Rozdział dwudziesty trzeci

18.8K 829 89
                                    


Jacob

Założyłem marynarkę, wpatrując się w śpiącą na moim łóżku dziewczynie. Zastanawiałem się, jak do tego doszło. Po chwili jeszcze raz zerknąłem na kartkę, którą jej zostawiłem.

Możesz tu zostać do mojego powrotu. Kiedy mnie nie ma, masz wolne.

Przemyślę twoją sugestię na temat mojego królestwa.

Skrzywiłem się, nie wierząc, że to robię. Nie spodziewałem się po sobie, że jestem do tego zdolny, ale skoro ta gra wymagała poświęcenia, postanowiłem to zrobić. Nie było już ważne, jak osiągnę swój cel. Ta mała musiała być moja. Choć na jedną noc.

Niedługo później byłem już w drodze na lotnisko. Carter wyglądał na podnieconego naszą podróżą, ja chciałem, żeby to jak najszybciej się skończyło.

– Zastanawiam się, jakby wyglądał nasz pobyt w Nowym Jorku, gdyby towarzyszyła nam Avery – odezwał się zamyślony.

Zastanowiłem się nad tym przez chwilę.

– Musiałbym skłamać na temat tego, kim jest. Ojciec oszalałby, gdyby dowiedział się, że przyprowadziłem do jego domu zwykłą pokojówkę.

– Obaj dobrze wiemy, że nie jest zwykłą pokojówką.

– Żadna z tych dziewczyn nie jest taka, Carter.

Chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował. W końcu nauczył się, że ten temat należy do tych wrażliwych, których się nie porusza. A jeśli nawet, trzeba uważać na słowa.

Szybko znaleźliśmy się w samolocie. Obaj przespaliśmy cały lot, a na lotnisku czekał już na nas człowiek wysłany przez ojca. Wsiedliśmy do czarnej limuzyny, jednej z wielu w kolekcji ojca. Zawsze mnie to trochę bawiło. Lubił takie samochody, chociaż były zupełnie niepraktyczne w naszym zawodzie.

Droga do mojego rodzinnego domu trwała niewiele. Na miejscu od razu poczułem się jakby skrępowany, ale ta reakcja była u mnie normalna. Nienawidziłem tu przyjeżdżać. Robiłem to tylko dla matki i Daviny. Młoda wybiegła z domu i rzuciła się na mnie. Uniosłem ją do góry, przypominając sobie czasy, w których robiłem to bez żadnego wysiłku.

– Musisz tak szybko rosnąć, krasnalu?

Zmarszczyła nos i uśmiechnęła się szeroko.

– Nie widziałbyś takiej różnicy, gdybyś odwiedzał mnie częściej.

Chciałem powiedzieć, że wolę poczekać, aż będzie pełnoletnia i ojciec nie będzie trzymał jej pod kloszem, a wtedy będzie odwiedzała mnie. Nie chciałam jednak mieszać w jej głowie. Wolałem poczekać, aż w końcu zrozumie, że ten dom jest pieprzonym więzieniem.

– Gdzie mama?

– Czeka na ciebie. Ojciec jest w gabinecie. Zamknął się tam razem z Vincentem godzinę temu. Alex i Seth przyjechali chwilę temu, siedzą w salonie i czekają na resztę. Katherine też przyjechała, ale dała mamie prezent, powiedziała, że pojawi się na obiedzie i gdzieś poszła.

– Chyba jej poszukam – zadeklarował Carter.

Davina próbowała ukryć uśmiech, ale kiepsko jej to wychodziło.

– Może najpierw wejdziemy do domu?

– Oczywiście. Chciałem powiedzieć, że poszukam Katheriny po tym, jak przywitam się z twoją mamą.

Kręcąc głową ruszyłem w stronę wejścia. Matka czekała na nas w holu. Uśmiechając się szeroko, rozłożyła ręce, zachęcając mnie do podejścia. Rzadko kiedy pozwalałem sobie na słabość, ale przy tej kobiecie musiałem to zrobić. Czułem potrzebę pokazania jej, że nie jestem potworem, że nie musi się za mnie wstydzić. I choć prawda była inna, z przyjemnością dawałem jej złudzenia, które przynosiły jej radość, zamiast kolejnych utrapień. Przytuliłem ją, a kiedy cofnąłem się o krok, wyciągnąłem z kieszeni marynarki niewielkie pudełeczko.

Blakemore Family. Tom 1. Jacob - WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz