23.

821 21 12
                                    

             Pod powiekami dochodziło do mnie delikatne światło. Nic nie słyszałem i nie czułem, tylko to światło. 

Aha czyli tak to wygląda. To teraz mam iść w stronę tego światła? 

Spróbowałem się poruszyć. Lewą rękę przeszył mi ból, a kiedy chciałem wziąć głębszy oddech poczułem ogień w płucach. Widocznie palenie petków dało o sobie znać.

— Myślałem, że już bardziej nie osiwieję ale przez niego będę biały jak święty Mikołaj.

O kurwa, to głos Boga? Czy skoro widzę światło i słyszę Boga to poszedłem do nieba? W sumie aż takim wielkim grzesznikiem nie byłem. 

— Marcin, uspokój się. Patrz, budzi się — usłyszałem. 

Ten głos znałem doskonale.  Wziąłem płytki oddech, żeby ogień znów nie rozerwał mi płuc i otworzyłem oczy.

To jednak nie było niebiańskie światło, to jarzeniówka napierdalała mi prosto w oczy.

Leżałem na łóżku, a rodzice siedzieli po obu jego stronach. Omiotłem wzrokiem pomieszczenie. Ja pierdole, znowu byłem w szpitalu.

— No nareszcie — odezwał się ojciec. 

Próbowałem coś odpowiedzieć ale miałem na twarzy jakiś kaganiec. 

 —Spokojnie skarbie — mama pochyliła się nade mną i zdjęła mi to coś, co okazało się maską tlenową.

— Jestem w szpitalu? — wychrypiałem i znowu poczułem żar w lewym płucu. — O kurwa, ale boli.

— Ostatnio częściej bywasz w szpitalach niż w kościele — zaśmiał się starszy.

Chciałem się roześmiać ale zamiast tego zacząłem się dusić, nie mogłem złapać tchu.

— Już, już, spokojnie — powiedziała do mnie mama i  z powrotem założyła mi maskę. — Możesz przestać się wygłupiać? — zwróciła się do ojca.

— Już się napłakałem — wzruszył ramionami. — Nic już mu nie grozi, czas poprawić trochę atmosferę.

Brunetka rzuciła ojcu mordercze spojrzenie, po czym uśmiechnęła się do mnie.

— Michaś prześpij się. Musisz teraz dużo odpoczywać.

Pokręciłem głową w geście sprzeciwu. Chciałem zdjąć sobie kaganiec, żeby móc się odezwać ale nie mogłem w ogóle ruszyć lewą ręką a samą prawą nie miałem siły. 

— Chcesz coś powiedzieć?

Kiwnąłem głową, a mama zsunęła mi maskę z twarzy.

— Co się stało? — powiedziałem. Mój głos brzmiał jakbym wypalił całą paczkę papierosów na raz.

— Nic nie pamiętasz? — zapytał ojciec.

— Wracałem do domu przez park i... — uświadomiłem sobie, że potem urwał mi się film. — A dalej nie wiem.

— Ktoś cię pobił do nieprzytomności — wyjaśniła mama. — Dokładnie to skatował.

— Nieźle mu się to udało, wszystko mnie nakurwia.

— No cóż, nic dziwnego — powiedział ojciec. — Stłuczone płuco, pęknięte żebro i łuk brwiowy, wybity bark, wstrząśnienie mózgu i milion siniaków.

— O kurwa.

— Michał, język — upomniała mnie brunetka . — Ale tak, nie było za ciekawie. Policja podejrzewa, że ten kto to zrobił, zostawił cię tylko dlatego, bo miałeś spłycony oddech a on myślał, że już nie oddychasz.

— To policja już się tym zajęła? — zapytałem.

— Nie, stwierdziliśmy, że nic takiego się nie stało i nie warto ich zawiadamiać  — odpowiedział z ironią tata. — Oczywiście baranie, że policja szuka tego gnojka, a raczej gnojków.

— Czyli, że było ich kilku?

— Prawdopodobnie tak.

Byłem już zmęczony gadaniem ale musiałem zadać jeszcze jedno pytanie.

— A kogoś już podejrzewają?

Rodzice wymienili krótkie spojrzenia.

— Twoi koledzy zeznali, że to mógł być ten Dawid z twojej klasy — powiedział ojciec.

— I co ciekawe, nie można tego sprawdzić, bo zapadł się pod ziemię. Jego matka twierdzi, że pojechał do chorej babci w Bieszczady i nie ma z nim kontaktu — dodała mama.

— To skurwysyn — powiedziałem.

Z jednej strony wszystko by się zgadzało. Jednak czy ta ciamajda wpadłaby na taki pomysł? Pewnie chciał się zemścić. Przez chwilę pomyślałem, że może mi się należało. Ale kurwa, zaczajenie się w kilku, w parku i wzięcie z zaskoczenia? Nie mógł umówić się na solo za szkołą? To wszystko jakoś nie pasowało mi do rudzielca.



----------------

Po tym jak fajnie przyjęliście ostatni rozdział, stwierdziłam, że muszę dać z siebie wszystko, żeby was nie zawieść. Specjalnie wzięłam w pracy wolne, żeby zrobić kilka dojebanych rozdziałów hahhah. Mam nadzieję, że się uda

Kisses <3

A może to tylko kac jest?  |  MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz