44.

682 30 13
                                    

— Zostań jeszcze — powiedziałem leżąc na łóżku i obserwując jak Ola się ubiera.

— Nie, spadam do domu — pokręciła głową. — Moja mama i tak będzie wkurzona, że nie wróciłam na noc. Kurwa gdzie mój telefon — mruknęła rozglądając się po pokoju. — Zresztą nie chcę już narzucać się twoim rodzicom.

— Co ty? — parsknąłem. — Polubili cię. Gdybyś widziała jak mama cisnęła po Kindze gdy była u nas na obiedzie w święta.

— O super — brunetka spojrzała na mnie. — Dobrze, że chociaż w tym jestem od niej lepsza.

Na prawdę jestem debilem. Czy nigdy nie mogę najpierw pomyśleć zanim otworzę jadaczkę?

— Sorry, nie chciałem cię nie do niej porównywać — westchnąłem i wstałem z łóżka. — Jesteś od niej we wszystkim lepsza — szepnąłem jej do ucha i objąłem w talii.

— Dobra, dobra — wyswobodziła się z moich objęć. — Lecę, uber już pewnie czeka.

— Czekaj, jeszcze rozchodniaczka? — wyciągnąłem z szuflady gibona.

— Jesteś chory — zaśmiała się głośno. — Mam wrócić do domu zajarana?

— Jeden buszek — puściłem jej oczko. — Po studencku.

— Nie dzisiaj — pocałowała mnie namiętnie. — Muszę już jechać — dodała gdy skończyliśmy się całować.

— No dobrze — zrobiłem smutną minkę. — Chwila, ubiorę się i pojadę z tobą żebyś sama nie wracała.

— Nie trzeba, to bez sensu, żebyś jeździł w tę i z powrotem.

— To odprowadzę cię do drzwi.

Kiedy już byliśmy pod drzwiami przyszli rodzice.

— Bardzo się cieszymy, że mogliśmy cię poznać — uśmiechnął się tata.

— Dziękuję, za obiad i w ogóle — Ola odpowiedziała trochę speszona.

— Cała przyjemność po naszej stronie — dodała mama. — Do zobaczenia.

— Do widzenia.

Kiedy rodzice już sobie poszli podszedłem bliżej do dziewczyny.

— A nie mówiłem? — zaśmiałem się cicho.

— Są fantastyczni — odpowiedziała. — A teraz serio, muszę lecieć.

— Będę w tym tygodniu jechał do Nobocoto. Pojedziesz ze mną?

— Jasne, mój chłopaku — pocałowała mnie w policzek.

— To do zobaczenia, moja dziewczyno — uśmiechnąłem się.



— Michał chodź na śniadanie — krzyknęła mama z kuchni, gdy miałem już wracać do swojego pokoju.

— Ale jestem głodny — wszedłem do jadalni.

— Człowieku ubierz się najpierw — ojciec uderzył się dłonią w czoło.

Spojrzałem w dół i dopiero wtedy uzmysłowiłem sobie, że paraduję w samych bokserkach.

— Chwila — pobiegłem na górę.

Wziąłem kilka buszków, naciągnąłem na dupę pierwsze lepsze dresy, które wydawały się w miarę czyste i wróciłem do starszych.

— A koszulka? Nie masz takiej klaty, żeby ją wszystkim pokazywać — zaśmiał się ojciec.

— Na pewno mam lepszą od ciebie — rzuciłem.

— Ola musiała cię nieźle wymęczyć, oczy masz czerwone jak wampir — zripostował.

Rodzice raczej wiedzieli od czego mam przekrwione oczy ale byłem pewny, że dzisiaj nie zrobią mi awantury.

— Marcin — mama rzuciła mu wkurzone spojrzenie jednak widać było, że komentarz ojca ją też rozbawił. — Michał, siadaj już — zwróciła się do mnie.

Jedliśmy spokojnie, gadając w szczególności o kontrakcie i przyszłej płycie. To znaczy rodzice ciągnęli mnie za język, a ja odpowiadałem zdawkowo. Bo co miałem mówić? Jakieś tam pomysły były ale to tylko zarys. Wiedziałem tylko, że ta płyta musi być prawdziwa, o tym co mnie otacza i co czuję.

— Powiesz nam coś więcej o tym co zaszło między tobą a Kingą? — ojciec upił łyk kawy. — Co z tym dzieckiem?

Wymieniłem szybkie spojrzenia z mamą.

— Nie ma o czym mówić — wzruszyłem ramionami. — Kinga nie ze mną jest w ciąży. Szukała idioty, który będzie tatusiem dla jej kaszojada i prawie się jej udało.

— A skąd o tym wiesz? Sama się przyznała?

— Musisz wchodzić w szczegóły? — mama zwróciła się do starszego. — To raczej nie jest dla niego przyjemny temat.

— Chyba mamy prawo wiedzieć? Ta dziewczyna okłamała go w tak ważnej sprawie i prawie zniszczyła jego plany.

— Luz — odpowiedziałem. — Jasne, że się nie przyznała. — Adaś od samego początku nie wierzył w tą całą historię. Podpuścił przyjaciółkę Kingi i wygadała mu prawdę.

— Nie jesteś idiotą. Po prostu jej zaufałeś — mama dotknęła mojego ramienia. — I nic nie usprawiedliwia tego, że chciała cię oszukać — spojrzała na mnie znacząco.

— Masz dobrych przyjaciół — odpowiedział starszy.

— Wiem — powiedziałem z pełnymi ustami. — A pamiętasz jak w gimnazjum po meczu zawiozłeś nas do maka i powiedziałeś do Franka żeby może wziął sobie sałatkę, bo już zawsze będzie stał na bramce?

— Naprawdę tak do niego powiedziałeś? — zaśmiała się mama.

— To było dawno temu — ojciec rozbawiony wywrócił oczami.

— Ale Wyguś dalej to pamięta — parsknąłem.

— Franek dobrze wie, że to były żarty — odpowiedział. — Pewnie kamień spadł ci z serca, że jednak nie będziesz tak szybko ojcem?

— No tak, tak — westchnąłem.

— Ale?

— Ale już wyobrażałem sobie jak gram z małym w piłkę.

Zauważyłem, że rodzice nieźle się zdziwili.

— Jeszcze masz na to czas — mama spojrzała na mnie ze współczuciem.

— Wiem — starałem się zaśmiać — dobrze jest jak jest.

Na początku bałem się jak głupi, gdy dowiedziałem się o dziecku. Martwiłem się, że nie będę umiał być dla niego dobrym ojcem, ale gdy już oswoiłem się z całą tą sytuacją to jakaś mała, malutka cząstka mnie nawet się cieszyła.  Jednak jak to zazwyczaj u mnie bywa, gdy coś zaczynam sobie planować to wszystko idzie w pizdu.

 Najgorsze było to, że właśnie teraz znowu zaczęło mi się układać. Podświadomie już chyba czekałem aż coś się zjebie.





-------------
Następny rozdział dla Was <3

Ściskam <3

A może to tylko kac jest?  |  MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz