— Oni nie mogli tego zrobić — Wika powtarzała to w kółko dusząc się od łez.
— Wiem, wiem — odpowiedziałem i jeszcze mocniej przytuliłem dziewczynę.
Siedzieliśmy we czwórkę na kanapie w salonie u mnie na chacie. Umówiłem się z Wiktorią, że razem poczekamy na mojego ojca. Natomiast Kinga przyszła, żeby mnie wspierać, a Olka żeby pocieszać swoją przyjaciółkę. Wszyscy byliśmy wstrząśnięci.
— Franek jest szalony ale muchy by nie skrzywdził — dodała niebieskowłosa.
— Oni wszyscy czterej są pojebani ale nie są psychopatami — odezwała się Olka głaszcząc przyjaciółkę po głowie.
— Ojciec zaraz wróci i zobaczycie, że wszystko się wyjaśni. To jakaś pierdolona pomyłka.
Chłopaki siedzieli w areszcie już drugi dzień. Tata od razu obiecał mi i ich rodzicom, że wszystkim się zajmie. Był zajebistym prawnikiem i miał dużo kontaktów, byłem pewny, że im pomoże.
Na razie nie wiedzieliśmy nic oprócz tego, że Dawidek się powiesił w tym samym parku, gdzie mnie pobito, a Wygusiowi, Szczepanowi i Adamowi zarzucono, że oni go do tego zmusili. Historia wyciągnięta z dupy.
— A jeśli to nie jest pomyłka? — mruknęła Kinga. — Przecież od początku podejrzewano, że to Dawidek cię pobił — zwróciła się do mnie. — Może chcieli cię pomścić i ich poniosło?
Nie wierzyłem w to co usłyszałem.
— O czym ty mówisz?
— No pomyśl — odpowiedziała. — Po tym jak cię znaleziono nie było wiadomo co z tobą będzie — ciągnęła. — Przyjaźnisz się z chłopakami od lat. To wcale nie byłoby dziwne, gdyby spotkali w tym parku tego pojeba i chcieli go jakoś ukarać. Mogli sobie ubzdurać, że skoro on prawie zabił ciebie to jemu należy się to samo i kazali mu się powiesić, żeby sami nie musieli brudzić sobie rąk.
— Co ty pierdolisz? — Olka popatrzyła na blondynkę z niedowierzaniem. — Prawie ich nie znam, no może trochę Franka i wiem, że czegoś takiego by nie zrobili a ty wymyślasz takie bajki?
— Pierdolnięta jesteś dziewczyno? — dodała Wika. — Nie wiem co ćpasz ale lepiej to rzuć.
— Kinga, ja wiem, że ich nie lubisz...
— To nie ma nic do rzeczy — przerwała mi — To wy jesteście ślepi. Oni nie są aniołkami, różne akcje odpierdalali po alko. Nie wiadomo, co teraz im się tam odjebało w tych pustych łbach.
Wika zaczęła płakać jeszcze bardziej.
— To nie prawda, to nie prawda — łkała.
Wkurwiłem się na maksa. Jak coś takiego mogło Kindze w ogóle przejść przez myśl? I tak wszyscy byliśmy zdołowani a ona dolewała oliwy do ognia. Nie oliwy, benzyny kurwa.
— Wiesz co — zwróciłem się do dziewczyny — może idź już. Chyba siedzenie z nami cię męczy.
Nie powinienem był pewnie tak powiedzieć ale musiałem. Myślałem, że będzie dodawać mi otuchy a ona wmyślała jakieś teorie spiskowe.
— Co? — blondynka osłupiała.
— Ogłuchłaś? — Olka odezwała się zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. — Wypierdalaj.
— Uspokój się — zwróciłem się do brunetki a następnie do swojej dziewczyny. — Po prostu lepiej będzie jak pójdziesz do domu. Trochę przesadziłaś.
— Powiedziałam tylko to co myślę a ty strzelasz focha?
— Spoko, że jesteś szczera ale jeśli mówisz coś o moich najlepszych kumplach to tak jakbyś mówiła o mnie.
Naprawdę tak uważałem. Przecież byliśmy z chłopakami ulepieni z tej samej gliny. Zastanowiłem się przez chwile czy moja dziewczyna też tak szybko uwierzyłaby, że to ja zabiłem człowieka. W sumie po alko odwalało mi tak samo jak Wygusiowi, Szczepanowi czy Adasiowi. Nie wiedziałem, czy chcę znać odpowiedź na to pytanie.
— Dobrze wiesz, że to nie tak. Nie będę się z tobą kłócić, bo rozumiem, że jesteś rozbity i nie wiesz co mówisz — powiedziała i wstała z kanapy. — Chyba naprawdę będzie lepiej jak już pójdę, pogadamy kiedy się uspokoisz.
Dobrze widziałem co mówię ale też nie chciałem już drążyć tematu. Chciałem tylko, żeby wyszła i dłużej nas nie wkurwiała.
— Cześć — rzuciłem tylko.
— Nara debilko — Olka pomachała blondynce, która jednak nie zareagowała i ruszyła w stronę drzwi.
Olka miała tak nie wyparzoną mordę, że doprowadzała mnie do szału. Ale na jej miejscu pewnie zachowałbym się podobnie. Wspierała swoją przyjaciółkę tak jak umiała.
— No co? — zapytała kiedy spojrzałem na nią krzywo. — Ze szmatami trzeba krótko.
— To moja dziewczyna, hamuj się.
— Wiem i szczerze współczuję.
Już miałem coś odpowiedzieć ale do salonu wszedł ojciec.
Cała nasza trójka wstała z miejsc.— Tata i jak? — zapytałem.
Ojciec usiadł zmęczony w fotelu.
— Będzie ciężko — westchnął.
— Co? To jakaś pomyłka przecież.
— Michał — tata spojrzał na mnie. — Ja to wiem ale policjantka, która prowadzi tę sprawę i matka Dawida są pewne, że chłopcy są winni i łatwo im nie odpuszczą.
— A wie pan dlaczego w ogóle ich podejrzewają, że zmusili Dawida do zabicia się? — odezwała się Wika. — To pewnie było zwykłe samobójstwo. Wiadomo, że to coś strasznego dla jego mamy ale po co mieszać do tego chłopaków?
— No i tu zaczyna się zabawa — tata się wyprostował. — Dawid chwilę przed śmiercią wysłał do matki smsa. Zaraz wam przeczytam — powiedział i wyciągnął telefon z kieszeni. — Udało mi się załatwić screena tej wiadomości. Słuchajcie: "Mamo oni tu są, całą trójką. Wygnański niesie linę. Boję się."
— O kurwa mać — zatkało mnie.
— Lepiej bym tego nie podsumował.
------------
Ja pierdolę, zbliżamy się już do 2K wyświetleń. Kto pamięta jak jarałam się pod jednym z rozdziałów, że pykło 333 wyświetlenia? hahah
Dziękuję Wam
Miłego czytania Kochani <3
CZYTASZ
A może to tylko kac jest? | MATA
Fanfiction- Michaś proszę! Kochanie zostań ze mną! Synku co ty zrobiłeś?! Michaś... "Mam depresję. A może to tylko jebany kac jest?" Wszelkie sytuacje opisane w książce są fikcyjne i nie mają żadnego związku z realnymi osobami! Michał, dużo zdrowia!