25.

773 25 16
                                    

— Oni nie mogli tego zrobić — Wika powtarzała to w kółko dusząc się od łez.

— Wiem, wiem — odpowiedziałem i jeszcze mocniej przytuliłem dziewczynę. 

Siedzieliśmy we czwórkę na kanapie w salonie u mnie na chacie. Umówiłem się z Wiktorią, że razem poczekamy na mojego ojca. Natomiast Kinga przyszła, żeby mnie wspierać, a Olka żeby pocieszać swoją przyjaciółkę. Wszyscy byliśmy wstrząśnięci.

— Franek jest szalony ale muchy by nie skrzywdził — dodała niebieskowłosa.

— Oni wszyscy czterej są pojebani ale nie są psychopatami — odezwała się Olka głaszcząc przyjaciółkę po głowie.

— Ojciec zaraz wróci i zobaczycie, że wszystko się wyjaśni. To jakaś pierdolona pomyłka.

Chłopaki siedzieli w areszcie już drugi dzień. Tata od razu obiecał mi i ich rodzicom, że wszystkim się zajmie. Był zajebistym prawnikiem i miał dużo kontaktów, byłem pewny, że im pomoże.

Na razie nie wiedzieliśmy nic oprócz tego, że Dawidek się powiesił w tym samym parku, gdzie mnie pobito, a Wygusiowi, Szczepanowi i Adamowi zarzucono, że oni go do tego zmusili. Historia wyciągnięta z dupy.

— A jeśli to nie jest pomyłka? — mruknęła Kinga. — Przecież od początku podejrzewano, że to Dawidek cię pobił — zwróciła się do mnie. — Może chcieli cię pomścić i ich poniosło?

Nie wierzyłem w to co usłyszałem.

— O czym ty mówisz?

— No pomyśl — odpowiedziała. — Po tym jak cię znaleziono nie było wiadomo co z tobą będzie — ciągnęła. — Przyjaźnisz się z chłopakami od lat. To wcale nie byłoby dziwne, gdyby spotkali w tym parku tego pojeba i chcieli go jakoś ukarać. Mogli sobie ubzdurać, że skoro on prawie zabił ciebie to jemu należy się to samo i kazali mu się powiesić, żeby sami nie musieli brudzić sobie rąk.

— Co ty pierdolisz? — Olka popatrzyła na blondynkę z niedowierzaniem. — Prawie ich nie znam, no może trochę Franka i wiem, że czegoś takiego by nie zrobili a ty wymyślasz takie bajki?

— Pierdolnięta jesteś dziewczyno? — dodała Wika. — Nie wiem co ćpasz ale lepiej to rzuć.

— Kinga, ja wiem, że ich nie lubisz... 

— To nie ma nic do rzeczy — przerwała mi — To wy jesteście ślepi. Oni nie są aniołkami, różne akcje odpierdalali po alko. Nie wiadomo, co teraz im się tam odjebało w tych pustych łbach.

Wika zaczęła płakać jeszcze bardziej.

— To nie prawda, to nie prawda — łkała. 

Wkurwiłem się na maksa. Jak coś takiego mogło Kindze w ogóle przejść przez myśl? I tak wszyscy byliśmy zdołowani a ona dolewała oliwy do ognia. Nie oliwy, benzyny kurwa.

— Wiesz co — zwróciłem się do dziewczyny  — może idź już. Chyba siedzenie z nami cię męczy.

Nie powinienem był pewnie tak powiedzieć ale musiałem. Myślałem, że będzie dodawać mi otuchy a ona wmyślała jakieś teorie spiskowe. 

— Co? — blondynka osłupiała.

— Ogłuchłaś? — Olka odezwała się zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. — Wypierdalaj.

— Uspokój się — zwróciłem się do brunetki a następnie do swojej dziewczyny. — Po prostu lepiej będzie jak pójdziesz do domu. Trochę przesadziłaś.

— Powiedziałam tylko to co myślę a ty strzelasz focha?

— Spoko, że jesteś szczera ale jeśli mówisz coś o moich najlepszych kumplach to tak jakbyś mówiła o mnie.

Naprawdę tak uważałem. Przecież byliśmy z chłopakami ulepieni z tej samej gliny. Zastanowiłem się przez chwile czy moja dziewczyna też tak szybko uwierzyłaby, że to ja zabiłem człowieka. W sumie po alko odwalało mi tak samo jak Wygusiowi, Szczepanowi czy Adasiowi. Nie wiedziałem, czy chcę znać odpowiedź na to pytanie.

— Dobrze wiesz, że to nie tak. Nie będę się z tobą kłócić, bo rozumiem, że jesteś rozbity i nie wiesz co mówisz — powiedziała i wstała z kanapy. — Chyba naprawdę będzie lepiej jak już pójdę, pogadamy kiedy się uspokoisz.

Dobrze widziałem co mówię ale też nie chciałem już drążyć tematu. Chciałem tylko, żeby wyszła i dłużej nas nie wkurwiała.

— Cześć — rzuciłem tylko.

— Nara debilko — Olka pomachała blondynce, która jednak nie zareagowała i ruszyła w stronę drzwi.

Olka miała tak nie wyparzoną mordę, że doprowadzała mnie do szału. Ale na jej miejscu pewnie zachowałbym się podobnie. Wspierała swoją przyjaciółkę tak jak umiała.

— No co? — zapytała kiedy spojrzałem na nią krzywo. — Ze szmatami trzeba krótko.

— To moja dziewczyna, hamuj się.

— Wiem i szczerze współczuję.

Już miałem coś odpowiedzieć ale do salonu wszedł ojciec.
Cała nasza trójka wstała z miejsc.

— Tata i jak? — zapytałem.

Ojciec usiadł zmęczony w fotelu.

— Będzie ciężko — westchnął.

— Co? To jakaś pomyłka przecież.

— Michał — tata spojrzał na mnie. — Ja to wiem ale policjantka, która prowadzi tę sprawę i matka Dawida są pewne, że chłopcy są winni i łatwo im nie odpuszczą.

— A wie pan dlaczego w ogóle ich podejrzewają, że zmusili Dawida do zabicia się? — odezwała się Wika. — To pewnie było zwykłe samobójstwo. Wiadomo, że to coś strasznego dla jego mamy ale po co mieszać do tego chłopaków?

— No i tu zaczyna się zabawa — tata się wyprostował. — Dawid chwilę przed śmiercią wysłał do matki smsa. Zaraz wam przeczytam — powiedział i wyciągnął telefon z kieszeni. — Udało mi się załatwić screena tej wiadomości. Słuchajcie: "Mamo oni tu są, całą trójką. Wygnański niesie linę. Boję się."

— O kurwa mać — zatkało mnie.

— Lepiej bym tego nie podsumował.



------------

Ja pierdolę, zbliżamy się już do 2K wyświetleń. Kto pamięta jak jarałam się pod jednym z rozdziałów, że pykło 333 wyświetlenia? hahah

Dziękuję Wam 

Miłego czytania Kochani <3

A może to tylko kac jest?  |  MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz