Rozdział trzydziesty siódmy

16.9K 818 110
                                    


Jacob

Czy żałowałem tego, że nieco mnie poniosło? I tak i nie. Żałowałem, bo nie przypuszczałem, że zapomnę się na tak długo. Nie żałowałem, bo opamiętałem się w porę, przez co nie zrobiłem niczego głupszego. Musiałem jednak przyznać, że byłem pewien podziwu dla Avery i tego, jak się starała. Zastanawiałem się, skąd w niej taka determinacja. Sam kłóciłem się ze sobą. Im bardziej jej pragnąłem, tym częściej myślałem o tym, że to nie ma sensu. Tylko myślałem, bo tak naprawdę nic z tym nie robiłem i wszystko wskazywało na to, że już tak zostanie.

Nadeszła pora, bym zrealizował swój plan, za który pierwotnie miałem zabrać się od razu. Cóż, nie wszystko może iść zgodnie po naszej myśli, ale niekiedy dzięki temu jest jeszcze lepiej. A ja czułem się zajebiście dobrze. Sprawiłem, że Avery pokazała mi, jak uległa potrafi być i właśnie przez to wszystko we mnie płonęło, w oczekiwaniu na wielki finał. Weszliśmy do lasu, który znałem doskonale. Nie był duży, choć ona z pewnością tego nie wiedziała. Było zupełnie ciemno, a ja zacząłem swoją grę. Szła przodem, przekonana, że idę tuż za nią, ale w pewnym momencie się zatrzymała. Wsłuchiwałem się w jej kroki, wiedziałem, że właśnie chodzi w miejscu i próbuje mnie odnaleźć.

– Jacob?

Milczałem. Byłem pojebany, jasne, ale to pobudzało mój apetyt. Bardzo cicho obszedłem ją dookoła, niepostrzeżenie znajdując się kilka metrów przed nią.

– Jacob?! To nie jest śmieszne!

Nie było. Było kurewsko podniecające. Czułem jej strach tak dokładnie, że zdawał się być namacalny. Chyba postanowiła wrócić, ale gdy szliśmy w głąb lasu, nie zauważyła nawet, gdy zeszliśmy ze ścieżki. Mogła iść przed siebie i z pewnością prędzej czy później wyszłaby na polanę, ale nie zamierzałem do tego dopuścić. Ruszyłem za nią, tym razem nie starając się zachować ciszy.

– Jacob?!

Byłem coraz bliżej niej. Słyszała mnie, ale traciła nadzieję, że to ja. Zaczęła biec i wtedy ruszyłem za nią. Krzyczała, ale nikt nie mógł jej usłyszeć. Złapałem ją, przypiliłem do drzewa i docisnąłem ją swoim ciałem.

– Puść mnie!

Próbowała mi się wyrwać, była waleczna, a to działało na jej niekorzyść. Jeszcze bardziej jej pragnąłem.

– Ciiii – szepnąłem.

I wtedy przestała walczyć.

– Jacob? Kurwa, ochujałeś?!

– Wiedziałaś, że jestem popieprzony, a mimo wszystko zadajesz takie pytania? – zaśmiałem się.

– Puść mnie!

– Nie zamierzam.

– Puść mnie, kurwa!

Próbowała mnie odepchnąć, ale w tej walce nie miała najmniejszych szans. Utrzymując ją w miejscu własnym ciałem, podciągnąłem jej sukienkę.

– Przestań już walczyć, mała.

– Nie wierzę, że to zrobiłeś.

– Co takiego? – zamruczałem. – Postarałem się jedynie o odrobinę emocji.

– Odrobinę? Żartujesz?

Odnalazłem palcami jej cipkę i jednym ruchem wsunęłam je w jej wnętrze.

– Emocje dodają smaku.

Westchnęła i wyglądało na to, że chciała coś powiedzieć, ale poddała się, gdy kciukiem nacisnąłem na jej łechtaczkę. Masowałem ją leniwymi, okrężnymi ruchami, jednocześnie poruszając palcami w rytmicznym tempie. Zassałem skórę na jej szyi, gdy tylko odchyliła głowę do tyłu. Jej cichy i ciężki oddech był najlepszym potwierdzeniem moich słów. Nawet nie zacząłem się starać, a ona już była moja. Oddała się mojej władzy i zamierzałem to wykorzystać. Odsunąłem się od niej o krok, rozpiąłem spodnie, po czym złapałem jej brodę.

Blakemore Family. Tom 1. Jacob - WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz