32.

741 21 35
                                    

Patrzyłem na choinkę stojącą w rogu jadalni. Jak zawsze żywa i jak zawsze pięknie ubrana. Prezentów już pod nią nie było, rozdaliśmy je sobie wczoraj  po wigilii. 

— Co ty taki zdenerwowany? — tata siadł koło mnie na kanapie. — Mama już chyba zaakceptowała Kingę — zaśmiał się.

— Zdenerwowany? Nie, tak tylko podziwiam nasze drzewko — skłamałem.

— Synek, znam cię osiemnaście lat — westchnął ojciec. — Mów, coś cię trapi?

Trapi? Kurwa, serce waliło mi jak młot, a on się pyta czy coś mnie trapi. Przed wczoraj podjęliśmy z Kingą decyzję, że na kolacji w pierwszy dzień świat powiemy moim rodzicom o dziecku a następnego dni jej. Nie mogliśmy czekać, aż brzuch będzie widoczny. Zasługiwali na to, żeby powiedzieć im o tym wcześniej. Wiedziałem, że nie będzie kłótni czy krzyków ale gdy wyobrażałem sobie zawód jaki zobaczę w oczach sowich rodziców już za kilka chwil...

— Wszystko jest okej — uśmiechnąłem się krzywo. — O to pewnie Kinga — wstałem słysząc dzwonek do drzwi.

— Gotowa? — zapytałem odwieszając płaszcz blondynki na wieszak.

— Jasne, że nie — spojrzała na mnie.

— Będzie dobrze — przytuliłem dziewczynę. — Moi rodzice są kochani, zobaczysz.

Ku mojemu zdziwieniu kolacja przebiegała wspaniale. Nie spodziewałem się, że będzie tak miło.

— Kinga, nie wiem czy to twoja zasługa ale Michał chyba na poważnie zaczął myśleć o maturze i studiach — mama uśmiechnęła się do blondynki.

— Zauważyłam — odparła — ale to chyba nie moja zasługa. Sam stwierdził, że już najwyższa pora pomyśleć o przyszłości.

— To nasza wspólna zasługa — podziewałem z ironią, a Kinga posłała mi mordercze spojrzenie.

— To dobrze, że motywujecie się nawzajem — odezwał się ojciec. — Więc prawo czy jednak ekonomia?

— Dziecko — wypaliłem.

No kurwa, musiałem. Ile mogliśmy to przeciągać? Łapy cały czas trzęsły mi się tak, że nie mogłem trafić widelcem do japy.

— Co? — roześmiał się ojciec.

— Nic takiego — wzruszyłem ramionami. — Kinga jest w ciąży.

I nastała cisza. Rodzice wpatrywali się w nas wielkimi oczami, Kinga spuściła głowę a ja pomyślałem, że wyjebane. Nałożyłem sobie spokojnie sałatki jarzynowej i zajadałem się ze smakiem.

— Pyszna — rzuciłem.

— Z tobą? — zapytał powoli mama.

— Co ze mną? Sałatka jest z warzyw i majonezu chyba.

— Przestań się wygłupiać — wkurzył się ojciec. — Mama pyta czy Kinga jest w ciąży z tobą.

— Oczywiście — obruszyła się dziewczyna.

— Wybacz, musieliśmy zapytać — ojciec wymienił spojrzenia z mamą. — Jesteście ze sobą od tak niedawana.

 — To moje dziecko — wtrąciłem. — Wiem to.

— Sami jesteście jeszcze dziećmi — matka spojrzała na nas smutno.

— Jakoś to będzie, przecież jestem już duży — wzruszyłem ramionami.

— Michał, zostaniesz ojcem — kobieta położyła nacisk na ostatnie słowo. — Jak sobie to wyobrażasz? Przecież, przecież — zająknęła się — przecież ty ledwo umiesz sobie sam herbatę zrobić.

A może to tylko kac jest?  |  MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz