Jacob
Znaleźliśmy go. Nareszcie wpadł w nasze ręce i mogłem odebrać mu życie. Nieczęsto zdarzało mi się, że sama myśl o tym sprawiała mi chorą przyjemność, ale tym razem właśnie tak było. Chwilę po tym, jak wróciłem do domu z Avery, zadzwonił Carter i poinformował mnie, że złapali Parkera. Od razu poczułem ulgę, bo sytuacja robiła się coraz bardziej napięta. Sukinsyn ostro namieszał i musiał ponieść za to konsekwencję.
Na miejscu nie miałem nastroju na przeciąganie całej szopki. Nie byłem w tym dobry jak Richie, który mógł godzinami dręczyć ofiary, nim wykona ostatnie cięcie. Ja używałem gnata i tym razem również miałem zamiar to zrobić. Wszedłem do piwnicy, palcem odszukałem spust i stanąłem naprzeciwko związanego Parkera.
Zanim go zabijesz, mam dla ciebie kolejną ciekawostkę – powiedział Carter.
– Zamieniam się w słuch.
– Złapaliśmy go, gdy wyjeżdżał z miasta. Kiedy chłopaki pakowali go do samochodu, zerknąłem na jego nawigację. Kutas wybierał się do Huntington.
Zacisnąłem zęby i spojrzałem na skurwiela, który chciał dorwać mojego brata.
– A miałeś po prostu zginąć – wysyczałem, po czym schowałem nóż i podszedłem bliżej. – Jeśli ktoś zadziera tylko ze mną, zarabia kulkę w łeb. Jednak jeśli przychodzi mu do głowy zbliżenie się do któregoś z moich braci, kara jest gorsza.
Żałowałem, że nie mam w pobliżu Richiego, który z pewnością zajął by się nim najlepiej, a ja mógłbym cieszyć oczy widokiem Parkera, dławiącego się własną krwią. Musiałem jednak zrobić to sam i wcale nie miałem z tym problemu. Asthton mógł stracić życie z jego rąk. Ta myśl mnie napędzała, wolno budząc uśpioną dawno bestię. Podszedłem do Cartera, który w dłoni trzymał już nóż, dokładnie wiedząc, że właśnie jego będę potrzebował. Wziąłem go od niego i wróciłem do poprzedniego miejsca. Przez chwilę rozważałem zdarcie taśmy z mordy tego złamasa, ale doszedłem do wniosku, że zostawienie jej będzie lepszym rozwiązaniem. Poza tym nie wydał z siebie ani jednego dźwięku. On po prostu już czekał na śmierć i nie zamierzał walczyć. Sam zrobiłbym dokładnie to samo na jego miejscu. Wiedząc, że nie ma szans na przeżycie, zginąłbym bez poniżania się w ostatnich minutach życia.
– Powiedz mi, jak to jest... Nie miałeś wiele, ale miałeś cokolwiek. Teraz nie masz zupełnie nic i za chwilę stracisz także życie. – Przejechałem czubkiem noża po jego ręku, tworząc tym otwartą ranę. – No tak, zapomniałem, nie możesz mówić. Pozwól więc, że ja będę mówił, a mój głos będzie ostatnim, jakim usłyszysz. – Przeszedłem na drugą stronę, robiąc identyczną ranę na drugim ręku. – Zadarłeś z moją rodziną i może nawet uschłoby ci to na sucho, bo zwykle nie bawimy się w latanie za płotkami. Twoje ambicje sprawiły, że znalazłeś się w tym miejscu. Naprawdę myślałeś, że uda ci się nas pokonać? Ty jeden przeciw całej rodzinie Blakemore? Byli tacy, którzy próbowali to zrobić, zwykle znacznie silniejsi od ciebie, a i tak żaden niczego nie osiągnął.
Stanąłem naprzeciwko niego i gwałtownie wbiłem nóż w jego udo. Dopiero wtedy krzyknął, później znów to zrobił, gdy wyciągałem nieśmiesznie ostrze z jego ciała. Odczekałem kilka chwil i wbiłem go ponownie, tym razem w drugą nogę. Jego reakcja była dokładnie taka sama.
– Mógłbym to robić do rana – stwierdziłem beznamiętnie. – Ale już zaczyna mi się nudzić.
Wyprostowałem się i przez kilka krótkich chwil obserwowałem krew, spływającą wolno po jego ciele. Na myśl o tym, że Ash mógłby nie być gotowy na jego atak, moja złość znów przybrała na sile. Stanąłem za nim, wziąłem głęboki oddech i leniwie przesunąłem ostrzem po jego szyi. Na tyle płytko, by nie skonał od razu, ale wystarczająco głęboko, by zrobił to po ciągnących się męczarniach.
Słyszałem, jak się dławi i próbuje złapać oddech, wsłuchując się w ten dźwięk ominąłem go i ruszyłem w stronę drzwi. Oddałem nóż Carterowi, po czym wyszedłem, ani na sekundę nie odwracając się za siebie. Siedziałam ze kierownicą, wpatrując się przed siebie. Dwa ostatnie dni były dla mnie kurewsko męczące. Parker próbował się zemścić za zabójstwo jego ludzi, zmuszając nas do gonienia za nim, niczym wilki za pieprzonym królikiem. Najprawdopodobniej zrozumiał, że zaczął w złym mieście i postanowił ruszyć tam, gdzie niebezpieczeństwo było mniejsze. Najgorsza była myśl, że to mogło mu się udać.
Pod wpływem emocji złapałem za telefon i zadzwoniłem do Ashtona. Odebrał po chwili, a po jego głosie słychać było, że go obudziłem.
– Co jest? Dzwonisz do mnie w środku nocy, więc lepiej, żeby było to coś ważnego.
– Uważaj na siebie, bracie.
– Co? Co ty pieprzysz? Naćpałeś się czegoś?
– Właśnie zabiłem gościa, który jechał do ciebie, by cię zabić. Może trzymasz się z daleka, ale nazywasz się Blakemore, a z tym wiążą się konsekwencje, z których ty wciąż nie zdajesz sobie sprawy.
– Chyba nie nadążam. Kto chciał mnie zabić.
– Parker. Na pewno go kojarzysz.
– Jasne, jeden z wrogów tatuśka.
– Będzie ich więcej, Ash. Zadbaj o to, by nikt nie mógł cię zaskoczyć. Czuję, że zaczyna robić się gorąco.
– Tak nagle? Przecież mało kto ma odwagę wejść na nasz teren i spróbować go przejąć.
– Parker udowodnił, że mamy słabe strony i nie zawsze przewidujemy ruchy wroga. Zanim go dorwałem, zdążył zabić kilku moich ludzi i ukryć się wystarczająco dobrze, żebym nie mógł od razu go namierzyć.
– Jest jednak szansa, że drugi idiota nie trafi się tak szybko.
– Nie zmienia to jednak faktu, że powinieneś bardziej na siebie uważać.
– Zadbam o to.
– Liczę, że pojawisz się na urodzinach matki.
– A mam wyjście? – zaśmiał się gorzko. – Pojawię, ale nie obiecuję, że wyjdę szybciej, niż wszedłem do domu.
Drzwi od strony pasażera otworzyły się. Zerknąłem w tamtą stronę, zauważając Cartera, wchodzącego do środka.
– To prawda. Nie masz wyjścia.
Rozłączyłem się i od razu odpaliłem silnik.
– Z kim rozmawiałeś? – zapytał mój przyjaciel.
– Z Ashtonem.
– Ostrzegłeś go?
– Tak, ale nie wiem, na ile to pomoże. Jeśli nie zadba o swoje bezpieczeństwo, nikt nie zrobi tego za niego.
– Lubi życie. Wątpię, by chciał się z nim rozstawać.
– Pewnie masz rację.
Po powrocie do domu, od razu zamknąłem się w swojej sypialni. Byłem wykończony i marzyłem już tylko o śnie. Następny dzień miałem zamiar spędzić w dużo lepszy sposób. Musiałem wykorzystać przewagę, którą zdobyłem nad Avery. Miałem tyle pomysłów, a nie wiedziałem, od czego powinienem zacząć.
CZYTASZ
Blakemore Family. Tom 1. Jacob - WYDANA
RomanceAvery Ston rozpaczliwie potrzebowała pieniędzy. Musiała zdobyć je szybko, by uratować własne życie. Była nawet gotowa pracować jako prostytutka, by tylko przetrwać. Mogłoby się wydawać, że los uśmiechnął się do niej, gdy zaproponowano jej pracę poko...