11.

973 28 12
                                    

― Debilu, co zrobiłeś?! ― wydzierała się na mnie brunetka.

― Przepraszam, nie chciałem ― było mi naprawdę wstyd.

― Wiśniewski spierdolił ― przybiegł do nas zziajany Szczepan. ― O kurde ― dodał kiedy zobaczył zarzygane buty dziewczyny.

Poczułem, że mój żołądek zaraz powtórzy swojego fikołka. Na szczęście zdążyłem zrobić dwa kroki w tył i odwrócić się tyłem do Krzyśka i Olki. Po czym znów zwymiotowałem.

― Nie wytrzymam tutaj ani chwili dłużej ― rzuciła dziewczyna i zaczęła biec na dół schodków. Ruszyliśmy za nią.

― Wika, idziemy stąd. To nie banany, to zwykli żule.

― Co się stało? ― zapytała trochę podchmielona niebieskowłosa, siedząc Wygusiowi na kolanach.

― Patrz ― wskazała palcem na swoje tenisówki. ― Ten idiota mnie obrzygał.

― O kurwa ― zaczął się śmiać Franek. ― No to nieźle.

― Bawi cię to? ― Olka była serio wkurzona. I nie dziwiłem się jej.

― Co się w ogóle stało? Podszedł i zwymiotował na ciebie?

― Biegł gdzieś z tym drugim w okularach, wpadł na mnie, a potem zaczął rzygać.

― To nie tak ― odezwał się Szczepan. ― Poszliśmy z Michałem na szluga i kiedy gadaliśmy, Matczak zauważył, że ktoś stoi za krzakiem i nas podsłuchuje. Podeszliśmy tam i okazało się, ze to ten jebnięty Dawidek ― opowiadał. ― Zaczęliśmy go gonić.

― No, a że tam na górze jest ciemno to nie zauważyłem Oli i wpadłem na nią ― kontynuowałem. ―  Zrobiło mi się niedobrze, nie zdążyłem się odsunąć i...

― I obrzygałeś mnie chamie.

Wszyscy uczestnicy imprezy, którzy słyszeli naszą rozmowę wybuchli głośnym śmiechem, co jeszcze bardziej zdenerwowało brunetkę.

― Wika, ja idę. A ty? ― warknęła Olka. ― Ich koleżka to menel, a oni mają z tego bekę.

― Och, oczywiście. Wracam z tobą ― odpowiedziała dziewczyna i spojrzała smutno na Wygnańskiego.

― Ola, śmiejemy się z Michała a nie z ciebie ― wyjaśnił Franek. ― Zostańcie.

Byłem pewny, że nie zależy mu na obecności brunetki, nie chciał tylko żeby Wiktoria sobie poszła.

― Wiktoria? ― Olka rzuciła przyjaciółce zniecierpliwione spojrzenie.

― Już, idę ― odpowiedziała dziewczyna i wstała z kolan Wygusia.

― Ola czekaj, daj mi swój numer czy coś ― zwróciłem się jeszcze do mojej "ofiary". ― Muszę odkupić ci buty albo przynajmniej oddać pieniądze.

― Spierdalaj, nie chce twojej kasy.

― Ale...

Dziewczyna nie dała mi dokończyć tylko odwróciła się i ruszyła na szczyt schodków.

― No to cześć chłopaki ― powiedziała jeszcze niebieskowłosa i pocałowała szybko Wygusia w policzek, po czym ruszyła za przyjaciółką.

― Kurwa, Matczak ― westchnął Franek, gdy dziewczyny odeszły.

― To nie jego wina. Gdyby ten psychopata nas nie podsłuchiwał, nic by się nie stało ― Szczepan stanął w mojej obronie.

― Ej, ciekawe po co Dawidek w ogóle to zrobił ― odezwał się Adaś. ― Myślał, że usłyszy coś ciekawego czy co?

― Chyba zauważyłeś, że on jest trochę jebnięty. Zresztą ― Szczepan upewnił się, że nikt nie stoi zbyt blisko naszej paczki ― mówiłem Michałowi, że nie powinien tyle pić, bo przecież niedawno było z nim źle i w ogóle.

― O kurwa ― rzucił tylko Wyguś.

― Spokojnie ― powiedział natomiast Adam. ― Użyłeś słów "próba samobójcza", "śmierć" albo coś w tym stylu?

― Nie ― odpowiedział Krzysiek. ― Zachowywałem się bardziej jak w Harry' m Potterze. Powiedziałem chyba "próbowałeś sam wiesz co".

― A no to luz, ten idiota nie ogranie o co chodziło.

― I tak go zajebie ― warknąłem. ― Najgorsze, że przez niego zrzygałem się na tę Olę i nawet nie mam jak jej przeprosić.

― Jeśli chcesz to mam numer do Wiktorii ― odparł Wyguś. ― Może jak z nią pogadasz to pomoże ci skontaktować się z Olką.

― Uuuu Franiu ― zarechotał Adam. ― Dała ci swój numer? Coś z tego będzie?

― Będzie, będzie Adasiu. Strzała Amora trafiła mnie prosto w ryj.

Cały weekend miałem kaca. Chyba wypadłem z formy i dlatego tak mnie wzięło. Rodzice jednak, nie powiedzieli nawet słowa, kiedy wróciłem w nocy pijany i obrzygany. Wkurzało mnie to, bo wiedziałem, dlaczego nie zareagowali. Bali się pewnie, że jeśli coś mi powiedzą to zaraz będę próbował się zabić. Ostatnio obchodzili się ze mną jak z jajkiem.

― Michał dobrze się już czujesz? ― mama weszła w poniedziałek rano do mojego pokoju. ― Idziesz dzisiaj do szkoły?

― Idę, idę ― odpowiedziałem zaspany.

― To chodź na dół, zrobiłam śniadanie.

Właśnie to mnie wkurwiało.

Kiedy dojechałem do szkoły i wysiadłem z ubera, zobaczyłem że, przed furtką czekali na mnie Szczepan, Wyguś i Adaś.

― Siemano ― pierwszy odezwał się Krzysiek. ― Pomyśleliśmy z chłopakami, że może zrobimy sobie dzisiaj wagary, co?

― No, nie chce mi się siedzieć w szkole ― poparł go Franek.

― Dla mnie spoko ― odpowiedziałem. Zawsze byłem chętny na wagary.

― To co schodki czy tarasy? ― zapytał Adaś.

― Michał, możemy porozmawiać? ― nawet nie zauważyłem kiedy podeszła do nas Kinga.

Nie rozmawiałem z nią od stycznia, kiedy mnie rzuciła. Nie pokłóciliśmy się wtedy ale nie miałem potem siły z nią gadać. Ciągle wiele dla mnie znaczyła. Szkoda, że ona stwierdziła, że "potrzebuje odpowiedzialnego faceta, a nie chłopca, który chce zostać raperem".

― Nie teraz ― odpowiedział za mnie Szczepan. ― Właśnie się zbieramy.

― Poczekaj, chwila nas nie zbawi ― powiedziałem. ― Coś się stało? ― zwróciłem się do mojej byłej.


--------

Wrzucam rozdział z samego rana, bo muszę spadać do pracy.

Mam nadzieję, że się Wam spodoba ❤

A może to tylko kac jest?  |  MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz