiedzieli od czego mam przekrwione oczy ale byłem pewny, że dzisiaj nie zrobią mi awantury.
— Marcin — mama rzuciła mu wkurzone spojrzenie jednak widać było, że komentarz ojca ją też rozbawił. — Michał, siadaj już — zwróciła się do mnie.
Jedliśmy spokojnie, gadając w szczególności o kontrakcie i przyszłej płycie. To znaczy rodzice ciągnęli mnie za język, a ja odpowiadałem zdawkowo. Bo co miałem mówić? Jakieś tam pomysły były ale to tylko zarys. Wiedziałem tylko, że ta płyta musi być prawdziwa, o tym co mnie otacza i co czuję.
— Powiesz nam coś więcej o tym co zaszło między tobą a Kingą? — ojciec upił łyk kawy. — Co z tym dzieckiem?
Wymieniłem szybkie spojrzenia z mamą.
— Nie ma o czym mówić — wzruszyłem ramionami. — Kinga nie ze mną jest w ciąży. Szukała idioty, który będzie tatusiem dla jej kaszojada i prawie się jej udało.
— A skąd o tym wiesz? Sama się przyznała?
— Musisz wchodzić w szczegóły? — mama zwróciła się do starszego. — To raczej nie jest dla niego przyjemny temat.
— Chyba mamy prawo wiedzieć? Ta dziewczyna okłamała go w tak ważnej sprawie i prawie zniszczyła jego plany.
— Luz — odpowiedziałem. — Jasne, że się nie przyznała. — Adaś od samego początku nie wierzył w tą całą historię. Podpuścił przyjaciółkę Kingi i wygadała mu prawdę.
— Nie jesteś idiotą. Po prostu jej zaufałeś — mama dotknęła mojego ramienia. — I nic nie usprawiedliwia tego, że chciała cię oszukać — spojrzała na mnie znacząco.
— Masz dobrych przyjaciół — odpowiedział starszy.
— Wiem — powiedziałem z pełnymi ustami. — A pamiętasz jak w gimnazjum po meczu zawiozłeś nas do maka i powiedziałeś do Franka żeby może wziął sobie sałatkę, bo już zawsze będzie stał na bramce?
— Naprawdę tak do niego powiedziałeś? — zaśmiała się mama.
— To było dawno temu — ojciec rozbawiony wywrócił oczami.
— Ale Wyguś dalej to pamięta — parsknąłem.
— Franek dobrze wie, że to były żarty — odpowiedział. — Pewnie kamień spadł ci z serca, że jednak nie będziesz tak szybko ojcem?
— No tak, tak — westchnąłem.
— Ale?
— Ale już wyobrażałem sobie jak gram z małym w piłkę.
Zauważyłem, że rodzice nieźle się zdziwili.
— Jeszcze masz na to czas — mama spojrzała na mnie ze współczuciem.
— Wiem — starałem się zaśmiać — dobrze jest jak jest.
Na początku bałem się jak głupi, gdy dowiedziałem się o dziecku. Martwiłem się, że nie będę umiał być dla niego dobrym ojcem, ale gdy już oswoiłem się z całą tą sytuacją to jakaś mała, malutka cząstka mnie nawet się cieszyła. Jednak jak to zazwyczaj u mnie bywa, gdy coś zaczynam sobie planować to wszystko idzie w pizdu.
Najgorsze było to, że właśnie teraz znowu zaczęło mi się układać. Podświadomie już chyba czekałem aż coś się zjebie.
-------------
Następny rozdział dla Was <3Ściskam <3
CZYTASZ
A może to tylko kac jest? | MATA
Fanfiction- Michaś proszę! Kochanie zostań ze mną! Synku co ty zrobiłeś?! Michaś... "Mam depresję. A może to tylko jebany kac jest?" Wszelkie sytuacje opisane w książce są fikcyjne i nie mają żadnego związku z realnymi osobami! Michał, dużo zdrowia!