Avery
Poprzedniego dnia dostałam wszystkie wytyczne od Halle. Przyniosła mi dwa uniformy i budzik, ustawiony dokładnie na szóstą trzydzieści rano. O siódmej wszystkie dziewczyny miały pojawić się w kuchni. Byłam tak zdenerwowana, że obudziłam się o szóstej i za nic w świecie nie byłam w stanie zamknąć oczu nawet na chwilę. Poszłam do łazienki, przylegającej do mojej sypialni i postanowiłam przygotować się na pierwszy dzień pracy. Zaczęłam od długiego prysznica, miał mnie postawić na nogi, niestety wciąż czułam się cholernie zagubiona. Ten dom miał w sobie coś przerażającego, chociaż nie potrafiłam powiedzieć, co to właściwie takiego. Było mi w nim źle, tak po prostu. Doszłam do wniosku, że to na pewno przez nowe miejsce. Musiałam się do niego przyzwyczaić.
Uniform, jaki dostałam, był skąpy, może nie nazwałabym go wulgarnym, ale moim zdaniem odkrywał zbyt wiele. Była to sukienka na krótki rękaw w kolorze głębokiej czerni. Kończyła się w połowie ud, dół był delikatnie rozkloszowany, natomiast góra przylegała do ciała niczym druga skóra. Zapinana była na małe guziki, zaczynające się od pasa w górę. Owalny dekolt ozdobiony był białą koronką, która znajdowała się także na zakończeniu krótkich rękawów. Miałam wrażenie, że przy każdym pochyleniu, moja bielizna będzie dokładnie widoczna. Zapięłam ostatni guzik, po czym dokładnie przejrzałam się sobie w lustrze. Nie był to ubiór, w którym czułam się dobrze, ale skoro musiałam taki nosić, zostało mi tylko zaakceptowanie tego.
Usłyszałam dźwięk budzika. Wróciłam do sypialni, by go wyłączyć, po czym znów weszłam do łazienki, ciesząc się czasem, jaki pozostał mi do wyjścia. Przez nerwy wszystko robiłam dużo wolniej niż normalnie. Związanie wysokiego kucyka wydawało się trwać w nieskończoność. Dłonie nie chciały przestać się trząść, a przez to musiałam zaczynać wszystko od początku. Na koniec zrobiłam sobie delikatny makijaż, podkreślając nieco swoje oczy. Wyszłam z łazienki dokładnie pięć minut przed siódmą. Brzuch zabolał mnie ze stresu, kiedy opuściłam sypialnię. Miałam nadzieję, że spotkam kogoś, kto przypomni mi drogę do kuchni, ale wszyscy już chyba poszli. Serce biło mi jak szalone, gdy błądziłam przez labirynty korytarzy, szukając schodów. Kiedy oprowadzała mnie Halle, wszystko wydawało się jakieś prostsze. Sama natomiast szybko straciłam orientację.
- Zgubiłaś się, skarbie?
Odwróciłam się gwałtownie na dźwięk męskiego, niskiego głosu. Jakiś mężczyzna opierał się o ścianę i wpatrywał się we mnie, nawet nie próbując tego ukryć.
- Chyba tak - wydukałam.
Odbił się od ściany i kroczył w moją stronę. Nagle złapanie oddechu okazało się dla mnie sztuką, której nie potrafiłam opanować.
- Jestem Carter - powiedział, gdy stanął naprzeciwko mnie.
Był tak blisko, że mimowolnie cofnęłam się o krok, jednak on od razu skrócił nasz dystans.
- Mam na imię Avery, od dziś tu pracuję
- Wiem, kim jesteś, kotku.
Uderzyłam plecami o ścianę, a on zablokował mi drogę ucieczki rękoma, opierając dłonie tuż przy moim ciele.
- Przepraszam, ale nie chciałabym się spóźnić - wyrzuciłam z trudem.
- Spokojnie, nie musisz się mnie bać. Chodź, odprowadzę cię.
Nie ufałam mu, ale ten człowiek nie przyjąłby raczej odmowy. Kiwnęłam głową bez przekonania, a wtedy on uwolnił mnie z pułapki swojego ciała. Wyciągnął dłoń, wskazując mi kierunek, w którym mam iść. Ruszyłam więc, a on szedł tuż za mną. Po chwili był już obok mnie, położył dłoń u dołu moich pleców, co wywołało we mnie nieprzyjemne uczucie mrowienia. Przypomniałam sobie, że poprzedniego dnia był razem z Blakemorem na tarasie. Halle wspominała coś o nim, ale w tamtej chwili zupełnie tego nie pamiętałam. Szumiało mi w głowie, serce ani na chwilę nie przestało łomotać jak szalone.
CZYTASZ
Blakemore Family. Tom 1. Jacob - WYDANA
RomanceAvery Ston rozpaczliwie potrzebowała pieniędzy. Musiała zdobyć je szybko, by uratować własne życie. Była nawet gotowa pracować jako prostytutka, by tylko przetrwać. Mogłoby się wydawać, że los uśmiechnął się do niej, gdy zaproponowano jej pracę poko...