45.

684 27 23
                                    

— Ja pierdole, człowieku — Szczepan głośno westchnął i zaciągnął się papierosem.

Wyskoczyliśmy na długiej przerwie na fajka i pomyślałem, że to będzie dobry moment żeby opowiedzieć chłopakom o rewelacjach Anki. Na to chyba jednak nie byłoby dobrego momentu.

— Nie wierz temu kurwiszonowi w ani jedno słowo — dodał Adam.

— Nie można być aż tak pojebanym żeby wymyśleć coś takiego — odpowiedziałem tylko.

Z jednej strony zgadzałem się z chłopakami, a z drugiej musiałem to wyjaśnić. Musiałem szczerze porozmawiać z Kingą. Widziałem że inaczej będę ciągle o tym myślał.

— Czekaj, to kiedy masz się z nią spotkać? — Wyguś spojrzał na mnie zrezygnowany.

— Zaraz po lekcjach, w Nero.

— Idziemy z tobą — odpowiedział stanowczo.

— Dzięki ale nie potrzebuję obstawy — roześmiałem się głośno. — Raczej nic mi nie zrobi.

— Zrobi ci wodę z mózgu — odezwał się Krzysiek. — Znowu.

— Ja drugi raz nie prześpię się z tą kurewką żeby cię ratować — Adam rzucił peta na beton i zgasił butem. — To i tak cud że nie zaraziłem się od niej jakiś syfem.

— Nie trzeba będzie mnie ratować — wywróciłem oczami. — Pogadam z nią i MOŻE powiem jej, że mi przykro z powodu tego co ją spotkało. I tyle, będę miał czyste sumienie.

— Serio w to wierzysz? — Szczepan poprawił czapkę. Była dopiero połowa stycznia i pizgało niemiłosiernie.

— Wiecie co odwalał Dawid...

— Według mnie to elegancko to sobie wymyśliła. Dawid nie żyje wiec się nie może się obronić, a ona zrobi z siebie ofiarę żeby znowu cię urobić — Franek spojrzał na wyświetlacz telefonu. — Ale jak sobie chcesz. Musimy spierdalać, została minuta do dzwonka.

— Jesteś zbyt uczciwy Michałku — powiedział Adaś kiedy szliśmy już korytarzem w stronę klasy od angielskiego.

— Jest naiwny — prychnął Krzysiek.

— No muszę to zrobić — wzruszyłem ramionami.

— Jak coś to my zawsze cię obronimy — dodał Adam. — Jeśli będzie trzeba to wyrucham cały burdel dla ciebie.

— Dziękuję — udałem że ścieram z policzka łzę. — Wzruszyłem się.

Serio ich słowa wiele dla mnie znaczyły. Pomimo tego, że się ze mną nie zgadzali to skoczyliby za mną w ogień, a ja za nimi. Może kto nie ma szczęścia w miłości ten ma w przyjaźni?



Kiedy wszedłem do knajpy od razu zauważyłam Kingę. Siedziała przy stoliku w rogu sali i nerwowo bawiła się serwetką

— Cześć — przysiadłem się. Starałem się zachowywać jakbym miał wyjebane.

— Cześć. Dzięki że jednak zdecydowałeś się ze mną porozmawiać — odpowiedziała cicho.

— Podziękuj Ance, powiedziała mi co zrobił ci Dawid.

— Wiem, to nie był mój pomysł. Nie kazałam jej tego robić.

— Dzień dobry — podszedł do nas kelner. — Czy mogę przyjąć zamówienie?

— Dla mnie piwo — westchnąłem. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony ale nic nie powiedział. Nie dziwiłem się, w końcu była dopiero 15.00 a już chciałem się upić.

A może to tylko kac jest?  |  MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz